- Polityka
Dwie Unie Europejskie?
- By krakauer
- |
- 23 lipca 2012
- |
- 2 minuty czytania
Unia Europejska nie jest już tą samą wspólnotą, do której byliśmy przyjmowani. Zmiany spowodowane przez kryzys sięgają samej esencji budowy wspólnoty, w istocie nie liczy się już żaden wspólny interes, jeżeli szef państwa numer 2 na kontynencie oficjalnie w mediach ruga swój koncern za plany likwidowania produkcji u siebie w metropolii i przenoszenia jej do tańszych krajów Unii. Pewna fikcja się skończyła wraz z samopoczuciem bogatych krajów, skazanych na opłacanie niebotycznych stop oprocentowania własnych obligacji. Poziomu powyżej 5% to już wyniki w tej dyscyplinie iście hokejowe, gdzie nie można mieć żadnych złudzeń, albowiem dzieje się źle, a wręcz bardzo źle, gdyż takie państwa jak Hiszpania i Włochy będące filarami Wspólnoty mogą stać się niewypłacalne względem rynków oraz własnych obywateli. Czy ktokolwiek z państwa może sobie wyobrazić konsekwencje takiego stanu rzeczy?
Euro grupa ma własne interesy, których nie popuści nawet na krok, biada temu, kto próbowałby je naruszyć, jeżeli jest małym kontynentalnym krajem to zostanie zmiażdżony przez duet francusko-niemiecki, a jeżeli jest nieszczęsnym krajem wyspiarskim to też pożałuje, tylko nieco później. Polska miała ambicję przynależeć do Euro grupy, nawet bez Euro! Rządzącym się wydawało, że jeżeli będą przy stole, gdzie toczą się rozmowy – coś im skapnie, a przynajmniej naleją im zupy. A jednak tak wcale nie musi być, Budżet Unii Europejskiej, to niewielki procent PKB krajów Unii. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby go zupełnie inaczej skonstruować, np. w oparciu o prerogatywy na rzecz stymulowania wzrostu i zatrudnienia, przewidziane m.in. w programie wyborczym nowego prezydenta Francji jak również i Strategii Europa 2020.
Trzeba sobie zadać poważnie pytanie, – jaki interes pogrążone w długach kraje zachodu mają mieć w finansowaniu budowy kanalizacji na polskiej wsi, bibliotek, dróg, torów i mostów? Przecież z inwestowania w tak prymitywną z punktu widzenia ich gospodarek infrastrukturę, zyskują jedynie wybrane firmy budowlane i udzielające gwarancji finansowych banki i ubezpieczyciele. Przecież o wiele bardziej efektywnie byłoby wydać te pieniądze, np. spodziewane 80 mld Euro dla Polski w nowej perspektywie finansowej – na rozwój zaawansowanych technologii, które zaowocują nowego rodzaju materiałami, produktami, tysiącami patentów – wynalazków posuwających do przodu całą cywilizację, a nie tylko odprowadzających fekalia na polskiej wsi!
Musimy sobie uświadomić, że nikt, nawet Niemcy, którzy chcieli nas wymordować podczas ostatniej wojny, nie mają żadnego obowiązku inwestować w Polską wieś, albowiem są to pieniądze z góry stracone, a właściwie w najlepszym wypadku owocujące niższą efektywnością krańcową niż te same pieniądze wpompowane w sektor Hi-Tech unijnych firm technologicznych, klastrów i wyższych uczelni.
I nawet nie wypada nam zrobić smutnej minki w osobie pięknej Pani Minister Rozwoju Regionalnego, albowiem do budowy Gospodarki Opartej na Wiedzy, jest nam tak daleko jak PKP do TGV, albo jeszcze dalej! Nie mamy żadnych argumentów! Nie potrafiliśmy przez ostatnie lata odpowiednio zreformować i uczynić dochodowym – największego skarbu polskiej gospodarki – rolnictwa! Mała Holandia produkuje więcej produktów rolnych i eksportuje je na globalne rynki niż my! Żeby było śmieszniej, podstawą siły roboczej w ich produkcji rolnej stanowią Polacy i Polki.
Hasło – „Państwo Europa” dotyczy nas o wiele mniej niż prawdziwych Europejczyków, dlaczego? Ponieważ nie podejmujemy decyzji, co więcej nie mamy w istocie żadnego sensownego wpływu na ich podejmowanie. Nawet tak priorytetowe kwestie jak polityka wschodnia, będące dla nas prawdziwym sprawdzianem z tego jak bardzo liczy się z nami Europa – zostały odpuszczone.
Dlatego nie można mieć dalej złudzeń, że możemy liczyć na jakieś ekstra transfery środków publicznych. Trzeba si e odzwyczaić od środków unijnych, albowiem w istocie liczy się dostęp do Wspólnego Rynku w rozumieniu wspólnotowych wolności. Nie chodzi o to, że „jak dają trzeba brać”, przede wszystkim trzeba wiedzieć, kiedy przestać brać jałmużnę.
Trudno ocenić, czy politycznie przerwanie brania jałmużny zaczęłoby się nam już teraz opłacać? Prawdopodobnie wyszłoby szydło z worka i społeczeństwo ujrzałoby słabość własnego rządu i kraju w konflikcie o realne wartości z najmożniejszymi tego świata, albowiem, jeżeli jedyną wartością, po jaką się udajemy do Brukseli jest jałmużna, to najlepiej jest to sobie natychmiast odpuścić, albowiem to do niczego nie prowadzi. Blokowanie polityki decydującej o naszej racji stanu, w zamian za 80 mld euro na 7 lat to żałośnie mało jak na koszt pozyskania 40 milionów niewolników… przepraszam pracowników i konsumentów.
Smutne, ale chyba naprawdę nie należymy do tej rodziny nawet, jako ubodzy i dalecy krewni. Może to zabrzmi zbyt negatywnie, ale chyba naprawdę jesteśmy tylko kolonią.
Przejdź na samą górę