- Ekonomia
Jaki sens ma straszenie kryzysem?
- By krakauer
- |
- 12 sierpnia 2012
- |
- 2 minuty czytania
Oczekujemy expose premiera, które ma nastąpić po parlamentarnych wakacjach. Będzie to kolejne “epokowe”, zapewne bardzo ciekawe przemówienie pana Donalda Tuska, które ma tylko jeden cel – stanowić cezurę czasową pomiędzy jednym okresem nic nie robienia rządu a kolejnym okresem prób podejścia do reform. Od niedawna zapanowała moda na mówienie społeczeństwu prawdy, bez jednoczesnego wyjaśniania przyczyn stanu, w jakim się nagle znaleźliśmy. Wymagałaby tego hurra optymistyczna retoryka zielonej wyspy, albowiem dysonans pomiędzy jeszcze świeżym sukcesem gospodarczym a obecną smutną rzeczywistością może zbić z nóg nawet największych optymistów.
Dotychczas propagandę sukcesu motywowano nie bez cienia racji w ten sposób, że mówiąc i myśląc pozytywnie skłaniamy cały system – całe społeczeństwo do powielania tych schematów, a zatem samospełniająca się negatywna przepowiednia, w której zjadalibyśmy własny ogon oddalała się mimowolnie spychana falami porywającego optymizmu rządzących i licznych komentatorów. Premier w jednym z przemówień powyborczych, dla potrzeby uzasadnienia oszczędzania nagle przestawił wajchę, ostro w drugą stronę doprowadzając do gwałtownego wprowadzenia nowej retoryki, zgodnie, z którą głównie tylko dzięki jego wysiłkom jakoś dajemy sobie radę, aczkolwiek pomimo tych tytanicznych starań musimy przygotować się na to, że czeka nas okres gorszy, biedniejszy, mniej syty.
Straszenie kryzysem jest bardzo wygodne, zwłaszcza, gdy kryzys traktuje się, jako coś zewnętrznego, obcego, co “nadchodzi”, a to nadejście jest nieuchronne. W tym kontekście oczywiście jest się zwolnionym z odpowiedzialności za efekt, wystarczy jedynie mówić o przytłoczeniu kryzysem, co rozgrzesza większość naszych nieudolności i problemów wynikających z bierności, niedostrzeżenia lub po prostu zmarnowania szans. W zasadzie taki kryzys może być bardzo wygodnym batem na społeczeństwo, albowiem umożliwi uzasadnienie całego szeregu niepopularnych posunięć powodujących, że “grupa trzymająca kasę i władzę”, będzie miała tej kasy i tej władzy jeszcze więcej.
Może chodzi po prostu o to, żeby móc dokonać wielkiego skoku ponad przepaścią dzięki mechanizmom zapisanym w naszym prawie? Przekroczenie progów ostrożnościowych zrodzi imperatywne uprawnienia dla rządu w zakresie oszczędności prowadzących do zrównoważenia budżetu. W pewnym sensie taki przymus zwolni rządzących z odpowiedzialności za tłumaczenie społeczeństwu konieczności reform i wyrzeczeń a w konsekwencji zmniejszy ryzyko spadków w sondażach. Dlatego straszenie kryzysem jest bardzo wygodne, albowiem zawsze będzie można powiedzieć – “a nie mówiliśmy!” Ostrzegaliśmy, próbowaliśmy, robiliśmy wszystko, co było możliwe, a tu niestety nadszedł ten straszny kryzys i nie mamy wyjścia, musimy ciąć wszystkie możliwe wydatki, oczywiście poza obsługą zadłużenia, gdyż to groziłoby pogorszeniem ratingów i obniżeniem pozycji międzynarodowej na świecie… Wiadomo, że najlepsze interesy robi się albo na wojnie, albo podczas kryzysu. Będzie można w imię ratowania ojczyzny dokonać wielu wspaniałych prywatyzacji, albowiem nic bardziej nie pomaga w gospodarce niż prywatna własność środków produkcji, przecież trzeba efektywnie wyręczać państwo.
Scenariusz wielkiego skoku liberałów na państwową kasę, pod płaszczykiem konieczności wywołanych kryzysem jest wielce prawdopodobny. Przecież już u zarania III RP było podobnie, już wówczas chciano o wiele więcej, ale niestety nie udało się położyć łapsk na najwspanialszych kąskach majątku narodowego. Dlatego jak okazja sama się stworzy, trzeba być głupcem, żeby z niej nie skorzystać, dobrze wiedzą to wszyscy ci, którzy właśnie ostrzą szpony i zęby na nasz póki, co państwowy majątek narodowy. Nie jest tajemnicą, że na rynku istnieją duże sumy niewykorzystanego kapitału zdolnego do uruchomienia natychmiast, gdy pojawi się okazja. Zresztą chętnych z zagranicy także nie zabraknie, wystarczy tylko stworzyć sztuczną sytuację, w której trzeba będzie pokryć jakiś nagły deficyt lub zapłacić papiery o danym terminie zapadalności i Polska znowu będzie prywatyzacyjnym eldorado, w zasadzie na miarę nieosiągalną dla inwestorów z zachodu.
Następne wybory wypadną w szczycie kryzysu lub tuż po. Będzie to kluczowe dla obecnie rządzących, aby mogli wykazać, że swoimi konsekwentnymi i dobrze zaprogramowanymi działaniami osiągnęli sukces ratując Polskę i dobrobyt Polaków, nic w tym nie będzie bardziej pomocne jak masowa prywatyzacja, ścięcie wydatków i ciągłe powtarzanie, że to wszystko w imię tych, którzy są “tu i teraz”. Jeżeli się to uda przeprowadzić to chwała rządzącym, albowiem stworzy to nowe możliwości dla społeczeństwa, jednakże czy była to najwłaściwsza droga, umożliwiająca uzyskanie największej efektywności – to już nam pokaże historia. W każdym bądź razie nieudolne rządy prawicy w Polsce albo zakończą się rewolucją, albo pełnym zniewoleniem ogłupionego społeczeństwa, inaczej się nie da rządzić, zwłaszcza, jeżeli zabraknie na rosół dla wszystkich.