• 17 marca 2023
    • Polityka

    Dwuwładza na Ukrainie

    • By krakauer
    • |
    • 27 lutego 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    W związku z ujawnieniem się pana prezydenta Janukowycza w Federacji Rosyjskiej (na leczeniu sanatoryjnym) pojawiła się nowa sytuacja, stary-legalny prezydent chce pokazać że jest nadal w grze i oświadcza publicznie, że nadal jest prezydentem. Na dodatek jest prezydentem uznawanym przez Federację Rosyjską i przez cały świat, w przeciwieństwie do nowego pełniącego obowiązki prezydenta – szefa parlamentu Ołeksandra Turczynowa, który po uznaniu przez Radę Najwyższą Ukrainy dnia 23 lutego 2014 o wygaśnięciu mandatu dla Wiktora Janukowycza, w zgodzie ze zmienioną konstytucją tymczasowo wykonuje obowiązki Prezydenta Ukrainy jako de iure Przewodniczący Rady Najwyższej.

    Kluczem do zrozumienia istoty problemu jest nieszczęsne porozumienie, w którym uczestniczył nasz minister spraw zagranicznych jako świadek – pan Sikorski, tam obie strony tj. opozycja i pan prezydent Janukowycz zobowiązali się do określonych działań, w sekwencjach wymagających także współdziałania – w praktyce podpisywania przez prezydenta uchwał parlamentu. Niestety Majdan nie uznał porozumienia i wyznaczył panu prezydentowi Janukowyczowi ultimatum do ustąpienia z funkcji, w tym czasie tenże wyjechał z Kijowa – o czym opozycjoniści wiedzieli przy podpisywaniu porozumienia, że to zrobi bo im sam o tym powiedział. Jednakże parlament Ukrainy uznał, że nie ma prezydenta w Kijowie, tenże nie wywiązuje się z podpisanego porozumienia – tj. nie podpisał uchwały parlamentu i zmianie konstytucji na poprzednią i w związku z tym deputowani doszli do wniosku, że prezydent porzucił swoje obowiązki i wybrali pana Turczynowa.

    Jednakże na tym akcja się nie kończy, bo Janukowycz nie uznaje swojego odwołania – ujawnia się pod Moskwą i prosi Rosję o pomoc. Co stwarza zupełnie nową, wyjątkowo niebezpieczną sytuację, zwłaszcza w kontekście tego, że minister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej – pan Ławrow, prosił pana Sikorskiego, żeby zapewnił wykonywanie porozumienia, w którym oczywiście nie było niczego o tym, że prezydent nie może opuszczać Kijowa, co czyniłoby go więźniem we własnym kraju.

    Opozycja się pośpieszyła, poszła metodą rewolucyjną w przepychanie faktów dokonanych i na dzień dzisiejszy jest tak jak jest – to znaczy jest problem na tle konstytucyjnym oraz problem faktyczny, który polega na tym że niektóre obwody Ukrainy – oraz autonomia krymska nie mają zamiaru podporządkowywać się rządom Majdanu w Kijowie, bo to on w tym momencie tak naprawdę rządzi jako siła polityczna na Ukrainie, kwitująca nawet działania parlamentu, czy też raczej nie kwitująca tak jak było w przypadku nie uznawania porozumienia.

    Warto mieć na uwadze, że tą sytuację zagmatwali sami Ukraińcy, nie potrafili dotrzymać prostego i łopatologicznego porozumienia, pokazując gdzie i za co mają dyplomację Unii Europejskiej. Dzisiaj odpowiedzią na stan faktycznej dwuwładzy może być zupełnie naturalne podzielenie się kraju na dwie strefy wpływów. Nie będzie to żadna secesja, albowiem w świetle ukraińskiego prawa konstytucyjnego – prawdopodobnie– obie władze są legalne, co rodzi zupełnie nową, naprawdę niespotykaną na świecie.

    Scenariusz secesja za zrzeczenie się władzy przez Janukowycza będzie już nie możliwy, po tym jak pan Jaceniuk został powołany na szefa rządu już wszystko jest możliwe i zdecydują pierwsze dni, albowiem będzie od razu wiadomo, czy administracja obwodowa podporządkuje się jego decyzjom. Za dwa tygodnie możemy mieć dwie Ukrainy, albo wojnę domową. Najbardziej prawdopodobny jest scenariusz niewielkich starć lokalnych w kilku zapalnych miejscach jak przykładowo na Krymie. To jest możliwe, ponieważ gorących głów tam nie brakuje, a z tego co pokazały media – tłum jest przeciwny nawet ukraińskim insygniom państwowym, co samo w sobie jest jednoznacznym komunikatem. Jakikolwiek przyjazd na Krym, czy to liderów Majdanu, czy to liderów partii opozycyjnych, czy też ich wszystkich razem wziętych w towarzystwie np. „Automajdanu” – może się skończyć realnymi kłopotami w znaczeniu pobicia, użycia przemocy, znieważenia osób funkcyjnych czy też znieważenia ukraińskich insygniów państwowych, na co nie mogliby nie zareagować nowo powołani urzędnicy państwowi. Dlatego chyba nikt się tam z nowych nie wybierze, a przez to nie ma mowy o jakimkolwiek dyktowaniu warunków przez nowe władze w Kijowie, po prostu albo zostaną uznane – nawet warunkowo, albo nie.

    Niestety tutaj się kłania kwestia języka urzędowego, to nie jest możliwe żeby ten kraj się utrzymał jako jedność, jeżeli nagle zabroni się Rosjanom mówić po rosyjsku. Pomijając fakt, że sam taki zakaz to jest barbarzyństwo, to naprawdę nie jest niczym innym niż wypowiedzeniem wojny poprzez próbę brutalnego upokorzenia. Tak się nie załatwia takich spraw, nie można poprzez budowanie napięcia dążyć do jedności. Cofnięcie uznania dla języka rosyjskiego, czyni z Rosjan mieszkających na Ukrainie obywateli drugiej kategorii, to nie jest europejski standard traktowania mniejszości narodowych. Jednakże proszę pamiętać o casusie Litwy, która de iure poszła już o wiele dalej w prześladowaniu mniejszości polskiej – zakazując Polakom pisowni ich nazwisk w brzmieniu języka polskiego i nawet nakazując zdemontować stare tabliczki z nazwami ulic po polsku, tam gdzie Polacy mieszkają od zawsze. Czy Rosjanie chcieliby żyć w kraju, w którym nie mogą przyznać się do własnej tożsamości z poczuciem dumy, tylko kundlić się wewnętrznie – na myśl o tym co złego ich spotka, jeżeli powiedzą o sobie że są Rosjanami? Nie można dopuścić do dramatu, Unia Europejska może przymykać oczy na postępowanie ksenofobicznych władz Litwy, jednakże w przypadku Ukrainy – o Rosjan, ma się kto upomnieć…

    Sytuacja komplikuje się z minuty na minutę, ewentualne poszerzenie autonomii Krymu w wyniku referendum – doda tylko paliwa do ukraińskiego piekła. Dodatkowo, jeżeli będzie się to odbywać w kontekście retoryki o przejęciu władzy w Kijowie przez bandytów, faszystów i nacjonalistów – w czym niestety jest część racji, albowiem za miłą fizis nowego premiera stoją popierające go siły także o proweniencji prawicowej, ksenofobicznej, faszystowskiej i nacjonalistycznej. Taka okazała się Ukraina, jednakże to stara prawda, że rewolucji nie robią filozofowie, tylko wszyscy gniewni.

    Wnioski: dwuwładza nie utrzyma się długo, albo obwody się podporządkują i armia się podporządkuje, albo nie. Jeżeli nie, to będzie oznaczać faktyczny podział Ukrainy na dwie strefy, prawdopodobnie przebiegający wg. kryteriów językowych. Być może jednak scenariuszem optymalnym byłby scenariusz federalizacji? Czyli stanowienia państwa ukraińskiego przez dwa lub trzy, no bo trzeba liczyć jeszcze Krym – autonomiczne wewnętrznie podmioty prawa ukraińskiego? Na pewno lepsza jest federalizacja i porozumienie niż wojna domowa.