- Soft Power
Koniec czasopisma z błędem?
- By krakauer
- |
- 03 grudnia 2012
- |
- 2 minuty czytania
Udało się! Jednak mainstream zwyciężył po raz kolejny i to uderzeniem w samo serce prawicowo-poprawnych mediów społecznego przekazu. Pismo z błędem ortograficznym w nazwie straciło swój zespół, który odszedł z pracy jak również został zwolniony przez właściciela ze względu na m.in. kolizję interesów (panowie zaczęli wydawać konkurencyjny portal w Internecie).
Oczywiście te wydarzenia zostały potraktowane przez środowiska prawicowych twórców treści wszelakich – za prawdziwy zamach, zdobycie Westerplatte, zamykanie ust prasie, krępowanie wolności słowa i prawa do wypowiedzi – przecież niezależnym redaktorom z jedynie słusznej redakcji.
Niestety – a może bardziej na szczęście – w kapitalizmie decydują kapitaliści. To znaczy, decyduje właściciel – a media, w tym gazeta to biznes jak każdy inny, po pierwsze musi być dochodowy, a po drugie nikt z szanujących swoje pieniądze ludzi nie będzie tolerował, że za jego pieniądze – prawdopodobnie w czasie pracy i być może na jego sprzęcie – jego pracownicy, których opłaca – robią swoje prywatne interesy, rozwijając pismo konkurencyjne. Nikt czegoś takiego nie będzie tolerował i nie pozwoli sobie na takie marnowanie pieniędzy, gdyż z jego punktu widzenia poszczególni pracownicy-redaktorzy są po prostu kosztem. Jeżeli może osiągnąć ten sam efekt lepiej lub taniej przy pomocy innego zestawu redakcyjnego – nie ma przeszkód, żeby to zrobić.
Oczywiście należy także rozważyć mit ewentualnego spisku i działań zakulisowych – wielkiego reżysera, który najpierw zlecił znanemu biznesmenowi zakup wydawnictwa – posiadającego znane tytuły prasowe, a następnie stopniową zmianę ich charakteru, w taki sposób, żeby przed kolejnymi wyborami 2014/2015 – mieć czyste przedpole na poziomie ogólnokrajowych dzienników i tygodników – opinii wychodzących drukiem i mających stałych czytelników wydań internetowych. W takim wariancie jednak, biznesmenowi musi się to opłacać i powinien on dostać „konfiturę” w zamian za znaczne poświęcenie własnych pieniędzy! To oczywiście domniemanie, czy wdzięczność polityczna jest warta ryzyka finansowego? Tego się nie dowiemy, podobnie jak się nie dowiemy czy rzeczywiście znany biznesmen ma coś obiecane? Głównie dlatego, bo żaden poważny polski biznesmen nie uwierzy żadnemu politykowi w nic, w co trzeba zaangażować więcej niż 20 zł! Wszyscy pamiętają jak władza potraktowała pana Krauze, a jeżeli jego – tak potraktowano jak go potraktowano, to znaczy, że każdego można spuścić bez wynagrodzenia, a jeszcze prościej umoczyć. Biznes się po prostu brzydzi politykami, z perspektywy biznesmena – kontakt z politykiem jest niczym innym jak stratą czasu, czyli kosztem! Kosztów w biznesie się unika.
Jest to bardzo pouczająca historia, albowiem pokazuje nam, co to znaczy jak dane przedsiębiorstwo ma realnego właściciela, jest to niezwykle wymowne, albowiem inne wielkie tytuły w prasie krajowej i generalnie nasze media – w tym elektroniczne są w rękach wielkich koncernów zagranicznych, które realizują u nas swoje strategie biznesowe i być może w momencie kryzysu mogłyby działać na rzecz podmiotów zewnętrznych – zorientowanych na nasz kryzys. Takiego rozwoju sytuacji nie można wykluczyć, albowiem jak pokazuje obecna debata o wolności mediów w Wielkiej Brytanii – nie ma czegoś takiego jak niezależny ponadnarodowy koncern medialny. Zawsze tam gdzie są media – jest zainteresowanie polityków, a to powoduje różne sytuacje, w tym tak dziwne jak rzekomo w Polsce – z fałszowaniem legitymacji dziennikarskich przez służby specjalne i podszywanie się przez agentów pod dziennikarzy – fotoreporterów.
Pismo w dotychczasowym kształcie było błędem, może jego nowa osłona przysłuży się nieco obiektywniej dla naszej debaty publicznej. O ile w ogóle w naszej przestrzeni medialnej jest miejsce dla tego typu czasopisma, albowiem konkurencja jest raczej znaczna i konkuruje się głównie o czas czytelników. Może się okazać, że media w grupie będą wymagać konsolidacji a konkurencja poszczególnymi markami – w rodzinie marek prasowych jednego wydawcy nie ma sensu, albowiem w dobie kryzysu czytelnictwa i rozwijania się nowych kanałów dotarcia – należy postawić właśnie na media elektroniczne.