Górski Karabach to „cukierek” – czyli jak wyjąć Turcję z NATO (cz.1)

Górski Karabach i konflikt wokół niego, odmrożony po latach – to najlepszy, najdoskonalszy i najskuteczniejszy sposób na formalne wyjęcie Turcji z NATO, rękami samych Turków i przy zadowoleniu Europejczyków. To po prostu klasyczny „cukierek”, wspaniały, słodki i łatwo zdobyty, małym kosztem, którym Turcja się właśnie zajada.
Nie można było tego lepiej skonstruować, niż poprzez umożliwienie Turcji realizacji jej „mocarstwowo-neoimperialnej” polityki, o której trzeba mówić z uznaniem, ale generalnie projektowanej głównie na użytek wewnętrzny. To jest naprawdę genialne i godne podziwu, właśnie tak się rozgrywa sprawy globalne. Jeden ruch kierunkujący rozwój wydarzeń, nawet jeżeli będą częściowo niekorzystne i kosztowne dla zagrywającego, docelowo powoduje, że sprawy toczą się w założonym, oczekiwanym i pożądanym kierunku. Ponieważ tutaj chodzi o wielką geostrategiczną zmianę, której konsekwencje będą miały znaczenie dla regionu i przez przełożenie dla świata.
Turcja przez prawie cały miniony wiek modernizowała swój kraj – od upadku imperium osmańskiego, do epoki pana Prezydenta Erdogana. Ten wielki i wspaniały kraj, zamieszkiwany przez wspaniałych, gościnnych i przyjaznych ludzi stale się modernizował, idąc w kierunku Zachodu jako cywilizacyjnej opcji alternatywnej wyznaczającej pożądany poziom. Co ciekawe, Turkom udało się najważniejsze – połączenie Islamu, silnego państwa i gospodarki, która gwarantuje ciągły rozwój i co jest szczególnie ważne – stały wzrost populacji. Dzisiaj ten kraj ma olbrzymie zasoby demograficzne ludzi stosunkowo młodych, w wieku produkcyjnym i zdolnych do noszenia broni. Około 80 mln potencjał ludnościowy, szeroka baza ekonomiczna, własny przemysł, w tym technologiczny, w połączeniu z dobrym zarządzaniem strategicznym – to turecki pomysł na rozwój i wymyślenie w pewnym sensie Turcji na nowo.
Głównym czynnikiem napędowym Turcji jest jej własna kultura, będąca lokalnym eklektyzmem i rozwojem wszystkiego, co ten wspaniały Naród odziedziczył, przejął i wypracował. Atrakcyjność tureckiej kultury, jako wybory drogi rozwoju cywilizacyjnego jest interesująca dla wielu krajów islamskich, w których rządy prawie zawsze są mniej, niż bardziej demokratyczne (w zachodnim rozumieniu tego słowa). Duma narodowa, aspiracje, być może pewne cechy wynikające z wzorców wychowania i wzorców rozwoju ścieżki życiowej Turków, powodują w wypadkowej, że mniej boją się ryzyka związanego z konfrontacją – dali temu wyraz nie jeden raz na polu walki, jak również dowodzą tego ciężką codzienną pracą. Pod wieloma względami Turcja jest fascynująca, niezwykle ciekawa i warta poznania. To może nam tylko pomóc w zrozumieniu celów Turcji i metod, jakimi będzie chciała je osiągnąć.
Pan prezydent Erdogan prowadzi politykę „neo-panturkizmu”, eksportując „tureckość” i model zarządzania państwem, do innych krajów mających albo większość, albo istotną część ludności tureckiej na swoim terytorium. Najważniejszym składowym tureckiej oferty jest stabilizacja i uporządkowanie ustroju, systemu państwa. To doskonale działa i zawsze jest cenne.
W grę wchodzi Azerbejdżan i inne kraje, położone na wschód od Morza Kaspijskiego. Dodatkowo Turcja istotnie oddziałuje na północ Syrii i część Iraku, jak również jest aktywna w Libii. Akcentuje swoją obecność nad Zatoką Perską, wspierając Katar. Wszędzie łączy działania dyplomatyczne, inwestycje ekonomiczne i korzyści handlowe z eksportem kultury i cywilizacji tureckiej, a jak trzeba obecnością militarną. Zakładane są szkoły, młodzież jest zapraszana na doskonałe uniwersytety Istambułu lub Ankary. W tym konglomeracie działań wykorzystywany jest szereg organizacji społecznych, kulturalnych i ekonomicznych, zawsze istotnie dbających o interes państwa tureckiego.
Generalnie jest to doskonała strategia, trafiająca na podatny grunt, wszędzie tam gdzie jest wspólnota języka, podglebia kulturowego i religii, chociaż akurat Islam w wydaniu tureckim ma również kilka twarzy. Jest nieco inaczej promowany w Niemczech, a istotnie inaczej w samej Turcji lub krajach islamskich, gdzie jest eksportowany. Jest to wszystko bardzo ciekawe, spójne, skuteczne i długofalowe – może być realizowane, bez względu na okoliczności, bo dotyczy spraw życia codziennego ludzi. Chyba, to jest największą siłą tureckiej strategii – jest blisko spraw podstawowych o kluczowym znaczeniu dla ludzi.
Ponieważ Europa Zachodnia po prostu upokorzyła Turcję, odrzucając przez wiele lat jej otwartość na integrację europejską, ten nurt dążeń politycznych – przepadł ostatecznie na tureckiej scenie politycznej. W zasadzie jest skompromitowany i nieobecny, niepożądany i nie ma rzeczników. Po ostatniej próbie zamachu stanu, ta koncepcja w zasadzie jest już zamkniętą przeszłością. Szkoda, bo była szansa na to, żeby przyciągnąć, zakotwiczyć i współpracować z Turcją – na zasadach, które dałoby się wynegocjować. Ponieważ tę szansę zmarnowano, teraz jesteśmy w sytuacji, w której nurt integracyjny, wymuszający wewnętrzne reformy i umacniający nurt względnie liberalny w polityce wewnętrznej – przepadł lub przynajmniej milczy.
Nic dziwnego, że retro-konserwatyzm w wydaniu polityki wewnętrznej pana Prezydenta Erdogana z czasem zaczął wierzyć we własny przekaz (uwaga, nie w propagandę!). To karmienie się własnymi sukcesami, stało się wyznacznikiem do rozwoju i wspierania działań, na rzecz kontynuowania wybranej drogi politycznej. Widać, że strategię działania adaptowano w czasie jej stosowania i tak modyfikowano, żeby tam, gdzie można „wziąć palec”, dało się „brać dłoń” lub jeszcze więcej. Przykładem jest Syria, której północ, generalnie w dużej części jest pod kontrolą Turcji i pełni rolę strefy buforowej.
To wszystko powoduje, że turecka polityka ewoluuje w kierunku pełni samodzielności i generowania zjawisk o znaczeniu geopolitycznym i geostrategicznym. Turcja ma takie możliwości, dzięki bardzo dużemu potencjałowi, w tym wyjątkowo silnej armii – zorganizowanej i zarządzanej w standardzie NATO. Szczytem kwestii spornych z Zachodem jest kwestia stosunków z Grecją (i Cyprem). Tutaj doszło w tym roku do szeregu sytuacji konfliktowych, jak również do stosowania presji migracyjnej na Europę – wbrew wcześniej podjętym zobowiązaniom. Dodatkowo kwestią fundamentalną jest stosunek Turcji do Chin, w kontekście rozluźnienia relacji z USA. Bo o ile Europę – „Sułtan”, może traktować jako miejsce wesołej zabawy, to w przypadku USA sytuacja jest nieco skomplikowana.
Zapraszamy w najbliższych dniach na cz. 2 felietonu.
Bardzo ładnie to wszystko o rosnącej roli Turcji Autor opisał.
Na naszych oczach powstaje NOWE MOCARSTWO, na styku Europy i Azji.
Można jego potencjał porównać do Francji lub Wielkiej Brytanii, tylko (na razie) – bez broni jądrowej.
Ale broń jądrowa jest od czasów Hiroszimy i Nagasaki, tylko potencjalnym straszakiem.
W bieżących rachunkach liczy się ogólny potencjał kraju, a jest on spory.
Kilka lat temu widziałem na wystawie MSPO Kielce – miniaturowe silniki do pocisków manewrujących typu Tomahawk …
Teraz mają zaawansowane drony, które sprawdziły się w Górnym Karabachu i tego parcia do nowoczesności, końca nie widać.
Nie zajmują ich spory o aborcję czy lewackość oraz roli dominującego kościoła.
Mają w zasadzie wszystko poukładane i są na tyle stabilni, żeby ciągle dokonywać projekcji siły na obszarze styku Azji i Europy.
Wracają do osmańskich korzeni.
W kontekście pana Erdogana warto przypomnieć tę rosyjską bajkę polityczną (stworzył ją geniusz) w której wódz Turcji zajął zaszczytne miejsce wśród naiwnych:
https://www.youtube.com/watch?v=NudbMkUHI-Q
Reszta animacji odzwierciedla naszą kulturę. Ciekawe czy ktoś z forumowiczów jeszcze jej nie znał?
Pozdrawiam
https://pl.wikipedia.org/wiki/Motor-Roller
Ciekawe
No po przeczytaniu jestem ciekaw drugiej części, z tego co zakumałem to mamy do czynienia z wielopoziomową matrioszką, klasyczną operacją kremla prowadzącą do osiągnięcia swoich celów.
Tak, to matrioszka dziwie się że Turcy dali się na nią nabrać bo popełnili właśnie największy błąd w swojej współczesnej historii. Z punktu widzenia Rosji spowodowanie, żeby Azerbejdżan stał sięjej częścią to kwestia wydania rozkazu odpowiedniej grupie wojsk zajęcia odpowiedniego terytorium. Różnica w potencjale jest taka, że nie będzie żadnego oporu. Natomiast jeżeli Turcja pójdzie na wojnę z Armenią to wyjdzie z NATO lub zostanie wyrzucona – to może jużmieć miejsce teraz bo macron chce upokorzyć Erdogana. Głupia sprawa jak o polityce decydują emocje. Rosjanie w piekny sposób podporządkowali sobie kaukaz i właśnie powodują że zmienia się geopolitycfzny porządek świata – wyjmując Turcjz NATO, można wiele złego o nich powiedzieć ale wiedzą co robią i robiąto konsekwentnie.
“Turcy dali się na nią nabrać bo popełnili właśnie największy błąd”
To nie tak. Z rosyjskiego metastrategicznego punktu widzenia, najważniejszy jest wybór konstelacji przeciwników i konkurentów.
Niezależność i siła Turcji oraz Iranu tworzy wygodną konstelację. Lepiej jest Rosji grać w szachy naprzeciw tym dwóm graczom, niż mieć do czynienia ze zjednoczonym NATO i zdestabilizowaną Persją.
Dlatego Rosjanie będą wspierać te dwa kraje, przy okazji uzyskując pewne dodatkowe korzyści dla siebie.
Podobne, choć mniej efektywne podejście zaprezentował Kissinger, popierając rozwój komunistycznych Chin.
Dużo Azerów deklaruje się jako Turcy. Niewątpliwie, znaczenie ma tu pokrewieństwo językowe.
Przed Rewolucją październikową, język turecki był językiem tamtejszych elit.
Zresztą sam nie tak dawno, przy stoisku z egzotycznymi sokami (w hipermarkecie) rozmawiałem ze sprzedawcą – Azerem, który uważał się za Turka.
Możliwe, że te “koligacje” tureckie ułatwiają realizację wspólnych interesów.
Geopolityczne dążenia Turcji do nawiązania praktycznie bezpośredniej komunikacji lądowej z Chinami powoli się krystalizują.
Krótkie omówienie tej kwestii, wraz z wojną A-A o Karabach, można znaleźć tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=Yt9DtC9Srjw
a Rosja jest juz po obiedzie..!
autor napisal (…)Górski Karabach i konflikt wokół niego, odmrożony po latach – to najlepszy, najdoskonalszy i najskuteczniejszy sposób na formalne wyjęcie Turcji z NATO, rękami samych Turków i przy zadowoleniu Europejczyków. To po prostu klasyczny „cukierek”, wspaniały, słodki i łatwo zdobyty, małym kosztem, którym Turcja się właśnie zajada.