• 17 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Ile jeszcze Polacy wytrzymają? Nie mamy już szosy na Zaleszczyki!

    • By krakauer
    • |
    • 15 marca 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Ile jeszcze Polacy wytrzymają? Ile jeszcze czasu będzie trwała ta porażająca i wysysająca energię życiową Polaków eksploatacja społeczeństwa? Jak długo jeszcze może trwać stan obecny, który kosztuje społeczeństwo nędze i biedę? Dlaczego nawet w okresie kampanii wyborczej nie mówi się o niedoli Polaków w ich własnym kraju? Czy bieda w Polsce jest tematem tabu? Nie można mówić w ogóle o życiu w niedostatku i nędzy?

    Przecież bieda jest współczesną codziennością bardzo wielu Polaków, co najmniej połowa naszego społeczeństwa żyje w niedostatku, zna biedę, na co dzień, nie jako odległy problem slumsów, tylko jako stały problem pustej lodówki i czerstwego chleba, braku śniadania u dzieci w szkole, monotonnych obiadach, czy raczej obiadokolacjach. Polacy są przystosowani do życia w niedostatku od pokoleń, w kraju od niepamiętnych czasów się nie przelewa, brakuje tortu i ciastek dla wszystkich.

    W Polsce nie ma sprawiedliwości ekonomicznej, nie ma sprawiedliwości społecznej i nie ma sprawiedliwości politycznej. O ile takie trzy sprawiedliwości w ogóle, gdziekolwiek istnieją, to na pewno nie jest to Polska. Doszliśmy już do takiego poziomu złożoności spraw, że praca jest czymś unikalnym i racjonowanym. Otrzymanie pracy we współczesnej Polsce wymaga nadzwyczajnego starania się, jak również godzenia się na liczne kompromisy, które często sprowadzają się do pomniejszenia należnych pracownikowi dochodów i praw.

    Minęło 25 lat transformacji, której końca nie widać. Budujemy kapitalizm, bez kapitału i z obcymi kapitalistami. Ten fantastyczny eksperyment kosztował nas prawie trzy miliony ludzi, którzy uciekli na emigrację oraz miliony nienarodzonych dzieci, ponieważ w niesprawiedliwym ekonomicznie i społecznie kraju ludzi nie było stać na ich posiadanie.

    W dniach dzisiejszych mówi się o prawdopodobieństwie kolejnego resetu, jaki miałaby oznaczać wojna z sąsiednim supermocarstwem. Wiele się o tym mówi, ale nie uwzględnia się losu zwykłych ludzi, chyba że chodzi o odmawianie prawa rolnikom, do upominania się o realną krzywdę, której doznają jako najbardziej poszkodowana grupa społeczna na skutkach polityki sankcji wobec Rosji. Nie ma sprawiedliwości elementarnej nawet na podstawowym poziomie. Elita rządząca prowadzi politykę, nie licząc się z interesem znacznej części społeczeństwa, doprowadzając do narażenia bezpieczeństwa narodowego. Oczywiście nie ma w ogóle problemu i nie ma winnych. Warto, żeby Ci jaśnie państwo pamiętali, że nie mamy już w kraju szosy na Zaleszczyki.

    Nie wiadomo ile jeszcze społeczeństwo jest w stanie wytrzymać, sytuacja jest generalnie na tyle stabilna, że jeszcze płynie ciepła woda z kranów, jednakże wielu widzi, że nie będzie ich nigdy stać na własną wannę, a nawet jeżeli to raczej tylko na warunkach pośrednika finansowego od początku, do końca. Przy czym często ten koniec może być bliżej początku niż nam się wydaje, albowiem i stres i choroby cywilizacyjne robią swoje, no a publiczna służba zdrowia robi tylko tyle ile jest w stanie.

    Nie zapowiada się na rewolucję, ponieważ nie ma klasy robotniczej, która miałaby ją przeprowadzić. System jest tak chroniony, że nikomu nie opłaca się podważać jego logiki, ani zagrażać jego bezpieczeństwu. Pojedyncze jednostki nie są w stanie w żaden skuteczny sposób przeciwstawić się systemowi, działania jednostek są nieskuteczne – mechanizmy sterowanej i licencjonowanej demokracji wykluczają np. poprzez ordynację wyborczą i sposoby formowania i zatwierdzania list wyborczych jakąkolwiek zmianę. Pieniądze dla partii politycznych i formułowanie list wyborczych to prawdopodobnie największe dwa współczesne przekleństwa naszego kraju. Większość ludzi prawie w ogóle nie dostrzega tych problemów, ponieważ są one wkomponowane w systematykę naszej demokracji. Czy jakkolwiek by nazwać ten system, bo z rzeczywistą „władzą ludu” ma on niewiele wspólnego.

    Jeżeli już rewolucja jest prawdopodobna, to chyba tylko w drodze reakcji, stymulowanej przez siły bliższe wartościom konserwatywnym. W uproszczeniu to się nazywało swego czasu „IV-tą erpe”. Niby przed tym „broni” Polskę obecnie rządząca opcja. Jeżeli ktoś w to wierzy, po którejkolwiek ze stron, to jest mu łatwiej głosować. Wszyscy inni muszą sobie jakoś radzić ile jeszcze wytrzymają?