- Ekonomia
Nie ma jeszcze globalnego porozumienia naftowego
- By krakauer
- |
- 18 kwietnia 2016
- |
- 2 minuty czytania
Doha, stolica Kataru gościła najważniejsze osoby w globalnym handlu ropą naftową. W sumie było reprezentowane co najmniej 60% globalnego potencjału wydobywczego. Motorem przedsięwzięcia byli Rosjanie. Celem spotkania było zamrożenie wydobycia na poziomie ze stycznia tego roku, co samo w sobie pozwoliło na podniesienie cen surowca o około 20-30% w okresie przed spotkaniem. Negocjacje zakończyły się w Niedziele, a w poniedziałek odnotowano spadki ceny ropy o około 5% z tendencją do pogłębiania się.
Formalną przyczyną braku porozumienia była postawa Iranu, który nie zgodził się na udział w tak niesłychanie intratnym kartelu, tłumacząc to tym, że stara się właśnie zapewnić sobie miejsce na globalnych rynkach, z których został wypchnięty przez wieloletnie międzynarodowe sankcje. Postawa Iranu dosłownie „wygłodzonego” zysków z ropy powoduje, że dzisiaj sprzedając tyle ile są w stanie i tak mają o wiele więcej, niż dosłownie prawie zero jakie mieli wczoraj. Chodzi o to, że z perspektywy Teheranu przez jakiś czas, każda kwota uzyskiwana z eksportu ropy naftowej to wielka wygrana. Ceny już raczej nie spadną, chyba żeby rzeczywiście wszyscy zaczęli wydobycie na maksimum możliwości, jednak popyt jest ograniczony bo już nie ma gdzie składować nadmiarów paliwa. Dlatego po jakimś czasie, ponownego nasycenia się rynku – ropa będzie drożeć i Irańczycy doskonale o tym wiedzą, że wówczas będą mieli kolejne korzyści, sprzedając już na swoich warunkach, taki udział w rynku jaki uda się im zdobyć obecnie dzięki taniej ropie.
Arabia Saudyjska ma problemy budżetowe, agencje ratingowe obcinają jej rating. Wedle różnych szacunków, zasobów finansowych, tych które ma oficjalnie może jej starczyć na 4-5 lat. W interesie Saudów jest pompowanie jak największej ilości ropy po każdej cenie, ponieważ ropa saudyjska jest bardzo tania w wydobyciu. Oczywiście są pola i szyby droższe w eksploatacji, jednakże w uśrednieniu – to jest kraj mający najniższe koszty wydobycia i oczywiście tak gigantyczne złoża ropy, że nie muszą się przejmować perspektywą spadku wydobycia. Chodzi o to, że eksportując jak najwięcej – monopolizują rynek. W ten sposób nie robią miejsca dla konkurencji, ponieważ sami wychodzą naprzeciw ze swoją ofertą. Ma to dla nich olbrzymie znaczenie, głównie dlatego ponieważ przy ich skali produkcji każdy klient jest cenny. Dodatkowo samemu zajmując rynek, ograniczają możliwości wejścia na rynek konkurentów, w tym konkurentów politycznych – chodzi oczywiście o Iran, postrzegany w Arabii Saudyjskiej jako główne zagrożenie.
Rosja ma w tym zakresie swoje własne interesy, chce eksportować jak najwięcej i po jak największej cenie. Jednak produkcja rosyjska nie jest tak ekonomiczna jak produkcja saudyjska, wydobycie kosztuje więcej, ale uwaga – w Rublach, przez co jest ono bardzo elastyczne cenowo, bo sprzedaż występuje głównie w Dolarach i w Euro. Dla Rosji optymalną ceną jest 70 USD za baryłkę, ponieważ jest to cena, w której jeszcze nie opłaca się zwiększać produkcji ze źródeł niekonwencjonalnych ropy w USA. To jest bariera ograniczająca efektywnie wzrost cen, przy założeniu że sytuacja na Bliskim Wschodzie nie zwariuje bardziej.
Dominująca większość zachodnich komentatorów jest zdania, że za niedługo będzie „Doha 2”, chociaż na tym spotkaniu nie ustalono daty ewentualnego kolejnego spotkania, jednakże same rozmowy o rozmowach – to już jest coś, co opłaca się wszystkim, bo na tym zyskują wszyscy producenci ropy naftowej. Dlatego przeprowadzenie kolejnego spotkania jest oczywistością i to względnie w bliskim czasie.
Na sytuacji oczywiście korzystają kraje importujące ropę naftową, jednakże to nie jest tak, że niskie ceny mają dla nich tylko pozytywne rezultaty. Jeżeli już to w USA i innych krajach, które stosują zasadę taniej, nisko opodatkowanej dystrybucji pochodnych ropy naftowej. Tam rzeczywiście zwiększona mobilność po niższych cenach przekłada się np. na zyski w procesie logistycznym, które są na tyle znaczące, że mogą pomagać zmniejszać zaległe należności jak i inwestować w innowacje, zmniejszające uzależnienie od ropy w przyszłości. W Unii Europejskiej, która sztywno nakłada podatki i akcyzę od ilości paliwa – to ma bardzo ograniczony efekt, ponieważ spadek cen paliwa jest stosunkowo niewielki. Jednakże na tyle istotny, że mniejsze wydatki na to jedno z najpowszechniejszych dóbr, kupowane dosłownie wszędzie – powoduje deflację w strefie Euro i podobne zjawiska dla walut silnie ze strefą Euro powiązanych. Europejski Bank Centralny właśnie dlatego narzeka na deflację i pompuje w gospodarkę pieniądze. Narodowy Bank Polski nie może tego zrobić, ponieważ mamy zabezpieczenia konstytucyjne niepozwalające na prowadzenie polityki drukowania pieniądza bez pokrycia na potrzeby długu sektora publicznego.
Wnioski są niejednoznaczne, otóż w dłuższej perspektywie cena ropy naftowej na pewno będzie rosła. Tego typu działania jak to spotkanie powodują, że cena ropy będzie rosła również w perspektywie średniookresowej, a przynajmniej, że będzie wyrażała taką tendencję. Wówczas w perspektywie krótkookresowej wszystko się może zdarzyć, wystarczy tylko jakaś kolejna rewolucja, wojna, albo duży zamach terrorystyczny, czy też chociażby spekulacje co do stabilności władzy głównych państw na Bliskim Wschodzie. Na pewno Irak jest miejscem, o które będzie toczyła się dalsza walka globalnych potęg. Mówimy o produkcji około 4,5-5 mln baryłek dziennie – to trzeci producent ropy naftowej w tej chwili na świecie i to bez liczenia złóż, nie będących pod kontrolą rządu w Bagdadzie. Jeżeli zdarzy się tam jakaś kolejna destabilizacja ograniczająca produkcję, to konsekwencją mogą być silne krótkookresowe wahania cen. Osobną kwestią jest popyt, który w Azji będzie nadal rósł, warto pamiętać, że Chiny odnotowują spowolnienie wzrostu gospodarczego, a nie jego spadek!
Kwestią zasadniczą i nie budzącą żadnych wątpliwości, jest to, że sztuczne podtrzymywanie poziomu cen ropy naftowej opłaca się wszystkim producentom. Nawet w USA, jeżeli chodzi o branżę paliw ze źródeł niekonwencjonalnych, bardziej opłaca się wydobywać mniej przy wyższym poziomie cen, ponieważ nie ma wówczas zabójczej konkurencji, a koszty mają wysokie. Możemy być spokojni o to, że państwa eksportujące ropę naftową stosunkowo szybko znajdą sposób na podwyższenie cen przeciętnych. Szokiem dla świata na pewno byłoby zniesienie zakazu eksportu ropy naftowej z USA, jednak na to się nie zapowiada – nawet w TTIP.