• 17 marca 2023
    • Społeczeństwo

    Gendermama, czyli dlaczego gender musi ponieść i poniesie porażkę?

    • By krakauer
    • |
    • 14 lutego 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Gender – parszywy szatan zakradający się po cichu do naszej percepcji, w sposób wyjątkowo sprytny zajmuje miejsce w umysłach wielu Polaków i Polek. Kościół dominujący w mniej lub jeszcze mniej udolny sposób próbuje wskazać na „Gendera” jako na zło, jednakże w wyniku tego – media uczyniły z edukacyjnej misji Kościoła kabaret i coś na kształt świdra, podobno niektórzy ludzie już się nawet zastanawiają jak tego „Gendera” rozpoznać. Gendera dodajmy, co zawraca w głowach kobietom i nie pozwala im w spokoju lepić pierogów za piecem, w ciemnych i kurnych chałupach współczesnych polskich rodzin.

    Abstrahując zatem nieco od mainstreamowego nurtu promocyjnego zwalczania „Gendera” warto sobie uświadomić, że na szczęście dzieci mają matki. Zauważenie tej oczywistości może odmienić spoglądanie na całość problemu, tak bardzo, że problematyka gender w ogóle znika z pola widzenia – pokazując swoją pozorność, pustkę, próżnię i minimalne znaczenie, pozbawione jakiejkolwiek wartości. Proszę się bowiem zastanowić, która matka chciałaby, żeby jej syn ubierał się w sukienki? Zakładał sobie podpaskę, ewentualnie malował się szminką i ubierał jej szpilki? Ewentualnie żeby córka – biegała z bandą chłopaków po podwórku, stale się z kimś biła i wracała do domu albo ze złamanym nosem, albo obtartym kolanem do krwi – na okrągło?

    Uwaga powyższe to oczywiste uproszczenie, jednakże wskazuje na jedną ważną kwestię – rzeczywiście znaczną część społecznego kontekstu wynikającego z ról płciowych nabywamy w procesie socjalizacji, jednakże jego istotą podobnie jak istotą całego procesu wychowania i oświaty jest wdrożenie młodego człowieka w jego rolę społeczną zgodnie z jej zdeterminowaniem przez płeć uzyskaną w łonie matki. Tak długo, jak długo o wychowaniu swoich dzieci decydują ich matki – nie ma mowy o rozprzestrzenieniu się ideologii gender, ponieważ jej przesłanie jest sprzeczne z wzorcami wychowania, jakie preferują rodzice. Oczywiście można próbować wmówić matkom, że ubieranie przez ich nastoletnich synów damskich stringów, staników i szminkowanie ust – to poznawanie alternatywnej tożsamości płciowej, jednakże to wymaga nacisku na szkoły i sposób nauczania. To znaczy dopiero dzieci obecnych przedszkolaków – prawdopodobnie już onanizowanych „dla ich dobra” przez panie i panów przedszkolaków – zgodnie z zaleceniami międzynarodowych organizacji zdrowotnych i pseudo-ekspertów – mają szansę na inne wzorce wychowania, bo ich rodzice to nie będzie mama i tata, ale rodzic A i rodzic B.

    Dymorfizm płciowy – cecha naszego gatunku – jest zatem pierwotny i bardzo trudny do podważenia, zaburzenia tożsamości płci psychicznej z płcią fizyczną to tylko i wyłącznie niewielki procent ogółu populacji, który podobnie jak orientacja homoseksualna – nie jest, nie był i nie będzie normą powszechną, co oczywiście nie znaczy że nie należy tych ludzi starać się zrozumieć i im we wszelki możliwy sposób pomóc tak, żeby ich funkcjonowanie w społeczeństwie było jak najbardziej poprawne i nienaznaczone dysfunkcją. Jednakże to już inne sprawy niż interesujący nas temat, których nie należy łączyć w jednym koszyku, chociaż wielu tak robi i jak się wydaje nawet niektórym środowiskom związanym z ruchami LGBT na tym częściowo może zależeć, aczkolwiek to już wybitnie subiektywny ogląd na sprawę.

    Gender podobnie jak inne kłamliwe i szkodliwe dla człowieka i jego cywilizacji wykwity para-naukowe musi ponieść porażkę, ponieważ jest nie tylko wbrew naturze, wbrew zdrowemu rozsądkowi, ale przede wszystkim – powoduje dysfunkcję i rozkład społeczeństwa jako takiego. W skrajnym przypadku może doprowadzić do przyśpieszenia depopulacji, natomiast o wiele bardziej przerażające jest rozkładanie rodziny, którego nie powstydziłby się żaden demiurg społeczno-eugeniczny. W ostateczności gender podważy społeczny status kobiety, o wiele skuteczniej niż próbuje go „afirmować”. Na szczęście większość kobiet, a zwłaszcza matek które zetknęły się z tą transmisją zła do naszej rzeczywistości ma właśnie mniej więcej takie zdanie. Wierzącym jest oczywiście o wiele łatwiej, wiadomo – tam gdzie nie ma Jezusa – należy być czujnym, a najlepiej nie mieć z czymś takim niczego wspólnego.

    Obserwując rozwój ideologii gender oraz jej ofensywę, trzeba pamiętać że jest to produkt marketingowy, jak w zasadzie każda ideologia, czy też raczej protezo-ideologia i jako proces przeżywa fazę wzrostu, której towarzyszy podwyższone zainteresowanie, a potem przeżyje kolejne fazy aż w końcu zupełnie zdechnie na pohybel złu, które za nią stoi. Rolą zainteresowanych poszanowaniem normalności jest troska o wszystkie mamy, żeby nie stały się gendermamami… nie ma bowiem lepszego zabezpieczenia dla dzieci nich ich opiekuńczy rodzice. Niestety to samo zło odwołuje się w swojej kłamliwej retoryce do rzekomego upośledzenia roli kobiet w społeczeństwie, przez co może wydawać się atrakcyjnym prądem myślowym dla niektórych osób. Dlatego tym bardziej należy z tym złem walczyć i najlepiej jak robią to same kobiety.