• 16 marca 2023
    • Polityka

    Idea białego miasteczka emerytów z „Solidarności” a reformowanie kraju

    • By krakauer
    • |
    • 26 marca 2012
    • |
    • 2 minuty czytania

    Od kilku dni obserwujemy w mediach, a mieszkańcy warszawy mają możliwość zobaczyć na własne oczy sposób rozumienia i realizowania przez Polaków prawa do wolności słowa i nieskrepowania wypowiedzi. To NSZZ „Solidarność” prowadzi całodobową pikietę Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, tytułując go jeszcze starą nazwą, jako Urząd Rady Ministrów. W tradycyjnym miejscu naprzeciwko głównego wejścia do siedziby Rady Ministrów Rzeczpospolitej stanęły namioty tzw. „miasteczka emerytalnego”. Związek podzielił pikietowanie w ten sposób, że w każdy dzień pojawiają się jego członkowie i jak można domniemywać sympatycy z innych regionów – tj. regionalnych central związkowych. Na stronie internetowej organizatora pikiety widnieje informacja, że 28 marca miasteczko zostanie przeniesione przed gmach Sejmu RP, gdzie 30 marca o 9:00 ma rozpocząć się debata sejmowa nad wnioskiem NSZZ „Solidarność” o przeprowadzenie referendum w sprawie utrzymania dotychczasowego wieku emerytalnego. Organizując tą pikietę NSZZ „Solidarność” domaga się wycofania się rządu RP z planów podniesienia wieku emerytalnego do 67 lat albo zorganizowania w tej kwestii powszechnego referendum.

    Argumentacja lidera związku zawodowego jest logiczna, pan Piotr Duda przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ „Solidarności” powiedział: „Mamy prawo skorzystać z demokratycznego narzędzia, jakim jest referendum, tym bardziej że podczas kampanii wyborczej politycy nie wspominali o podwyższaniu wieku emerytalnego. Teraz wszystko w rękach posłów. Każdy z nich powinien pamiętać, że jego decyzje nie są tajne.” Czy to się nam podoba czy nie, bez względu na prawicowe konotacje organizatora pikiety – nie można związkowcom odmówić słuszności. Kwestia reformy emerytalnej była jedynie, co najwyżej sygnalizowana w czasie ostatniej kampanii wyborczej, a jest to zagadnienie zasadnicze najwyższej wagi. Dlatego nie można się dziwić związkowcom, że całkiem słusznie domagają się referendum w tak niesłychanie epokowej i międzypokoleniowej sprawie.

    Jednakże niestety związkowcy mają rację jedynie z jednej perspektywy, tj. perspektywy beneficjentów systemu emerytalnego, – czyli około 85% społeczeństwa i tylko w bardzo wąskim zakresie tj. prawa do zachowania praw nabytych. Niestety wnioskodawcy – tak ochoczo protestujący przed siedzibą polskiego rządu nie są skłonni do objęcia całości spraw państwowych swoim oglądem, dlatego ich propozycja, jako sprzeciwiająca się reformom jest zła.

    Ci, co tam protestują, to w dużej części obecni emeryci – generalnie nie mają moralnego mandatu do wszczynania hałasu o coś, co ich nie dotyczy. Przyszłe emerytury to problem obecnych 30 kilku latków i pokoleń młodszych. Dominująca większość tego pokolenia się skarży, tylko w pocie czoła pracuje – na utrzymanie siebie, swoich szczątkowych rodzin i zyski banków udzielających im kredytów hipotecznych. Dlatego sam protest, – jako nagłośnienie własnej inicjatywy ustawodawczej, nie jest niczym więcej niż głośnym hałasowaniem. W istocie jest wydarzeniem wymierzonym w rząd, otwierającym tegoroczny sezon protestów.

    Sam pomysł organizacji referendum w sprawie wyznaczenia minimalnego wieku przejścia na emeryturę jest skrajnie szkodliwy dla państwa i w swojej istocie takie referendum jest wotum nieufności dla rządu, a także ogólnego modelu rządzenia i uporządkowania spraw publicznych w Polsce.

    Nie da się ukryć faktów, płacimy kolosalną cenę za transformację – stracimy jedno pokolenie, które się po prostu nie narodziło, ponieważ ich niedoszli rodzice musieli pracować na koszty transformacji, budowę kapitalizmu, rentę kapitałową – uwłaszczonych na mieniu narodowym, do tego jeszcze płacić za jedzenie, ogrzewanie, ubranie, komunikowanie się i ukochaną pozycję młodych Polaków, – czyli kredyt hipoteczny. Takie są konsekwencje dokręcenia ekonomicznej śruby społeczeństwu, połączonej ze stresem egzystencjonalnym – lękiem o pracę, wyścigiem szczurów, naciskiem ideologii feministycznej i reakcją wypranych mózgów na reklamę. Nie rodzą się dzieci, ponieważ młodych ludzi na dzieci nie jest stać, poza tym w wyniku emancypacji kobiet i metroseksualizacji mężczyzn dochodzi do ewolucji rodziny, tradycyjny model życia ze sobą do grobowej deski – w M3 na blokowisku i ciułanie na studia dla dzieci – się nie sprawdza, już nie funkcjonuje. Tak się w tej chwili nie da, mało kogo na to stać – mówimy maksymalnie o 15% społeczeństwa, cała reszta żyje z miesiąca na miesiąc o ile w ogóle ma stałą pracę.

    Dlatego, ponieważ obecne pokolenie 30 latków nie ma dzieci – nie ze swojej winy, a jest zmuszone ponosić koszty finansowania luksusowych emerytur swoich rodziców – będzie musiało dłużej pracować. Jest to oczywiście eufemizm, albowiem najzwyczajniej w świecie chodzi o to, żeby ludzie przez jakiś czas czekali zanim zaczną brać emeryturę – lub umarli spontanicznie odpowiednio wcześniej. Ciężko zapłacimy za dzisiejszych 35 letnich emerytów mundurowych i całe pokolenia rencistów socjalnych, żyjących z pokolenia na pokolenie na koszt społeczeństwa.

    Propozycja podwyższenia wieku emerytalnego jest brutalna i w swojej bezwzględności bezlitosna. Ale jaką mamy alternatywę? Tego niestety związkowcy z NSZZ „Solidarność” nie mówią. To powiedzmy, jakie są inne alternatywy rozwiązania problemu emerytalnego:

    1. Sprowadzić 20 mln „gastarbeiterów” – żeby pracowali u nas.
    2. Wprowadzić natychmiast obowiązek pracy w sobotę.
    3. Wprowadzić 10 godzinny dzień pracy w wymiarze 50 roboczogodzin na tydzień.
    4. Wypłacać ludziom tylko tyle emerytur ile wystarcza z podzielenia ogólnej sumy składek przez ogólną ilość uprawnionych (już teraz).
    5. Podwyższyć obciążenia podatkowe.
    6. Zmusić ludzi do dodatkowego oszczędzania.
    7. Wprowadzić minimalną emeryturę obywatelską, znosząc składki emerytalne – docelowo wycofać państwo z odpowiedzialności za emerytury obywateli.

    Innych opcji generalnie nie ma. Warto mieć świadomości, że za kilka lat już nasze emerytury i cały obrót gospodarczy w kraju będą miały wymiar Euro. Wówczas nie będzie się dało niczego i nikogo oszukać, ten limit w Europie wyczerpali już nasi greccy przyjaciele. Emerytury Polaków za 30 lat, liczone w Euro mogą mieć dramatycznie niskie wymiary – nadal niepozwalające na nakręcenie wewnętrznej konsumpcji. Po prostu nie będzie fizycznie pieniędzy, albowiem Euro będzie dla nas w istocie miało taki status jak obecnie złoto, tj. będzie aktywem zewnętrznych, – którego nie generujemy w naszej gospodarce.

    Z powyższych względów, aczkolwiek propozycja rządu – żeby wypłacać emerytury od 67 roku życia jest mordercza i niehumanitarna to w istocie sprawiedliwa, albowiem ten, kto dożyje ten korzysta. Warto pomyśleć o kwestii wzbogacenia tej propozycji o jakieś emerytury wcześniejsze w formie cząstkowej emerytury ostatecznej, dla osób, które przeszłyby z powodów zdrowotnych wcześniej na emerytury.

    Bezwzględnie natomiast, należy ograniczyć finansowanie dzisiejszych emerytur poprzez ich zmniejszenie. Najpierw należy zaprzestać ich indeksacji, a następnie zlikwidować wszystkie systemy specjalne. Co więcej można zastanowić się nad wstrzymaniem wypłat świadczeń osobom nie mającym jeszcze 65 lat, a otrzymującym już świadczenia emerytalne. Oczywiście stopniowo, tak żeby te osoby mogły w międzyczasie znaleźć jakąkolwiek prace tj. np. stopniowo zmniejszać każde kolejne świadczenie, co miesiąc o 2,5% do połowy wypłacanej emerytury, – jako emerytury wypłacanej w okresie, w jakim dana osoba nie skończy 65 roku życia. Nie ma wyjścia, po prostu nie ma pieniędzy w państwie. Inaczej nie da się utrzymać państwa w ogóle. Rzeczpospolita upadnie pod własnym ciężarem. Powinni o tym pamiętać i związkowcy i wszyscy krytykujący rząd.

    Jeżeli jednak doszłoby do referendum w sprawie wieku emerytalnego, to powinno być one postawione ultymatywnie. Nie chodzi tylko o banalne pytanie 65 czy 67. Tak nie można tego pytania sformułować. Ale należy wskazać konsekwencje, np. czy jesteś za obowiązkiem pracy do 65 roku życia, jako wieku uprawniającego do emerytury oraz likwidacją wszelkich uprawnień emerytalnych dla uprzywilejowanych grup społecznych (tutaj wymienienie grup i ulg). Samo pytanie o liczbę jest zwykłym szkodzeniem państwu. Ewentualnie można by rozszerzyć pytanie emerytalne w planowanym referendum o pytanie, co do zmiany systemu emerytalnego w ogóle. Przykładowo, czy państwo ma być zobowiązane do organizacji i finansowania systemu zabezpieczenia społecznego na starość? Alternatywnie, czy jesteś za emeryturą państwową – płaconą każdemu po uzyskaniu 65 roku życia w tej samej wysokości, w tym zmniejszenia wszystkich emerytur już wypłacanych do tego poziomu? Albo pytanie w rodzaju czy chcesz mieć niższą emeryturę a wcześniej na nią przejść. JEDNAKŻE O CZYM NALEŻY PAMIĘTAĆ – WCZEŚNIEJ KAŻDY WARIANT ODPOWIEDZI NALEŻY EKONOMICZNIE OBLICZYĆ I PRZEDSTAWIĆ SPOŁECZEŃSTWU. Tu nie ma łatwych pytań i odpowiedzi. Tu nie ma łatwych decyzji.

    Inaczej trudno sobie wyobrazić szkody, jakie mogłoby banalnie sformułowane referendum wyrządzić. Niestety nikt nie ma odwagi powiedzieć Polakom, że lepiej już było. Naprawdę ciężko jest w to uwierzyć, ale tak proszę państwa – lepiej już było, czeka nas okres wyrzeczeń.