• 17 marca 2023
    • Ekonomia

    Dopiero załamanie gospodarcze otrzeźwi prawicę i jej zwolenników?

    • By krakauer
    • |
    • 30 listopada 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Słyszymy dobre informacje GUS o 3,5% tempie przyrostu PKB na III kw., br. Szczegóły GUS [tutaj]. To dobry, bezpieczny poziom. Mogłoby być więcej, ale w realiach sankcji przeciwko Rosji i generalnych turbulencji na świecie – to jest bardzo dobry wynik, o dziwo napędzany konsumpcją wewnętrzną. Warto się z tego cieszyć, a jakby było nieco więcej z eksportu, najlepiej tego, co pozostawia w naszym kraju największy procent wartości dodanej w łańcuchu tworzenia wartości (np. produkcja żywności), to w ogóle byłoby znakomicie.

    Nowe pomysły nowej władzy na gospodarkę jak na razie nadal tworzą bardzo luźny konglomerat bardziej postulatów i odniesień do rzeczywistości, niż realnych programów do wdrożenia – zaradczo lub rozwojowo. Sam pomysł na skomasowanie prawie wszystkich kluczowych decyzji gospodarczych w jednym ministerstwie Rozwoju jest bardzo dobry. Można się tu dopatrywać powielenia schematów tak znamienitych pomysłów jak np. Ministerstwo Gospodarki, Handlu i Przemysłu (j. ang. Ministry of Economy, Trade and Industry, METI), czyli resort odpowiedzialny za kreowanie i realizowanie japońskiej polityki gospodarczej przez lata. Można serdecznie gratulować kopiowania dobrych koncepcji, jednak liczy się praktyka. Jak do tej chwili – nie wiemy nic, co ci ludzie chcą dla gospodarki zrobić, chociaż mieli osiem długich lat na to, żeby się przygotować. Kłania się brak rządu cieni, ale bądźmy dobrej myśli – trzeba widzieć szklankę do połowy pełną, przynajmniej do czasu.

    Finanse państwa są w takim stanie, w jakim one są, tutaj nie da się przeprowadzić rewolucji z dnia na dzień, nawet jeżeli by się chciało, ponieważ po prostu może zabraknąć pieniędzy. Bez zmiany zapisów o NBP nie będą w stanie drukować pieniędzy, Konstytucja trwale chroni niezależność banku, jednak nie wiadomo jak się zachowa jego nowe kierownictwo. Przecież NBP może zupełnie legalnie finansować rząd np. przez instytucje prawie bankowe, udzielając im kredytów lub kupując ich papiery, za środki z czego, one mogą kupować tyle obligacji rządu ile trzeba. Jeżeli udałoby się zachować jak najniższe oprocentowanie, to w granicach rozsądku może i rynki by to przyjęły bez większych wstrząsów. Państwo naprawdę potrzebuje pieniędzy, a przy deflacji – lekki impuls inflacyjny nam nie zaszkodzi, pod warunkiem, że będzie podany z wyprzedzeniem, jawnie i tak, żeby wszyscy mogli się przygotować. Nowe podatki szału nie zrobią, chociaż to dobrze, że rząd „weźmie się” za najbardziej dochodowe działy gospodarki finansowej.

    Tymczasem rzeczywistość nie znosi próżni, jak nie ma kasy – to można zrobić bardzo niewiele, żeby się ona pojawiła, jeżeli nie ma wzrostu gospodarczego, to w naszej gospodarce opartej na podatkach pośrednich i akcyzie – nie ma, o czym mówić. Dotychczasowe rządy bały się lub udawały, że nie mają możliwości opodatkowania własności i kapitału, a to są główne źródła dochodów państw zachodnich (w zależności od modelu). Naprawdę nie ma żadnego powodu, dla którego właściciele bardzo wielu nieruchomości, nie mieli płacić podatku od ich wartości, podobnie inwestorzy giełdowi, czy nieco więcej czerpiący dywidendy ze spółek kapitałowych itd. Pomysł Leszka Millera na wprowadzenie podatku liniowego w gospodarce – dla przedsiębiorców, jest niesprawiedliwy z punktu widzenia społecznego, ponieważ to konsumenci jogurtów i matki kupujące ubranka dla dzieci – płacą więcej na utrzymanie państwa niż posiadacze własności i kapitału. To nie może dłużej trwać, bez ustawienia tych spraw, nie będzie równości i sprawiedliwości.

    Jeżeli prawica na serio chce wprowadzić próg kwoty wolnej od podatku na poziom 8000 zł i program 500 + i inne pomysły jak darmowe leki dla ludzi powyżej 75 roku życia, to musi pokazać skąd weźmie pieniądze na pokrycie kosztów takiego rozdawnictwa? Jeżeli to ma pochodzić (do około 44 mld zł) z drukowania pieniądza, pożyczanego w Banku Centralnym, to po trzech latach – nie później, skończy się wzrostem inflacji do kilku procent rocznie. Nie da się oszukać gospodarki, rząd musi pamiętać, że mamy naprawdę nisko dochodową, wolnorynkową, neoliberalną – kapitalistyczną gospodarkę. Rząd w niej jest tylko jednym z graczy, jak się dobrze ustawi do może być graczem numer dwa, – bo graczem numer jeden zawsze powinni być konsumenci, to ludzie – społeczeństwo powinno obracać większą częścią PKB, na którym rząd nie powinien „kłaść łapy”. O proporcjach można dyskutować i takiej dyskusji byśmy oczekiwali od nowego rządu.

    Jeżeli nie będzie dyskusji poprzedzającej rozwiązania w zakresie gospodarki, to rządzący będą ponosili totalną odpowiedzialność za skutki gospodarcze swoich decyzji. W praktyce to oznacza, że do tych ludzi będziemy mogli mieć pretensje imiennie – znamy ich, wiemy kto to jest, chcieli władzy i odpowiedzialności – rządzą – będą odpowiadać za błędy, jak również należeć będzie się im szacunek za sukces. Realnie patrząc, tylko załamanie gospodarki może spowodować otrzeźwienie prawicy i jej zwolenników. Pan Tusk miał pecha, bo od razu prawie na początku rządów trafił na kryzys, który wymagał odpowiedniego ustawienia się. Podjęto wiele decyzji, w tym np. wprowadzenie „niewolnictwa” do Kodeksu pracy, za które zapłacono w wyborach. Prawica nie ma większego pola manewru niż je sobie stworzy, jeżeli będzie mądrze rządzić i skoncentruje się na kilku istotnych niszach, to jest szansa, że możemy być z ich rządów zadowoleni. Jednak rzeczywistość nie będzie na nich czekać.