- Historia
Historia przepraszania
- By IVV
- |
- 29 grudnia 2012
- |
- 2 minuty czytania
Kiedy po zdradzie jeden z małżonków wspaniałomyślnie “wybacza” tak naprawdę kręci bat, którym będzie chłostał niewiernego czy niewierną przy każdej okazji… Nawet, kiedy ma dobre intencje to z ust wybiegnie najstarsze zdanie rodzinnych kłótni, “a bo Ty…” i tak będzie przez całe życie, wypominamy sobie niestosowne zachowanie u cioci na imieninach, małą stłuczkę samochodem i tak bez końca…
Schemat przepraszania i wybaczania jest niezmienny na wszystkich polach naszego życia, co ciekawe oczekujemy kajania i skruchy w sposób ciągły mając jakąś irracjonalną nadzieję, że jesteśmy dzięki temu lepsi od przepraszającego. Pamiętne „wybaczamy i prosimy o wybaczenie” polskich biskupów stało się przez lata wyświechtanym frazesem powtarzanym przez ludzi świata polityki tak często, że straciło swój pierwotny wydźwięk. Nasza „duma narodowa” zachowuje się nie lepiej od zranionej zdradą małżonki. W końcu sami sobie nadaliśmy tytuł mesjasza narodów, sumienia Europy… Głównym problemem tej tytułomanii jest fakt, że jesteśmy jedynymi, którzy mają na nasz temat taką opinię. Generalna niechęć naszych sąsiadów jest zakorzeniona w historii, bo udając przysłowiową dziewicę w domu uciech skalaliśmy się wobec nich wieloma delikatnie mówiąc nietaktami… Czesi pamiętają i nie zapomną zajęcia Zaolzia, w ich pamięci pozostanie również “braterska pomoc” udzielona im w 1968 roku… Litwini mieli i będą mieli do nas żal, iż od czasów unii personalnej i Rzeczpospolitej Obojga narodów uznaliśmy się za naród lepszy i liderujący, a dodatkowo żal został pogłębiony zabiciem dążeń autonomicznych po pierwszej wojnie światowej. Ukraińcy nigdy nie zapomną niespełnionej obietnicy wolnej Ukrainy, Rosja nie zapomni tego, że przy każdej okazji staramy się podgryzać i szczekać często bez ładu i składu tylko po to by być w kontrze… Nasi zachodni sąsiedzi pamiętają wysiedlenia i to, że „zabraliśmy” „ich” Śląsk.
Historia nie jest czarno biała, fizyka zaś mówi, że każda akcja powoduje reakcję i możemy analizować i szukać przyczyn naszych dziejów w wielu miejscach, ale może wreszcie czas zastosować starą zasadę, która od lat stosują Brytyjczycy: “Forgive, but never forget.” Wybaczajmy, ale nie zapominajmy, nie zapominajmy również własnych błędów i pomyłek, bo roi się od nich w stosunkach międzynarodowych.
Pomijając wiele aspektów prezydentury Lecha Kaczyńskiego, pomijając fakt, że dał się wmanewrować w kilka mało rozsądnych zachowań typu wyprawa na granice to zrobił on więcej dla naszej polityki w tamtej części świata niż ktokolwiek w przeszłości i obawiam się, że również w przyszłości polityki zagranicznej Polski a przypominam, że ze względu na zaplecze surowcowe region ten ma WYBITNE znaczenie strategiczne w energetyce. Nowa ekipa położyła przysłowiowy krzyżyk na tym kierunku a jedyna przyczyna był fakt chęci odcięcia się od poprzedników. Gdyby, chociaż udało się wykorzystać ten odwrót do poprawy stosunków z Rosja to można by już jutro uznać, że byliśmy asertywni a tak to zrobiliśmy przysługę Gazpromowi pozbawiając się szans na alternatywne źródło taniej ropy z Azerbejdżanu, który w regionie nie ma komu jej sprzedawać…
Historia najnowsza stosunków z Rosją roi się od pomyłek, których nie popełniają nawet dzieci w piaskownicy. Corocznie wypominamy 17 września 1939 roku do tego stopnia, że co młodsi mogą dojść do wniosku, że to właśnie wtedy wybuchła II Wojna Światowa. Rokrocznie oczekujemy przepraszania i uznania Zbrodni Katyńskiej, znajomy Rosjanin powiedział, że w oczach przeciętnego człowieka z Rosji wymaganie kolejnych przeprosin po fakcie publicznego uznania przez administracje Jelcyna tej oczywistej dla całego świata zbrodni po kilkudziesięciu latach jest czymś, co ma na celu upokorzenie Rosji i całego narodu. Powiemy, że część rosyjskiego społeczeństwa wierzy, ze ta zbrodnia jest dziełem Niemieckiej Armii jasne, ale część naszego polskiego społeczeństwa jest przekonana, że 10 kwietnia doszło w smoleńsku do zamachu i żadne argumenty nigdy ich nie przekonają, że było inaczej. Mówmy o historii, starajmy się ją wyjaśniać, wyciągajmy wnioski, ale nie róbmy z niej na siłę argumentu w bieżącej polityce zagranicznej.
Wracając do Jednej z wielu tragedii polskich, jaką była katastrofa w Smoleńsku, z każdym dniem staramy się udowodnić sobie jak mało znaczymy w Europie, skamlanie i powtarzanie po wielokroć, że chcemy wraku samolotu jest mniej więcej tak skuteczne jak przenoszenie gór wzrokiem. Skoro w wyniku naszych decyzji – być może błędnych i pochopnych acz podejmowanych w naprawdę bezprecedensowych okolicznościach na skale światowa zgodziliśmy się na taka a nie inna procedurę wyjaśniania katastrofy to ponośmy konsekwencje tej decyzji.
Konkluzja jest jedna, jak nie przestaniemy budować polityki zagranicznej na przeszłości zamiast na konkretnej rzekłbym nawet egoistycznej wizji przyszłości to może się okazać, że będziemy musieli wszyscy parafrazować Bohdana Smolenia, który w jednym z pamiętnych kabaretów powiedział: „Ci Amerykanie to nie są tacy źli, najpierw napadną a później przeproszą.. A nas k… nikt nie przeprasza”.
Rosyjskie tłumaczenie tekstu [tutaj]