• 17 marca 2023
    • Soft Power

    Globalizacja to ostatnie stadium imperializmu

    • By krakauer
    • |
    • 07 grudnia 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Słabi, leniwi i mniej inteligentni są skazani na niewolnictwo, zawsze tak było, dlaczego miałoby by być inaczej w dobie globalizacji? Przecież globalizacja to ostatnie stadium imperializmu – kapitalizmu, którego istotą jest ochrona własności i właścicieli umożliwiająca akumulację kapitału. W kapitalizmie nie chodzi o dobro wspólne, wspólnota ma na celu ochronę i tworzenie warunków, dla mnożenia kapitału. W kapitalizmie globalnym liczy się tylko i wyłącznie zapewnienie prawa do swobodnego przepływu kapitałów w celu jeszcze dalej posuniętej agregacji własności. Przepływ jest zawsze w jednym kierunku – od biedniejszych, słabszych, słabiej wykształconych – mający mniejsze szanse uczestnictwa w systemie do tych, którzy mają pieniądze, własność, wykształcenie i przekazują je z pokolenia na pokolenie. Nie ma czegoś takiego jak transmisja „do biedniejszych”, oni otrzymują minimum niezbędne do zakupów pozwalających większości z nich przetrwać.

    Na tym właśnie przejawia się globalizacja, jako ostateczne stadium imperializmu – nie ma potrzeby już troszczyć się o siłę nabywczą mas, wystarczą zamówienia państwowe, innych bogatych i zagranicy – to jest właśnie siła globalizacji, nie ma potrzeby finansować siły nabywczej „plebsu” ludzie o kwalifikacjach średnich i niskich są wynagradzani marnie i muszą konkurować o pracę jako o dobro rzadkie, swojego rodzaju wynagrodzenie za bycie posłusznym systemowi. Natomiast prawdziwe pieniądze zgarniają ci, którzy mają kapitał i wprawiają go w obrót, dzieląc się jedynie z kastą profesjonalnie zarządzającą – państwa w warunkach globalnych konkurują ze sobą negatywnie poprzez podatki. Pożądają inwestycji kapitalistycznych, budujących imperialistyczne relacje globalne, tylko po to żeby zapewnić maluczkim jakiekolwiek pozorne miejsca pracy – najczęściej mizernie wynagradzane, a globalnym graczom oddać siłę roboczą poniżej kosztów w ich krajach macierzystych, często środowisko naturalne i jego zasoby. Nie ma na to sposobu, państwa się same ograniczają, nawet te zachodnie – upokarzane przez zagraniczne (międzynarodowe, czyli teoretycznie niczyje) koncerny.

    Z łatwością można uwierzyć w to, że globalne korporacje są globalne i ponadnarodowe – a jest to chyba największa bzdura i tak ekstremalne kłamstwo, że nie da się tego nawet wartościować. Chodzi o to, żeby neoliberalni kłamcy mogli twierdzić, że kapitał nie ma pochodzenia – tego typu bzdury są naiwnie wtłaczane do głowy elitom w państwach, które mają jeszcze coś do stracenia, czyli zaoferowania. W praktyce, może i kapitał nie ma narodowości, ale mają ją ci, którzy robią przelewy! Przelewy naprawdę nie robią się same, a nawet, jeżeli robi je program komputerowy, to algorytm akceptuje zawsze człowiek. Zarówno kapitał jak i korporacje mają swoich właścicieli i zarządzających – tutaj prym wiodą ci, którzy są najbogatsi i najwięcej znaczą.

    Widzimy na własne oczy co to znaczy przeciwstawić się imperialistom – Rosja, do niedawna ulubiony „rynek wschodzący”, znakomite miejsce dla inwestycji zachodnich funduszy, dobry pożyczkobiorca, rynek z wielkim potencjałem itd., nagle kraj został potraktowany niczym wróg na wojnie. Zachodnie państwa zakazały swoim instytucjom finansowym udzielać określonego rodzaju kredytów – podmiotom rosyjskim, aczkolwiek te instytucje mają pełną świadomość, że płynność rosyjskich przedsiębiorstw opierała się na bieżącym kredytowaniu dzięki „górce” z zysków z eksportu, ponieważ branże eksportowe Rosji są niesłychanie kapitałochłonne. W efekcie doszło do sytuacji, gdzie zachodnie instytucje finansowe domagają się kolejnych rat należności od Rosjan, ale już nie chcą im pożyczać, a dodatkowo – rynki antycypując problemy z wypłacalnością Rosjan – obniżyły ceny głównych surowców, jeszcze bardziej utrudniając spłatę, bo bilans obrotów bieżących uległ załamaniu. Jak to nazwać inaczej niż wojną gospodarczą? Po prostu odcięto kraj od finansowania, na którym zachód bardzo korzystał, bo Rosjanie byli niesłychanie sumiennymi płatnikami, jednak zdecydowano się w imię imperializmu – odciąć wielki kraj, wielki rynek od globalnych procesów wymiany, czy też może bardziej – upośledzić je.

    To wielkie ostrzeżenie – na przykładzie Rosji błyskawicznie zrozumiały Chiny i takie kraje jak Turcja, które dotychczas nie naciskały na umiędzynarodowienie własnej waluty (Chiny), ale w kontekście dramatu gospodarki rosyjskiej, którą Zachód po prostu chce zagłodzić i rzucić na kolana – Chiny i Turcja mają pełną świadomość i uczą się na błędach Rosjan, że nie można traktować Zachodu po partnersku, ponieważ on nie traktuje innych graczy jak partnerów oraz że uzależnienie od zachodnich instytucji finansowych i zachodniego systemu wymiany dóbr – może spowodować użycie globalizacji, jako dźwigni przeciwko mającym inne zdanie i domagającym się uwzględnienia własnych interesów. W przypadku Chin może to oznaczać umocnienie klasycznych narzędzi imperializmu, a w przypadku Turcji zwrot cywilizacyjny w stronę Islamu, jako kulturowego gwaranta odrębności.

    Z powyższego wynikają bardzo smutne wnioski dla nas w Polsce, przede wszystkim musimy sobie uświadomić, że nie jesteśmy graczem nawet na skalę regionalną, ani na płaszczyźnie politycznej, ani na płaszczyźnie gospodarczej, ani na płaszczyźnie funkcjonalnej. Nie mając możliwości stosowania realnej siły oddziaływania – możemy tylko odbierać bodźce lub w najlepszym wypadku być elementem cudzej siły. Odmienną kwestią jest czy będziemy sobie tego życzyli i czy będzie się to nam opłacać? O kosztach przecież nikt nie dyskutuje w ogóle, koszty trzeba ponosić – w polskich domach… Niedawno pewien na szczęście już były minister spraw zagranicznych powiedział Polakom, że teraz trzeba będzie ponosić koszty… To do nas się odnosiło, My mamy koszty ponosić…

    Rosyjskie tłumaczenie tekstu [tutaj] – Русский язык.