• 16 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    I co z tego, że nie rodzą się dzieci?

    • By krakauer
    • |
    • 22 lutego 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    I co z tego, że nie rodzą się dzieci w ilościach umożliwiających zastępowanie pokoleń? Wszyscy oceniający to zjawisko demograficzne zapominają, że żyjemy w realiach feudalno-kapitalistycznej gospodarki rynkowej, w której dzieci są kosztem na początku swojego życia a po osiągnięciu pewnego wieku mogą być opłacalną inwestycją. Niestety nożyce dochodowo-cenowe definiujące przeciętną siłę nabywczą ludności względem przeciętnych kosztów utrzymania rodziny a w niej dzieci – zostały tak ustawione, że na dziecko decydują się rozsądnie nieliczni zamożni – strzegąc swojego statusu i karier oraz dół społeczny, żyjący z transferów socjalnych, traktujący życie nie, jako proces możliwy do zaplanowania i do realizacji określonych punktów krytycznych, ale jako proces wydarzeń, którym starają się sprostać.

    Spora ilość osób samotnych, rozwodników, singli i innych typów społecznych, w tym homoseksualistów nie ma szans na posiadanie dzieci także z powodów społecznych wynikających z niedopasowania do powszechnego wzorca. Całość daje właśnie taki obraz, jaki mamy obecnie – spora ilość osób wchodzących w III Rzeczpospolitą w kwiecie wieku ma tylko jedno dziecko, a właśnie te dzieci nie mają w ogóle dzieci lub mają je sporadycznie. Jest to ostateczny dowód na to, że brak dzieci jest konsekwencją przyjęcia takiego a nie innego modelu transformacji, który możemy określać, jako realizację atawistycznych reguł wolnego rynku w polityce społecznej. Efekty są, jakie są i nic na to nie poradzimy, nie można stratyfikować ludzi – czyniąc bezdzietnych gorszymi, albowiem płacą podatki dokładnie tak samo jak osoby posiadające dzieci, a nawet wyższe, bo nie korzystają z odliczeń podatkowych, dodatkowo pracując w czasie, kiedy inni korzystają ze świadczeń socjalnych związanych z posiadaniem dziecka.

    Musimy ten stan zaakceptować, albo zdecydować się na działania mające na celu masową produkcję dzieci przez te rodziny, które mają na to ochotę. Można to osiągnąć silnym wsparciem socjalnym – istotnie motywującym kobiety do ciąży i posiadania dzieci w rodzaju wspomnianego 1000 zł na każde dziecko autorstwa prof. Rybińskiego, jednakże wymusiłoby to zupełne przemodelowanie polityki finansowej państwa, albowiem te miliardy złotych na tak rozumianą politykę społeczną musiałby najpierw ktoś wypracować. Na tym polega problem, że nie bardzo ma kto, alternatywnie można zlikwidować wszystkie przywileje branżowe i socjalne – koncentrując się tylko na emeryturach, rentach i właśnie zasiłkach dla dzieci, jednakże i tak nie wytrzymałby tego nasz system finansowy, bo mamy potężne długi od których trzeba płacić odsetki.

    Można także rozważyć stymulowanie masowej emigracji, jednakże należy się liczyć z faktem, że nie zainteresują się nami dobrze wykształceni i zdolni do stworzenia sobie miejsc pracy ludzie z zachodnich gospodarek, tylko obcy nam kulturowo ubodzy przybysze z krajów trzeciego świata, w pewnym stężeniu stanowiący zagrożenie dla naszego stylu życia, – czego dowodzą przykłady państw zachodnich, w których tolerancja dla masowej emigracji doprowadziła do znacznych przetasowań i zmian do tego stopnia, że obecnie państwa te muszą tolerować i utrzymywać bardzo liczne mniejszości kulturowe – tworzące społeczeństwa równoległe bez ochoty na integrację. Wiemy więc, że ten model też się nie sprawdza, a przynajmniej ma tyle samo minusów co i plusów. Natomiast liczenie na to, że skusimy miliony Białorusinów i Ukraińców – bardziej niż Moskwa lub ten prawdziwy zachód to głupota, w dodatku bezczelna albowiem na terenie państw byłego ZSRR w świetle różnych wyliczeń przebywa jeszcze, co najmniej milion osób mogących wylegitymować się polskimi przodkami lub polską kulturą, którzy zostali tam na siłę przesiedleni i wynarodowieni. Zwykła przyzwoitość i szacunek do samych siebie wymaga, żeby najpierw wyrównać ich krzywdę i sprowadzić – każdego, kto chce do kraju a nie decydować się na finansowanie obcych – często potomków naszych oprawców. Jednakże takie podejście wymaga czegoś, co jest zupełnie nieobecne w naszej przestrzeni publicznej, – czyli logicznego myślenia, łączącego w sobie przyczyny z możliwymi skutkami.

    Czy jest możliwe inne rozwiązanie? Oczywiście, że jest, jednakże jest najtrudniejsze, albowiem wymagałoby stworzenia takiego systemu podatkowego, który rzeczywiście promowałby osoby o średnich dochodach decydujące się na posiadanie dzieci, kosztem posiadaczy majątku dokonujących jego akumulacji dla renty finansowej. Wówczas państwo byłoby mądrzejsze od rozdającej pieniądze na oślep małpy z brzytwą prof. Rybińskiego, a wsparciu podlegałyby osoby rzeczywiście decydujące się na dzieci, które stać na ich utrzymanie w średnim standardzie cywilizacyjnym.

    Rozwiązanie to nie rozwiąże jednak problemu dysproporcji demograficznej. Musimy przygotować nasze państwo, naszą przestrzeń publiczną, służbę zdrowia i rozwiązania socjalno-bytowe na to, że przez jedno pokolenie – będziemy krajem wymierających starych ludzi. Jest to olbrzymie wyzwanie, zwłaszcza w kwestii infrastruktury i szeroko rozumianej wydolności państwa, jako systemu. Jedynie postęp technologiczny i ogólny rozwój cywilizacyjny mogą zagwarantować nam, że sprostamy wyzwaniom epoki post-transformacyjnej, czy też jak wolą liberałowie pierwszego etapu transformacji ustrojowej mającego na celu stworzenie kapitalistycznej klasy posiadającej majątek i własność.

    Wniosek – to, że nie rodzą się dzieci nie jest niczyją winą, to konsekwencja przyjętego modelu rozwoju. Ponieważ nawet obdarcie ze skóry jego twórców i apologetów nie odwróci trendu, nie ma, po co dywagować o czyjejś winie i karze. Jednakże należy nazywać rzeczy po imieniu wskazując, – komu i czyim decyzjom zawdzięczamy naszą feudalno-kapitalistyczną gospodarkę i opresyjne państwo, z którego masowo wyjeżdżają ludzie pomimo ewidentnego sukcesu gospodarczego i cywilizacyjnego ostatnich lat. Remedium na problemy demograficzne powinna być mądra polityka podatkowa wspierająca rozsądną dzietność, tak żeby nie promować rozszerzania się patologii społecznej a państwo kierowało strumień pieniądza nie na rentę kapitałową posiadaczy własności, ale właśnie na wychowanie przyszłych pokoleń ze względnie zamożnej klasy średniej. Dodatkowo niezbędne okażą się zmiany i stymulacje technologiczne powodujące, że funkcjonalność naszej przestrzeni będzie niezachwiana nawet w realiach starzejącego się społeczeństwa – starych ludzi, gdzie znacznie wzrośnie efektywność osób pracujących na tyle, że będą w stanie bez problemu finansować funkcjonowanie państwa a przez utrzymanie osób żyjących z transferów.

    Jeszcze Polska nie zginęła, ale przez liberałów ma się marnie!