• 16 marca 2023
    • Polityka

    Jak połączyć lewicę kawiorową z lewicą konopi?

    • By krakauer
    • |
    • 19 lutego 2012
    • |
    • 2 minuty czytania

    Problem współczesnej polskiej lewicy wynika z upadku jej idei w wyniku zaprzepaszczenia szans i wyczerpania się dotychczasowej organizacji na lewicy. Nie byłoby problemu, gdyby nie fakt, że ta upadła organizacja uznaje się za monopolistę w dzierżeniu „idei lewicowej”, a także za uprawnioną do tego jest uznawana przez dominująca większość przedstawicieli „Salonu”.

    W wyborach parlamentarnych wyłoniła się nowa lewica, niebędąca partią a jedynie ruchem oddolnym wskrzeszonym ze zlepku idei lewicowych przez sprytnego i zamożnego biznesmena.

    Oba twory polityczne ten pierwszy zastały w swojej niemocy i ten nowy – niezdolny do skutecznego działania ze względu na brak doświadczenia i nikłość potencjału – przyglądają się sobie uważnie, albowiem łączy ich problematyka, poglądy i przekonania a także, co jest w tym wszystkim najważniejsze – obie odwołują się do tego samego elektoratu.

    Lewica stara jest mocno wypaczona w swoich działaniach, jednakże niczym stary lew zdolna jest jeszcze wydać z siebie głośne pomruki, – które zwracają uwagę wszystkich zwierząt na sawannie. Młoda lewica, nie bardzo jeszcze wie jak się na salonach obyć, popełnia serie błędów i nie do końca potrafi zdefiniować swoje główne przesłanie, – które adresuje do swojego otoczenia konkurencyjnego i odbiorców w elektoracie. Bardzo trudno jest jednoznacznie zrozumieć, o co nowej lewicy chodzi, być może na pewno jak każdej organizacji o przetrwanie i przekształcenie się w fazie dojrzałości w istotny mechanizm politycznego nacisku. Bezwzględnie zachowanie tożsamości, własnej marki i zdolności do samookreślenia się na polskiej scenie politycznej, to jest to, do czego nowa lewica dąży i z czego łatwo nie zrezygnuje. Zresztą czyniąc inaczej, ludzie ci po prostu popełniliby polityczne samobójstwo – tylko ucieczka do przodu i tylko i wyłącznie silna walka i rozpychanie się łokciami mogą spowodować, że jako byt polityczny – wyłonią się z politycznego niebytu – „piany społecznego niezadowolenia.

    Nowa lewica wynika z kontestacji wielu zagadnień, które kontestować należy, nie powinno się i czasami nie wolno – albowiem uderza się w ten sposób w interes państwa. Doskonale te sprawy rozpoznaje stara lewica i dlatego poniosła porażkę wyborczą, ponieważ ludzie – a raczej ludzie kierujący się w życiu stosunkowo nowoczesnym światopoglądem – chcieli zmiany, większej wyrazistości i przełamania schematów skostniałych i zabetonowanych przez „salon” III RP. Stąd wywieszając na sztandarach proste, banalne hasła osiągnięto wynik tak dobry – w znacznej mierze mobilizując elektorat dotychczas albo niegłosujący w ogóle, albo głosujący pierwszy raz.

    Stara lewica ze zdziwieniem odnotowała porażkę, fasadę zmieniła – wracając do starych sprawdzonych wzorców i ludzi, jednakże nie może przebić się z retoryką, – na którą nie tylko nie ma już monopolu, ale która wygląda dziwnie, jeżeli wypowiadają ją usta napęczniałe od czerwonego kawioru. Nikt się nie da nabrać na lewicowość działaczy poruszających się luksusowymi samochodami. Ludzie utrzymujący się z pracy własnych rąk, a nie z kapitału bardziej widzą swoich reprezentantów w przedstawicielach buntowników z nowej lewicy niż w tych, którzy dla popularności gotowi byliby nawet sztandar na salę ponownie wprowadzić!

    Stara lewica ma męża opatrznościowego, który z racji dużej popularności i autorytetu – może publicznie przedstawiać swoje poglądy, licząc na posłuch wśród elektoratu – traktującego go za jedną z najbardziej udanych emanacji lewicy.

    Młoda lewica ma nowego lidera, który aspiracjami sięga tam skąd mąż opatrznościowy starej lewicy ze względu na wymogi Konstytucji musiał odejść – nie będzie tu zatem odwołania do autorytetów, lub nawet przeszczepienia męża opatrznościowego ze starych środowisk na nowe. W interesie nowej lewicy jest „uśmiercenie” wszystkiego, co się ze starą lewicą, a zwłaszcza z jej największymi sukcesami kojarzy.

    Nowa lewica nie potrzebuje od starej i jej środowiska – niczego i nikogo, ponieważ wychodzi do elektoratu z zupełnie inną propozycją i zupełnie inną obietnicą niż stara lewica. Stara lewica rezerwowała sobie prawo wyrażania interesów „dołów społecznych”, ludzi utrzymujących się z pracy swoich rąk, gorzej wykształconych, niedołężnych, nie do końca zorientowanych w realiach i wymaganiach nowego systemu społeczno-gospodarczego naszego kraju. Mniejsza z tym, czy rzeczywiście reprezentowała interesy tychże grup społecznych, ważniejsze jest stwierdzenie, że wśród nich nie ma już zapotrzebowania na reprezentację polityczną, – która nie ma alternatywy. Obecnie Polacy domagają się od swoich przedstawicieli czegoś więcej. Stary elektorat lewicy, myśli już głównie o emeryturach – nie do końca sobie uświadamiając, że ich wypłata jest zagrożona. Stara lewica jak przez ostatnie lata nadal nie zauważa najważniejszych społecznych problemów, niezadowolenia ludzi z państwa i niechęci do jego instytucji – zwłaszcza tych, które coś każą, ograniczają prawa lub mogą coś zabrać. Nieumiejętność zrozumienia, że na skutek konsumpcjonizmu obywatel stał się klientem państwa, a ściślej jego administracji świadczącej – totalnie pogrążyła starą lewicę – czyniąc ją niereformowalną i w istocie szkodliwą dla idei lewicowej. Nie może istnieć partia, która się odcina od swoich korzeni, która kpi w żywe oczy z ideologii, która nie uznaje sprawdzonych i aktualnych paradygmatów klasowych! Ludzie odwołują się do znanych im jedynie z języka potocznego pojęć, pragnąć żeby ktoś na nowo zapełnił je treścią – odpowiednio skrojoną do realiów współczesnego świata, ale odwołującą się do starych i sprawdzonych praw walki klas i praw ludu pracującego! Tego nie ma, tego nikt nie potrafi odpowiednio opakować i sprzedać. W miejsce tej próżni doskonale weszła nowa lewica, oferując to, czego chcą ludzie – jednakże po bliższym przyjrzeniu się okazuje się, że jest to tylko i wyłącznie samo opakowanie – bez treści.

    Niestety nowa lewica nie oferuje niczego, – czego potrzebują ludzie dla rozwiązania swoich zasadniczych problemów. Nie mają ogólnego pomysłu na państwo, a różnego rodzaju działania eventowe w rodzaju domagania się legalizacji narkotyków – trudno uznać za działania pro państwowe. Nie mają i co więcej nie będą mieli do zaproponowania niczego rewolucyjnego w sferze socjalnej, albowiem ludzi ci z liderem na czele – przeważnie oddani są paradygmatowi wolnego rynku, konkurencji i tego całego liberalnego zła, które doprowadziło świat do obecnego kryzysu. Dlatego też żadne rewolucyjne w konstrukcji rozwiązania społeczne i rynkowe nie wyjdą z ław poselskich nowej lewicy, nie należy tu oczekiwać nowej formuły funkcjonowania społeczno-ekonomicznego kraju. Bo niby, co mieliby zaproponować? Transseksualność? Homoseksualizm? Antyklerykalność? Przecież to są programy dla nisz, dla mniejszości – dla wąskich grup, które po zagregowaniu dały taki wynik, jaki mogliśmy zaobserwować. Ale nic poza tym, nie ma głębszej treści, co gorsza niektóre pomysły niestety rażą antysystemowością i płytko przemyślanym działaniem – niestety na szkodę państwa.

    Jak w związku z powyższym można w ogóle myśleć o połączeniu tych dwóch tworów politycznych? Teoretycznie idea połączenia jest efektem lęku starej lewicy przed pełną marginalizacją i śmiercią na ołtarzu progu wyborczego podczas kolejnych wyborów parlamentarnych. Doskonale rozumie to jej mąż opatrznościowy, albowiem w obecnej sytuacji politycznej kraju – gdzie opozycyjna partia prawicowa ma program socjalny w istocie ściśle lewicowy – niezwykle jest trudno być oryginalnym i walczyć o wyborcę. Zwłaszcza przy świadomości i przekonaniu do nieuchronności reform, które należy przeprowadzić – nie za bardzo „kąsając” rząd. W tych realiach, zważywszy na zagrożenie socjalną prawicą – właśnie połączenie i nowa formuła, byłyby sposobem na przetrwanie idei lewicowej w tradycyjnej formule politycznej. Zarazem można by w ten sposób definitywnie zakończyć rozdział rodowodowy, stale ciążący całej formacji lewicowej ze względu na pochodzenie z nadania obcej proweniencji.

    Reasumując, do połączenia obu „skrzydełek” ruchu lewicowego niestety nie dojdzie, ponieważ twory te mają genetycznie inne pochodzenie i zupełnie przeciwstawne interesy. Nowa lewica powstała po to, żeby zastąpić starą w sposób jak najbardziej zupełny. Nie ma od tego procesu odwrotu, nie pomoże zmiana logotypu, siedziby, lidera. Wyczerpała się formuła i to widać, to słychać, to czuć… Nikt nie odwróci kijem rzeki jedyne, co może uczynić stary sprawdzony lider – to najszybciej jak się da starać się ułożyć z obecnie rządzącą koalicją – żeby zapewnić sobie i swoim ludziom „apanaże” umożliwiające przetrwanie ekonomiczne a docelowo włączenie się w wielki nurt centralny – gdzie ze względu na mizerię światopoglądową jest miejsce dominującej części tzw. działaczy i środowisk uznających się za lewicowe. Strategia samotnego wilka, jeszcze bardziej lewicującego niż nowa nowocześniejsza lewica – doprowadzi jedynie do dalszej marginalizacji, albowiem oni – mają coś więcej do zaoferowania poza tym, jeżeli tylko zechcą przy pomocy kilku banalnych rozwiązań marketingowych mogą przejąć stare ideały i hasła lewicy odbierając starej lewicy resztki elektoratu. To tylko kwestia woli politycznej i pieniędzy, a ani jednego ani drugiego nowej lewicy nie zabraknie. A to czyją jest w istocie przybudówką i czyje interesy ten twór polityczny realizuje, to już tylko i wyłącznie kwestia wtórna – niemająca znaczenia dla starej lewicy, która im szybciej i ciszej umrze schodząc ze swoim zbankrutowanym logo ze sceny politycznej tym dla niej, dla jej działaczy i dla tego kraju lepiej.