- Ekonomia
Jak zwiększyć zatrudnienie w Polsce?
- By krakauer
- |
- 23 października 2012
- |
- 2 minuty czytania
Problem bezrobocia zaczyna przypominać smutny okres początku minionej dekady, kiedy to mówiło się w kraju o blisko 20 % stopie bezrobocia, obecnie jesteśmy przed zbliżeniem się do bariery 15%, przy czym wszyscy mają świadomość, że szara strefa dotychczas amortyzująca nasz rynek pracy obecnie dramatycznie się kurczy ze względu na ogólne spowolnienie w gospodarce. Oznacza to, że do wyników oficjalnie podawanych przez statystykę publiczną należy dodać swobodnie kilka procent, dopiero wówczas można mówić o uzyskaniu całkowitego obrazu. Realnie nie zdziwmy się, że na koniec 2013 roku będą rejony kraju gdzie bezrobocie sięgnie 50% a ogólnie przekroczymy poziom 20%. Niestety takie są smutne realia gospodarcze naszego kraju, przy czym musimy brać po uwagę to, że dominująca część społeczeństwa nie ma żadnych oszczędności a dodatkowo jest zadłużona na mniejsze lub średnie kwoty.
Brak ruchu w gospodarce powoduje, że nasze towary nie są sprzedawane na zachodzie, konsumpcja w kraju także spada, ze względu na chory system podatkowy zakładający nadzwyczajne opodatkowanie wszystkiego, co się sprzedaje na rynku wysokimi podatkami pośrednimi z wyjątkiem transakcji finansowych, które są chronione w interesie zachodnich inwestorów kapitałowych. W efekcie, społeczeństwo polskie chcąc kupić cokolwiek, musi się liczyć z koniecznością odprowadzenia nadzwyczajnie wysokich podatków, w tym nieszczęsnego 23% VAT-u, który już stał się symbolem nieudolności w prowadzeniu polityki podatkowej obecnej ekipy. Zduszaniu konsumpcji towarzyszy zmniejszanie siły nabywczej ludności poprzez symboliczną indeksację rent i emerytur, śladowe zwiększanie świadczeń społecznych oraz zupełny brak aktywności państwa na polu wynagrodzeń, psutym majstrowaniem przy płacy minimalnej. Od dawna zapowiadane zróżnicowanie jej wysokości w poszczególnych regionach kraju jakoś nie następuje, a rząd nie robi nic żeby ulżyć pracodawcom w składkach obciążających koszty pracy, jak również nie wspiera w żądaniach płacowych pracowników. W efekcie mamy to, co mamy – wolny rynek, w najgorszym krwio-pijczo-kapitalistyczno-złodziejkim wydaniu, gdzie pracujemy coraz więcej, za coraz mniej, albowiem inflacja pożera nasze podwyżki zanim one zdążą wyrównać jej negatywny wpływ na naszą siłę nabywczą. Elastyczność rynku pracy to mit, który szkodliwie rozumiany może doprowadzić do popsucia znacznej części umów, folgując pracodawcom w pracownikom w ponoszeniu ciężarów na finansowanie potrzeb państwa.
Jednakże to nie wszystko – swoje do koszyczka dokłada także nasz nonsensowny system, zorientowany na podejrzliwość w najlepszym carsko-stalinowskim stylu, przedsiębiorcy poświęcają olbrzymią ilość czasu (czytaj płacą księgowym) za operowanie na papierkach, żeby zgadzać się z deklaracjami do VAT, wszelkimi odliczeniami i całą fikcją tego chorego systemu. W efekcie sporo osób w naszej gospodarce nie produkuje niczego, ale służy, jako pomoc księgowa – niezbędna warstwa administracyjna w nawiązywaniu kontaktów z administracją podatkową. Jest to chore i dusi naszych przedsiębiorców, ograniczając efektywność. Już samo pilnowanie terminów wpłat zaliczek na poszczególne podatki lub para podatki – wymaga przynajmniej poświęcania uwagi. Nie ma możliwości na swobodę i po prostu zajęcie się działalnością operacyjną. Przedsiębiorca nie zatrudnia, zatem pracownika, który pomógłby mu rozwinąć skrzydła, tylko płaci na biuro, gdzie pani Kasia, Wiesia, Ania lub inna – wypełnia idiotyczne formularze, sprawdzane przez inną kobietę w urzędzie położonym kilka ulic dalej, a całość tylko po to, żeby trzymać przedsiębiorcę w ryzach, – co i tak nie uniemożliwia wyłudzeń, oszustw i kombinowania, czego dowody można bez problemu znaleźć nawet w Internecie – obserwując ogłoszenia o „kosztach, które są do odstąpienia”. Naprawdę dusimy przedsiębiorców, więc nie dziwmy się, że nie zatrudniają, a jeżeli wszyscy działają poniżej swojego poziomu ze względu na nonsensy administracyjne, to nie ma, co się dziwić, że bezrobocie rośnie. Szybkie cięcie – podobne do zastosowanego przy In vitro, znoszące większość nonsensów i upodabniające nasz model podatkowy do najlepszych wzorców np. z Luksemburga – powinno dać po pewnym okresie turbulencji, – po którym przedsiębiorcy uwierzą, że mogą, a zarazem administracja nauczy się funkcjonować w nowych realiach – wiele nowych miejsc pracy, czym powinno się udać zahamować falę zwolnień.
Oczywiście likwidacja barier administracyjnych to nie wszystko, nie będziemy nawiązywać do niedawnej debaty gospodarczej pewnej partii opozycyjnej – poświęconej właśnie bezrobociu, ani do cudotwórczych pomysłów lidera ruchu swojego imienia, albowiem obiecanie stworzenia miliona miejsc pracy w naszym kraju po prostu nie jest możliwe. Trzeba przede wszystkim zreformować cały system pośrednictwa pracy w ten sposób, żeby był on dostosowany do niesienia pomocy adresowanej indywidualnie do poszczególnych osób. Idea naborów do pracy na zachodzie jest dyskusyjna, albowiem to nic innego jak krzyk rozpaczy, z pewnością o wiele rozsądniej byłoby odpowiednio przekwalifikowywać ludzi, jednakże na to trzeba ich chęci, pieniędzy i w ostateczności miejsc pracy gdzie zostaną zatrudnieni. W naszych realiach nie ma bodźców z gospodarki, albowiem przedsiębiorcy się duszą pod naporem administracji, a rynek ich nie rozpieszcza. Dlatego też, faktycznie pomysł wyselekcjonowania gmin o najgorszym stanie rynku pracy i skierowania tam specjalnego wsparcia jest pomysłem dobrym, najlepiej, jeżeli miałoby to charakter wspierania przedsiębiorców produkujących na danym terenie miejsca pracy adresujące swoją produkcję – poza daną przestrzeń, wówczas byłaby szansa na zmianę w wyniku tego typu interwencji specyfiki lokalnej przestrzeni społeczno-gospodarczej.
Docelowo jednak liczą się działania adresowane do ogółu, albowiem tylko poprzez wspieranie wszystkich, którym potrzebna jest pomoc możemy uniknąć rozwoju triumfu biedy i głodu, o który niezwykle łatwo jest w Polsce, ponieważ bariera chroniąca ludzi „spinających swoje budżety” od wypadnięcia poza nawias ekonomiczny społeczeństwa jest niesłychanie cienka, wręcz przeźroczysta. Państwo powinno pomyśleć o zmianie paradygmatu polityki społecznej i mówiąc w skrócie – podwyższyć i inaczej adresować wypłacane zasiłki. Kwestie socjalne zakładające wsparcie dla potrzebujących ze względu na dramatyczne sytuacje życiowe to jedno, natomiast dotychczasowa polityka rynku pracy – polegająca na wypłacaniu głodowego bezrobocia jest chora i musi ulec zmianie. Świadczenie w wysokości poniżej tysiąca złotych uniemożliwia egzystencje i przetrwanie dorosłemu człowiekowi, zwłaszcza, jeżeli ma na głowie rodzinę. Trzeba sobie powiedzieć zupełnie otwarcie 700-900 zł „bezrobotnego” to skandal i zaklinanie rzeczywistości przez bogatych decydentów z Warszawy, przyzwyczajonych do wydawania na jeden obiad po sto kilkadziesiąt złotych od osoby! Niestety nie da się za takie pieniądze funkcjonować, abstrahując już od kwestii, że osoby długotrwale bezrobotne nie mają możliwości egzystencji poza pomocą socjalną scedowaną na samorządy. W efekcie system bilansuje się kosztem ludzi uczciwych, albowiem korzystają na nim ci, którzy nie są skłonni podjąć się pracy lub nadużywają systemu pracując na czarno lub wyłudzają opłatę świadczeń społecznych.
Eliminacja patologii i po prostu przegląd osób uprawnionych do zasiłków i świadczeń powinien w znacznej mierze wyczyścić system, docelowo jednak warto pomyśleć o takiej zmianie systemu, żeby oszukiwanie na składkach było niemożliwe. Można to osiągnąć poprzez ujednolicenie wszystkich ciężarów i nazwanie ich po imieniu podatkiem, a nie wpłatami na kolejne subfundusze, poprzez które finansuje się określone zakresy zadań państwa. Jedno jest pewne – nasz system wymaga uproszczeń i ułatwień oraz stanowczości. Jeżeli stworzymy warunki, w których nie będzie się opłacało oszukiwać państwa ani eksploatować pracowników, to warto zaufać ludziom. Trzeba pamiętać także, że rynek pracy reaguje po pewnym czasie, czyli bodźce aplikowane dzisiaj dadzą efekty po jakimś czasie, nie ma tu natychmiastowych sukcesów, chyba, że rząd zdecyduje się na program robót publicznych w najbardziej zagrożonych ubóstwem gminach.