• 17 marca 2023
    • Ekonomia

    Gaz, ropa i węgiel są najtańsze i najpewniejsze z Rosji

    • By krakauer
    • |
    • 10 lutego 2022
    • |
    • 2 minuty czytania

    Gaz, ropa i węgiel są najtańsze i najpewniejsze z Rosji. Nie ma innego miejsca, skąd można te nośniki energii sprowadzać do naszego kraju korzystniej i bezpieczniej. Każda inna układanka, jeżeli nie byłaby rozwiązaniem powszechnym i masowym dla całej Unii Europejskiej, będzie fikcją kosztów, marketingu lub zaklinania politycznego.

    Tak jest już obecnie, wszyscy o tym wiedzą, ale się o tym nie mówi. Jesteśmy krajem, który importuje rosyjski gaz z Niemiec i w ramach dywersyfikacji rosyjski i donbaski węgiel z Rosji. Ropa naftowa, która jest dostępna w naszym kraju również pochodzi w większości z Federacji Rosyjskiej. Można dodać, że podobnie jak w większości krajów regionu. Co nie jest przypadkiem, ponieważ geografii nie da się oszukać.

    Jeżeli ktoś ma globus, to niech przyjrzy mu się z pewnego oddalenia, pozwalającego widzieć dobrze zarysy kontynentów i główne krzywe charakterystyczne. Nasz kraj jest na łączniku między wielką Euro-Azją, a jej małym półwyspem na Zachodzie zwanym Europą. Do tego od północy jest dość spory nawis skandynawski, czyniący nasze morze, małą sadzawką śródlądową, wejście do której jest nie tylko wąskie i płytkie, ale jeszcze przykryte mostem. Z tego są dwa wnioski: transport morski towarów masowych i gabarytowych będzie zawsze co do zasady droższy, niż lądową infrastrukturą przesyłową oraz jego funkcjonowanie zależy od wielu czynników, na które nie mamy wpływu. Poczynając od pogodowych, a na losowych, poprzez geopolityczne i bandyckie kończąc. Natomiast infrastruktura przesyłowa z sąsiedniego kraju, zależy tylko od jednego kraju tranzytowego, któremu też zależy na tranzycie przez nasze terytorium. Czemu więc z tego nie korzystać?

    Jeżeli naprawdę myślimy o dywersyfikacji dostaw, to doprowadzenie do stanu w którym będziemy skazani na dostawy rewersów z Niemiec, dostawy morskie i to co przepompujemy nową rurą z Danii, to nie oszukujmy się. Ponieważ większość tych źródeł będzie tymi samymi, ale z innych kierunków geograficznych. Dla których już nie będziemy kluczowym pośrednim ogniwem dostaw. Tylko będziemy na końcu tego łańcucha.

    O ile w przypadku ropy naftowej na pewno sobie poradzimy, bo podaż jest olbrzymia i np. kontrakty z Arabią Saudyjską to doskonały pomysł, gdyż z tego kierunku możemy sobie zapewnić praktycznie każdą ilość ropy. To w przypadku gazu to już nie jest takie proste. Same operacje związane z jego przesyłem morskim i magazynowaniem są złożone, niebezpieczne i drogie. Super ciekawą wiadomość ujawniono w mediach anglojęzycznych głównego nurtu wczoraj. Okazuje się, że największy importer LNG na świecie – Japonia, rezygnuje z części dostaw, żeby móc przekierować je do Europy. To samo w sobie jest ciekawe, a nawet bardzo ciekawe, żeby nie powiedzieć – dziwne. Bo surowce gromadzi ten, kto szykuje się do wojny, jednak zostawmy to.

    Przykładowo, wystarczy, że przydarzy się jedna efektywna katastrofa gazowca, a możecie być Państwo pewni, że na poziomie unijnym Skandynawowie zapewnią sobie ograniczenie ruchu takich statków przez ich cieśniny, bo przecież mają i piękny most do Szwecji i stolicę w pobliżu przejść wodnych, a w razie wypadku mogłyby ucierpieć ptaki, świstaki i ślimaki na falochronie, więc wiadomo że trzeba dbać o bezpieczeństwo i środowisko. Pamiętamy co niedawno wstrzymało budowę gazociągu?

    Osobnym problemem jest węgiel, tutaj geografia i logistyka decydują o biznesie. Realne dostępne dla nas finansowo, transportowo i technologicznie (technologia spalania) zasoby eksportowe ma Kolumbia i Mozambik, jednak już sama wizja przewożenia węgla przez pół świata jest po prostu trudna do uzasadnienia ekologicznego, nawet jeżeli ekonomicznie byłoby taniej. Na pewno można oba kierunki traktować subsydiarnie. W tym sensie, że warto mieć agentów handlowych, kontakty i prowadzić import na pewnym regularnym poziomie. Jednak nie oszukujmy się, w ten sposób nie da się zapewnić takiej ilości węgla jakiej potrzebują nasze elektrownie i elektrociepłownie.

    Jesteśmy w sytuacji dziwnej i pozbawionej elementarnej logiki. Nie chcemy kolejnego kontraktu gazowego z Rosją, chociaż mamy infrastrukturę, a przykład Węgier, które pozyskały kontrakt na dekadę – pozwala na coś więcej, niż optymizm. Natomiast z roku na rok importujemy z Rosji coraz więcej węgla, o czym cicho sza. Na marginesie można zauważyć tylko, że pewien pan, który robił na tym dobry biznes, dostał wyrok, ale to tak naprawdę na marginesie.

    Niestety nie wiadomo o co chodzi w polityce energetycznej naszych władz. Tego nie da się pojąć i objąć rozumem, nie wiadomo czy to jest jakiś plan? Niestety on chyba nie działa, bo nie dość że jest stale drożej, to jeszcze mamy braki węgla, a gaz – rosyjski – kupujemy w Niemczech, co naprawdę nie ma żadnego sensu, skoro sami mamy infrastrukturę do tego. Czy naprawdę nie możemy kupować, tyle co kupujemy? Przecież to byłaby prawdziwa dywersyfikacja?