- Polityka
Kampania prezydencka wkracza w przed ostatnią prostą
- By krakauer
- |
- 26 kwietnia 2015
- |
- 2 minuty czytania
Kampania prezydencka wkracza w przed ostatnią prostą. Przed nami kolejny długi weekend, potem w kolejnym tygodniu głosowanie. W międzyczasie pojawi się w naszym kraju kilka wydarzeń, które będą miały znaczenie w tych wyborach, w tym m.in. odbędzie się coś na Westerplatte, które bardziej kojarzy się z rozpoczęciem wojny niż z jej zakończeniem.
Do tej pory w zasadzie wszyscy kandydaci byli równie nudni, w tym znaczeniu, że nikt nie przedstawił niczego na tyle interesującego, żeby to było warte uwagi. Co więcej, nikt z nich nie przedstawił nam niczego takiego, co miałoby znaczenie systemowe. Chyba, że na poważnie bierzemy pod uwagę problemy, które nie istnieją, albo np. antysemickie nawoływania niektórych kandydatów, których sam fakt kandydowania jest hańbą dla naszego społeczeństwa.
Wbrew pierwszemu wrażeniu, te wybory są o wiele trudniejsze niż by się to mogło wydawać, ponieważ – obowiązują w nich zupełnie inne reguły niż w poprzednich. Różnica, w jakości pomiędzy kandydatami, oczywiście w kontekście politycznym jest tak szokująca, jak nie była nawet w okresie lansowania przez niektórych kandydatów wkładek do butów. Dzisiaj prawie wszyscy kandydaci przeważnie lansują, co najwyżej siebie, nie stać ich intelektualne zaproponowanie czegokolwiek wartościowego systemowi i społeczeństwu. Co jest już abstrakcyjnie przerażające, nawet gdybyśmy zsumowali prezentowane recepty na przyszłość przedstawiane przez wszystkich kandydatów to i tak, nie obejmiemy nawet połowy spraw publicznych najwyższej wagi w naszym kraju. Oczywiście można się upierać przy wąskich kompetencjach prezydenta, jednakże bądźmy realistami. Rzeczywistość jest na tyle wymagająca, że wszyscy kandydaci już dawno oferują nie tylko wąskie program współdziałania z rządem, ale przede wszystkim kluczowe rozwiązania, które wedle nich są najważniejsze dla państwa.
Dla wielu te wyboru od początku są wyborami ze wskazaniem. Nie trzeba być politologiem, wystarczy włączyć niektóre z głównych kanałów telewizyjnych w tym kraju i bardzo łatwo można się przekonać, kto jest jedynie słusznym kandydatem systemu. Jednak takie są zasady demokracji, w której polityka to zawsze gra zespołowa. Te wybory są o tyle ciekawe i interesujące, że to najpowszechniej rozumiane wybory przez społeczeństwo, ponieważ głosuje się na konkretne nazwisko. W normalnych warunkach powinna to być prawdziwa uczta demokracji i jej wielkie święto, jednak w naszym przypadku doszło do tak niesłychanie znacznych przekłamań na masową skalę, w swojej istocie ograniczających percepcję głosujących, że wybór realizowany w kategoriach koniecznego dialogu konkurencyjnego, jaki zapewnia pluralizm jest po prostu niemożliwy. Polacy są skazani po raz kolejny na wybór mniejszego zła. Przy czym wcale nie jest powiedziane, że nie jest to wybór negatywny. Być może wielu będzie miało problem, żeby to właściwie zrozumieć, ale system nie wymaga od nikogo rozumienia, system wymaga oddania głosu. To wszystko, czy też może to aż tyle?
Niektórzy stawiają się ponad rzeczywistością – uznając, że mają dość obecnej rzeczywistości i nie chcą w niej uczestniczyć, uznając się za pokrzywdzonych przez rzeczywistość, na tyle, żeby odmówić w niej udziału. Oczywiście nie znamy wszystkich konsekwencji swoich decyzji, a przy naszej ordynacji istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, wręcz graniczące z pewnością, że nieoddanie głosu może w postaci zagregowanej przekładać się na wzmocnienie innych głosów oddanych na kandydata, który stanowi największe zagrożenie. Niegłosujący muszą się z tym liczyć, taka jest natura tego systemu, nie da się z nim wygrać przy użyciu jego reguł.
Wielu chciałoby, żebyśmy myśleli, że jesteśmy na ostatniej prostej w tej kampanii. Jeżeli są jakieś trupy w szafie, to raczej już zostaną na rzeczywistą ostatnią prostą, jaką będzie druga tura. Jednakże to będą już w rzeczywistości nowe wybory, pomiędzy dwoma rzeczywistymi i równymi sobie kontrkandydatami. Sondaże wskazują, że niespodzianki raczej nie będzie, w drugiej turze spotkają się obaj kandydaci cieszący się największym poparciem. Z narastającą uwagą będziemy obserwować, czy wówczas coś nowego zaproponują?
Druga tura na pewno zmieni tą nudną kampanię wyborczą w coś o wiele bardziej ożywionego i przede wszystkim, na co wypada ciągle mieć nadzieję także merytorycznego. Być może dwóch panów porozmawia pomiędzy sobą na temat Polski, naszej przyszłości i w ogóle sposobu pojmowania naszej podzielonej i bezalternatywnej rzeczywistości. Nie można jednak zbyt wiele wymagać, ale jeżeli ma polać się krew w trakcie tej kampanii, to miejmy nadzieję, że wydarzy się to właśnie w drugiej turze. Polska jest warta tego, żeby chociaż dwóch kandydatów stoczyło o nią realny bój. Na ile to będzie wybór elit, a na ile to będzie wybór dokonany przez społeczeństwo to się dopiero okaże. Smutne jest to, że to wybór negatywny, w którym chodzi o to, żeby wybrać mniejsze zło.