• 16 marca 2023
    • Społeczeństwo

    Finansowy dramat kolegi lekarza

    • By krakauer
    • |
    • 02 marca 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Ciężko jest odnosić sytuację jednej osoby do sytuacji całej grupy społecznej, jednakże niektóre schematy można uznać za uniwersalne w zakresie odniesień sytuacyjnych typowych przy odpowiednim podniesieniu skali odniesienia. Co prawda stratyfikacje społeczne w naszym kraju teoretycznie nie mają znaczenia, albowiem rzekomo wszyscy jesteśmy równi, jednakże nieco równiejsi są ci z nas, którzy mają nieco więcej pieniędzy niż inni oraz zajmują się sprawami umożliwiającymi generowanie gotówki umożliwiające życie na wyższym poziomie niż przeciętna.

    Jedną z takich grup społecznych – bezwzględnie zarabiającą powyżej przeciętnych dochodów w gospodarce narodowej są lekarze. To z zasady wysoko wyspecjalizowani specjaliści zajmujący się dziedziną nieprodukcyjną, jednakże niesłychanie ważną w sensie społeczno-gospodarczym, albowiem decydują o komforcie ludzkiego życia. Rola lekarzy w naszym jak i w każdym społeczeństwie jest uprzywilejowana dzięki ich umiejętnością, albowiem co trzeba sobie uświadomić – posiadają praktycznie absolutny monopol na legalne przeprowadzanie zabiegów medycznych – trudno jest sobie wyobrazić wykonywanie operacji poza szpitalem i przez osoby nieupoważnione. Dodatkowo w wyniku rozwoju cywilizacyjnego – wycofaliśmy się ze stosowania niegdyś popularnych ludowych form leczenia – dzisiaj liczą się tylko lekarze.

    Społeczeństwo nie ma zatem żadnego innego wyboru – musi korzystać z ich usług, co przyczynia się do ich znacznego uprzywilejowania finansowego i społecznego, albowiem zawód lekarza cieszy się znaczną społeczną estymą i jest wynagradzany stosunkowo dobrze, a w odniesieniu do innych masowych form zatrudnienia w naszym kraju nawet wyśmienicie.

    Lekarz ze specjalizacją i pewnym doświadczeniem pracujący na jednym lub dwóch etatach w państwowej służbie zdrowia oraz posiadający własną praktykę może – oczywiście w zależności od specjalności zarobić bez szczególnego martwienia się o źródła dochodów od kilku tysięcy złotych miesięcznie do dwudziestu kilku tysięcy. Oczywiście to nie dotyczy wszystkich lekarzy, albowiem młodsi z nich, nieposiadający odpowiednich znajomości w swoich strukturach zależności – są spychani na mniej intratne posady, dodatkowo decyduje gdzie się ma gabinet, albowiem inaczej zarabia się w dużym mieście a inaczej w nawet najbardziej uroczym prowincjonalnym miasteczku. Jednakże zawsze lekarze zarabiają nieco więcej niż przeciętna społeczna, albowiem sam fakt unikalności ich profesji, (o którym można się łatwo przekonać po kolejkach) powoduje, że nie mają oni problemów z generowaniem przychodów. Ludzie po prostu chorują i muszą chodzić do lekarza, nic tego nie zmieni.

    Mój serdeczny kolega – lekarz w dużym mieście na południu centralnej Polski – chirurg (ortopeda urazowy), pracujący w przychodni POZ, szpitalu wysokiej rangi, dorabiający, jako jeden z lekarzy w NZOZ zajmującym się opieką całodobową nad osobami starszymi no i dodatkowo prowadzący własny gabinet – zarabia jak zeznaje w połowie drugiej wspólnie wypijanej Whisky – miesięcznie od 18 do 28 tyś zł, w zależności od tego ile ma przypadków w swoim prywatnym gabinecie, jak również jak wielu pacjentów uda mu się odwiedzić w ich domach, bo takie usługi też świadczy swoim pacjentom.

    Pomimo tak wysokich dochodów ciągle narzeka jak mało zarabia i praktycznie nie ma pieniędzy. Musi utrzymać dom (raty), żonę (nauczycielkę), dwójkę dzieci, dwa samochody, opiekunkę do dzieci, psa dużego typu mały konik, psa małego sypu szczurek, chyba dla koty, gabinet lekarski gdzie zatrudnia dwie pielęgniarki oraz no nie będziemy tego ukrywać przed społeczeństwem, ale także kochankę! Jak się to wszystko przeliczy naprawdę kwota około 20-tu kilku tysięcy może wydać się kwotą nieszczególnie dużą, albowiem wszystko kosztuje! Samo ogrzewanie domu, w którym prowadzi gabinet – zimą oparte na gazie to wydatek kilku tysięcy złotych, do tego olbrzymie ilości benzyny, albowiem codziennie dojeżdża do różnych miejscowości, czy też dzielnic miasta – gdzie ma swoją praktykę. Komórki, szczutki wiadomo – nie ma nic za darmo, wszystko co ożywione je, wymaga ogrzewania i wydaje człowiekowi pieniądze. Żony pozbyć się nie może, albowiem specjalizację zrobił tylko i wyłącznie dzięki znajomościom ojca czcigodnej małżonki, a tata – zresztą znany profesor nadal wiele może, albowiem sporo ludzi zawdzięcza mu etaty swoje i swoich dzieci, więc nikt mu nie odmówi – łatwo mógłby się zemścić. Poza tym lubi wracać do domu, jest mu wygodnie. Kochanka? Podobno nie można nie mieć w tej branży, gdzie wysportowany dobrze zarabiający i jeżdżący bardzo drogim symbolem statusu społeczno-zawodowego lekarz po prostu jest na językach stale wypoczywających w pokojach do wypoczynku pielęgniarek. Te mają oczywiście urodziny, imieniny, a w tych pokojach są wersalki – no i kto i czego zabroni panu lekarzowi? Zresztą trzeba rozładowywać stres, – jeżeli chce się być przykładnym ojcem i kochającym mężem, nie można po prostu po ludzku odreagowywać, zresztą lepsza druga kobieta niż alkohol. Jednakże ta kosztuje! Oj kosztuje i to sporo! Już o takich sprawach jak lekcje pianina lub basen no i obowiązkowy angielski dla dwóch córek to nie ma, co wspominać.

    Faktycznie oceniając jego sytuację z jego perspektywy – nie ma łatwo. Wysokie dochody rozpływają się w całym szeregu wydatków stałych, którym nie jest w stanie się przeciwstawić, czy to z powodów prestiżowych, czy też po prostu kosztów uczestniczenia w systemie. Po prostu nie może zapomnieć o imieninach „papy”, nawet sam lubię te przyjęcia, albowiem można poznać wiele ciekawych osób, a profesor jest bardzo przyjazny i najchętniej zoperowałby głowy wszystkim naszym politykom (zamieniając mózgi na orzeszki), więc jest chyba oczywistym dla państwa czytelników, że mamy wspólne tematy. W każdym bądź razie kolega lekarz nie ma łatwo – nawet od trzech lat nie jeździ już żoną i dziećmi na wspólne wakacje, albowiem po prostu musi pracować na kartę kredytową, którą dał żonie (błąd śmiertelny).

    Nawet propozycja wymiany samochodu na oszczędny model jest nonsensowna, albowiem kolega twierdzi, że jego auto znają wszyscy policjanci we wszystkich trzech powiatach, po jakich się nim porusza, co zapewnia mu absolutne bezpieczeństwo – stąd wymiana może nastąpić tylko na ten sam model i kolor, ale nowszy. Jednakże uzbieranie nieco ponad 500 tys., nie jest proste – naprawdę, a płacenie za wszystko rat powoduje, że nawet z jego dochodów zostaje mu przysłowiowy tysiąc złotych na śniadania w szpitalnym sklepiku.

    Dlatego szanowni państwo – proszę odnosić się ze zrozumieniem do potrzeb lekarzy – mają koszty życia o wiele większe od naszych – wszystko kosztuje, dlatego muszą zarabiać! No a na kim mieliby zarabiać swoje pieniądze jak nie na nas?