- Polityka
Dwie teorie spiskowe (cz.2)
- By Mikołaj Kisielewicz
- |
- 31 stycznia 2022
- |
- 2 minuty czytania
B.
Moja druga teoria dotyczy rzeczywistej przyczyny długotrwałej „przepychanki” o datę uruchomieni NS2.
Przypomnę trochę faktów związanych z tym gazociągiem. Nord Stream 2 (NS2) to gazociąg o przepustowości 55 mld metrów sześciennych rocznie, który biegnie od wybrzeża Rosji przez Morze Bałtyckie do Niemiec, prawie równolegle do działającego gazociągu NS1. Według rosyjskich agencji informacyjnych obecnie obie nitki NS2 są w pełni gotowe do eksploatacji.
Od początku powstania projekt były ostro krytykowane przez administrację naszego partnera strategicznego często ustami polityków państw Europy Wschodniej i Środkowej. Początkowo pomysł gazociągu był ganiony za to, że niszczy solidarność energetyczną Europy oraz uzależnia Europę politycznie i ekonomicznie od Rosji. Następnie na plan pierwszy wysunęły się obawy o zmniejszenie dochodów zwłaszcza Ukrainy, dla której opłata za tranzyt gazu stanowi znaczną część budżetu. Dla nas strata opłat za tranzyt nie była aż tak duża, ponieważ rurociąg jamalski jest krótszy i pobieramy niższe opłaty za tzw. „kilometr tranzytu”. Pojawiały się też podejrzenia, że walką z rosyjskim gazociągiem są zainteresowane Stany Zjednoczone, ponieważ mają swoje plany odnośnie do rynku gazu w Europie. I wtedy nastąpił zwrot o 180 stopni w poglądach Stanów Zjednoczonych. Prezydent J. Biden, kiedy ubiegał się o prezydenturę, zapowiadał, że zrobi wszystko, aby zablokować powstanie NS2. Po kilku miesiącach od wprowadzeniu się do Gabinetu Owalnego w Białym Domu, w zagadkowy sposób zrezygnował z jakichkolwiek sankcji przeciwko gazociągowi. Wytłumaczenie decyzji, że dalsze blokownie budowy NS2 nie ma sensu, ponieważ rurociąg jest już prawie ukończony, wydało mi się naciągnięte.
Obecnie obie nitki NS2 są w pełni gotowe do eksploatacji. Od jesieni 2021 roku Rosjanie „zachęcają” Niemców od przystąpienia do odbioru gazu również tym rurociągiem podpowiadając, że obniży to ceny na giełdach europejskich. To również miałoby pozytywny wpływ na cenę, jaką my płacimy za gaz. Uruchomienie gazociągu będzie możliwe dopiero po zakończeniu procedury certyfikacji operatora. Tymczasem Niemcy, co rusz odkładają certyfikację NS2 w czasie. Powstaje pytanie o to, co właściwie jest grane?
Na długo przed ukończeniem NS2, głośno było o tym, że po uruchomieniu rurociągu, Niemcy chcą stać się tzw. hubem (dystrybutorem) rosyjskiego gazu w Europie. Mówiąc prostym językiem, miałyby uzyskać kontrolę nad redystrybucją gazu dostarczanego przez Gazprom dwoma rurami ułożonymi na dnie Morza Bałtyckiego. Niemcy mieliby możliwość decydowania o tym, „kot, ile i częściowo za ile” dostanie gaz.
Według mojej drugiej teorii tu leży pies pogrzebany.
Prawdopodobnie takie rozwiązanie nie jest na rękę Rosjanom. Wolą samodzielnie decydować o tym, komu, ile i za ile będzie dostarczany gaz. Teoria, jaka przychodzi mi do głowy jest następująca. Gazprom chce sprzedawać gaz poszczególnym odbiorcom europejskim wirtualnie, kiedy ten będzie jeszcze w rurze na dnie morza, ale ciągle na wodach międzynarodowych. Wtedy nie będą obowiązywały go ograniczenia prawne ustanowione przez Unię Europejską. Sama transakcja kupna-sprzedaży będzie odbywała się w zaciszu gabinetów instytucji finansowych, częściowo na podstawie ceny na gazowych giełdach. W takim układzie Niemcy zarabialiby pobierając opłaty za tranzyt gazu. Podobnie jak obecnie zarabia na tranzycie rosyjskiego gazu Ukraina, a do niedawna zarabiała Polska. Gazprom kontrolowałby cenę gazu nawet na obszarze Europy.
Podsumowując, moja druga teoria sprawdza się do starej prawdy o tym, że kiedy nie wiadomo dokładnie, o co chodzi, to prawdopodobnie chodzi o pieniądze.
PS.
My również próbowaliśmy grać z Gazpromem o cenę gazu. Niestety w tym momencie przegrywamy.
Autor: Mikołaj Kisielewicz