- Polityka
Ewa Kopacz – premier czasów przejściowych?
- By krakauer
- |
- 17 lutego 2015
- |
- 2 minuty czytania
Halo! Tu Polska! Gdzie jest pani premier Ewa Kopacz? Przyzwyczailiśmy się do częstego widoku w mediach – super premiera, wszystkich premierów, ale go nam pani Merkel zabrała do Brukseli i koniec. Skończyło się! Finisz! Następczyni nie lubi kamer telewizji, a dziennikarze posłuszni systemowi wolą jej nie zadawać trudnych pytań. W efekcie w ogóle usunięto panią premier z mediów, żeby nie psuła sama sobie, swojego wątłego wizerunku.
Niestety nie da się ukryć prostych faktów, że jako premier pani Kopacz nie ma praktycznie żadnego autorytetu i w Narodzie, i wśród polityków jak i nawet wśród dziennikarzy. To może być sposób na dotrwanie cichaczem do wyborów – taka premier, której nie widać, to jest naprawdę wielkie osiągnięcie. Nie widać cię, to znaczy że nie podpadasz!
Tymczasem niestety jest na odwrót, Naród jest ciekawy i spragniony sukcesów, oczywiście nie na poziomie ile kosztuje torebka czy szpilki pani premier, ale ludzie chcieliby usłyszeć, że pani premier się o nich stale troszczy, że działa na ich rzecz, że aktywnie moderuje rzeczywistość, czyniąc ją o wiele bardziej znośną dla przeciętnych i maluczkich.
Niestety nie udał się pani Kopacz, ani wizerunek zapracowanej lekarki z prowincji, ani matki Narodu, ani sprawnego menadżera – businesswoman odnoszącej sukcesy w managemencie publicznym. Pani premier nie umie przemawiać i nie ma charyzmy, kiepsko improwizuje, a jak już coś mówi, to potem jej środowisko to po niej prostuje, co jest po prostu niedopuszczalne.
Wejście na stronę internetową Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, może porazić – przykładowo znajdujemy tam: „Premier Ewa Kopacz apeluje do urzędników: pozwólcie Polakom czuć się współgospodarzami ich urzędów” [Źródło: tutaj]. Pomijając już fakt zupełnego wyrwania słów pani premier z kontekstu, tak że można je rozumieć opacznie, to jeszcze wszystkiego jest tam tylko jedno zdjęcie pokazujące panią premier przemawiającą za jakimś słupkiem, wszędzie indziej zlewa się z tłem podobnie na mono-kolorowo ubranych ludzi, z którymi wchodzi w interakcję. Ten wizerunek premiera rządu jest najdelikatniej mówiąc – dość daleki od budowania autorytetu nadzwyczajności wydarzenia jakim jest spotkanie z Prezesem Rady Ministrów Rzeczpospolitej.
Media jak wspomniano – prawie wszystkie unikają pani premier jak przysłowiowy diabeł wody święconej, albowiem popsucie jej wizerunku jest bardzo łatwe, a nikt nie chce się narazić jakimś dziwnym ujęciem, czy też niepotrzebnym pytaniem, które może stację narazić na przejście do medialnej opozycji wobec rządzących i dzielących – wiadomo co, czyli pieniądze na publiczne reklamy w mediach.
Niestety jednak od premiera kraju należy domagać się czegoś więcej niż przechadzania się w podobno źle dobranych szpilkach (opinie wielu obserwujących ją kobiet) i ściskania rąk, przeważnie ludzi którzy od niej zależą, więc będą pokorni jak baranki – uzupełnią uśmiechami ładnie kadr.
Premier musi mieć autorytet chociaż formalny, a tego tutaj jak do tej pory nie widać, co jest oczywiście poglądem bardzo subiektywnym, ale proszę spróbować ocenić panią Kopacz na tle pani Merkel. Zupełne przeciwieństwo, jedna sama wykreowała siebie i swój obóz polityczny, zapewniając mu sympatię wyborców i wielokrotne poparcie, a druga jest namiestnikiem swojego nielubianego poprzednika, która unika nawet kamer.
Za niedługo nawet już nikt nie będzie tej pani „która ma zadanie dotrwać do wyborów” nawet krytykował, oczywiście z litości, ponieważ wszyscy się już chyba pogodzili z jej niewidzialną obecnością, nic nie wnoszącą do rzeczywistości, nie zmieniającą naszej codzienności i nie przygotowującej niczego na czym Polakom zależy – nie ma jej tam, gdzie jest potrzebna interwencja publiczna, nie ma jej tam gdzie cierpią Polacy, gdzie ludziom dzieje się krzywda.
To wszystko jest żenującą stratą czasu i marnowaniem potencjału wielomilionowego państwa, to nadal jest jedno wielkie negatywne dziedzictwo pana Donalda Tuska i kolejny element destrukcyjny zafundowany państwu przez koalicję Platformy Obywatelskiej z Polskim Stronnictwem Ludowym. Dlaczego nie zrobiono premierem technokraty Piechocińskiego? Przynajmniej ten umie mówić do ludzi językiem, który każdy nawet pełen złej woli zrozumie. Bez problemu potrafiłby przetłumaczyć Polakom cały szereg różnych trudnych spraw, które dzisiaj nie tylko nie mają odpowiedzi, ale nawet nie są podejmowane. Chociażby kwestia górnictwa, rolnictwa, czy też innych odwołujących się do poczucia solidarności społecznej grup zawodowych.
Pani Kopacz niestety nie jest typem polityka, o ile w ogóle można ją tak określić, który jest adekwatny do wyzwań okresu przejściowego. Niestety bowiem żyjemy w epoce przejściowej – pomiędzy wielkim rozczarowaniem rządami Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego a wielką niewiadomą, co do ewentualności kontynuacji tych rządów, albo wielkiej zmiany na rządy formacji praktycznie negującej prezentowaną przez obecnie rządzących wizję państwa. Do tego dochodzą jeszcze implikowane przez rządzących w pewnej części problemy zewnętrzne, które mogą się nasilić, a wówczas w ogóle może dojść do resetu. Wtedy rzeczywiście możemy wspominać pana Tuska i jego ciepłą wodę z kranu jako okres prosperity, kiedy jeszcze był prąd – co prawda drogi, ale był…
Wnioski nasuwają się same. Im szybciej ta pani przestanie być premierem tym lepiej. Najlepiej, żeby odeszła w niepamięć razem ze swoją formacją polityczną, jak również – z niezrozumiałych powodów wspierającą ją partią koalicyjną, do której wielu ludzi straciło sympatię właśnie przez to bezsensowne i szkodliwe dla Polski przedłużanie tej koalicji. Nie mamy wyjścia, trzeba wyleczyć dżumę – cholerą, jeżeli nie da się inaczej, chociaż prawdopodobnie zapłacimy za to straszną cenę. Ewentualnie można dopuścić wariant pośredni, czyli prezydent jednych, a rząd drugich – i niech spróbują się tak znienawidzić, że w końcu zrozumieją, że muszą się porozumieć. Nie ma chyba innej możliwości, ponieważ model władzy, w którym jest jej monopol po stronie jednej opcji politycznej niestety jest dla Polski największym nieszczęściem, zwłaszcza w kontekście nowych funduszy unijnych od których alokacji będzie decydowała pozycja rozwojowa naszego kraju przez kolejne lata. Tymczasem wiemy po polityce tych ludzi na co ich stać. Czy społeczeństwo coś zyskało w trakcie rządów PO i PSL oraz piastowania funkcji prezydenta przez człowieka z tego środowiska? Wystarczy zastosować taki prosty test prawdy, mianowicie zastanówmy się jak to jest możliwe, że Polacy ciągle leżą na korytarzach w szpitalach, a przecież nie ma wojny? Może czegoś nie wiemy? Tak można w nieskończoność…