- Ekonomia
Gospodarka systemowego niedoboru i deficytu
- By krakauer
- |
- 01 kwietnia 2014
- |
- 2 minuty czytania
W Polsce zrealizowano bardzo ciekawy model gospodarki systemowego niedoboru i chronicznego deficytu. Nie da się zrozumieć powodów, dla których stale czegoś brakuje – społeczeństwo jest biedne, infrastruktura mizerna, ludzie posiadają mało dóbr, generalnie nie posiadają własności, co więcej nie jest ich stać – na to – żeby ze standardowych dochodów, ze standaryzowanej pracy – nie tylko akumulować, ale żyć zgodnie z modelem wyzwań cywilizacyjnych własnych rodziców. O porównywaniu się przeciętnych mieszkańców do standardów z innych krajów – wyżej stojących w rozwoju cywilizacyjnym nie ma w ogóle o czym mówić.
Standardowo – jak wszystkiego brakowało, organizowano społeczeństwo i posiadane zasoby w taki sposób, żeby ludzie swoją pracą mogli stopniowo wypracowywać majątek – ten produkcyjny i ten użytkowy, a następnie podnosić system w rozwoju ogólnej zamożności. Takich przypadków nie brakuje także w naszym kraju, oczywiście odbudowa po ostatniej wojnie jest tutaj kluczowa.
Rozpędzając gospodarkę państwo zapewniało ludziom dochody a dzięki zwiększeniu się wytwórczości – umożliwiało podnoszenie poziomu życia. W konsekwencji samo mogło zbierać więcej z podatku lub w inny – typowy dla gospodarki centralnie planowanej sposób, a następnie po akumulacji – nie odnotowywało deficytu w wydatkach. System się domykał, a jak występował popyt na np. dobra inwestycyjne – finansowano go z pożyczek.
Spirala gospodarcza – oczywiście rozpatrując w uproszczeniu – zamykała się w ten sposób, że dzięki wzrostowi produkcji ludzie mieli pracę, dzięki niej pieniądze, a za nie mogli kupić dobra obecne w gospodarce. Państwo modelowo pobiera od tego wszystkiego swoją dolę i systemowo lub poza systemowo finansuje np. usługi publiczne. Dochodzi do mniej więcej zrównania ilości świadczonej pracy, ilości emitowanego pieniądza oraz ilości dostępnych dóbr i usług w gospodarce, przy uwzględnieniu wydatków inwestycyjnych oraz wszelkiego rodzaju obciążeń i podatków.
Tak było w modelu i tak to działa w rozwiniętych państwach kapitalistycznych, gdzie państwo nie pozwala sobie na to, żeby domorośli lub importowani krwiopijcy drenowali system. W Polsce niestety to się nie udało do końca, albowiem od początku transformacji mamy do czynienia z permanentnym deficytem – nawet dorobiliśmy się już około 880 mld zł długu, finansując „nasz rozwój” w sposób o wiele mniej efektywny niż z oszczędności, albowiem dług rodzi stałą konieczność jego obsługi bez możliwości realnego pomniejszania zadłużenia bez wyrzeczeń i ograniczeń.
Normalnie przy takiej ilości np. głodu mieszkaniowego jak w naszym kraju – gospodarka dostarczająca mieszkania powinna mieć żniwa, cały kraj powinien wyglądać jak wielki plac budowy. Tymczasem na mieszkania stać jest tylko wybranych szczęśliwców dysponujących znacznymi rezerwami lub zdolnością kredytową. Podobnie jest ze zwykłą konsumpcją gospodarstw domowych, ludzie posiadają popyt potencjalny – potrzebują szeregu dóbr zarówno trwałych jak i FMCG podczas gdy nie stać ich na więcej niż jedne buty, a wizytę w aptece przeżywają emocjonalnie jako załamanie miesięcznego budżetu.
Problem polega na tym, że wraz z krwiożerczym kapitalizmem przejawiającym się ludobójczą ekonomicznie transformacją gospodarczą z naszego kraju wyeliminowano cześć możliwości wytwórczych w ogóle, w imię globalizacji i międzynarodowego podziału pracy – gwarantującego efektywność i wyższe stopy zwrotu z inwestycji – ale dla posiadaczy kapitału a nie dla ostatecznych konsumentów, którzy utrzymują się z pracy. Nie ma pracy, więc nie ma dochodów. Bardzo szybko okazało się, że produkcja prosta i nieskomplikowana – nie wymagająca specjalistycznej wiedzy pracownika – została wyeksportowana tam, gdzie koszt pracy jest o wiele niższy niż w Polsce – do krajów azjatyckich. Importowane dobra – rzeczywiście po cenach o wiele niższych od produkowanych w kraju – zapewniły dostępność do szeregu produktów po cenach do tej pory niespotykanych. Niestety jednak nie zadziałało sprzężenie zwrotne, bo import badziewia i szeregu produktów prostych okazał się zabójczy dla gospodarki oznaczając eliminację z życia zawodowego części populacji. Nie można tego porównywać nawet z wprowadzeniem maszyn i słynnymi buntami tkaczy w Wielkiej Brytanii na początku jej kapitalistycznej drogi do dobrobytu, ponieważ w naszych realiach dotyczyło to co najmniej połowy wszystkich pracujących w gospodarce! Zlikwidowano bowiem całe działy gospodarki, nie licząc się z całością systemu – NIE OFERUJĄC W ZAMIAN NICZEGO, ZGODNIE Z NEOLIBERALNĄ ZASADĄ KAPITALISTÓW – ŻE GOSPODARKA SAMA SIĘ WYREGULUJE!
Niestety gospodarka nie wyregulowała się „sama” do dzisiaj, a jako obciążenia zewnętrzne dla systemu gospodarczego, oprócz importu wyrobów prostych i nieskomplikowanych jak również wyrobów, które można produkować w oparciu o technologię w zasięgu ręki doszły odsetki dla kapitalistów zagranicznych z tytułu zaangażowania ich kapitałów w naszą gospodarkę.
W efekcie zbiegu ww. okoliczności i prawdopodobnie po prostu prymatu cudzych interesów nas naszymi zbudowaliśmy w kraju gospodarkę systemowego niedoboru i deficytu, w której nie było możliwe zaspokojenie potrzeb i aspiracji MILIONÓW LUDZI o czym doskonale świadczy masowa emigracja i spadek urodzeń! Nie udało się, ponieważ sami pozbawiliśmy się szansy na powiązanie ludzkiej przedsiębiorczości i pracowitości z potrzebami. Po prostu z niewiadomych powodów nie udało się coś, co gdzie indziej – jak np. w Korei Południowej w tym samym czasie udało się doskonale!
W efekcie mamy mniej obywateli, nadal przeważnie biednych, których często podstawowe postulaty popytowe są niezaspokojone, co ma swoje znaczenie dla generalnego poziomu rozwoju cywilizacyjnego całości. Na tym wszystkim państwo zachowuje się w sposób eksploatacyjny a nie stymulacyjny – pomimo wysokich podatków i innego rodzaju ciężarów publicznych zmaga się z chronicznym deficytem, doprowadzając nawet do tego, że pożyczane pieniądze przez lata wydawano (np. OFE) i będzie się wydawać na przejadane wydatki socjalne a nie na inwestycje.
O dalszych konsekwencjach neoliberalnej polityki nawet nie myślmy, Unia Europejska w znacznej mierze ogranicza nasze szanse wszędzie tam, gdzie bylibyśmy potencjalną konkurencją dla zachodnich potentatów.