• 16 marca 2023
    • Polityka

    Dług i chłopi, jako pogromcy komuny

    • By nemo
    • |
    • 21 marca 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Polska zadłużona jest na 814 mld zł, zdradziło Ministerstwo Finansów.

    Zastanawiałem się więc w czwartek od rana, czyli od czasu gdy przeczytałem stosowną informację, gdzie poszło się bujać 814 miliardów złotych, pożyczonych przez nasze dzielne rządy nie do końca wiadomo od kogo. Bo gorzej, że również nie wiadomo na co. Rozglądając się wokół nie dostrzegam dóbr ani inwestycji usprawiedliwiających wydanie tej kosmicznej sumy.

    Gierek za pożyczone miliardy, jak wieść gminna niosła, wybudował sobie willę w Szczyrku, czy w innym równie mało atrakcyjnym miejscu, a ponieważ nie bardzo się sumy bilansowały w ludzkich głowach, usłużna podziemna propaganda ówczesnej klęski (tak, dokładnie ta sama, która dziś podzieliła się na część propagującą sukces i drugą, raczej skłaniającą się ku klęsce, w zależności od partii u steru) dorzuciła do rachunków złote krany w dwóch (sic!) łazienkach. Ten dług zresztą, pośrednio, zniszczył komunę. W jaki sposób?

    Ponieważ historii, mimo usilnych starań prokuratorów z IPN, nie udało się wymazać całkowicie z naszych głów, wszystkie rządy pookrągłostołowe pamiętają, że największych przewrotów dokonywano w Polsce z powodu przejściowych trudności w zaopatrzeniu w mięso, w szczególności w szynkę. Mięsa i szynki dziś pod dostatkiem, mniejsza o jakość, jeśli więc wziąć pod uwagę konieczność zapewnienia dostaw tych pyszności przez 20 ostatnich lat, w celu zapobieżenia podobnym przewrotom, mamy oto odpowiedź – sprowadzaliśmy mięso. Z Australii i Nowej Zelandii, dla niepoznaki. Oczywiście, że drogo, ale przecież za pożyczone.

    O pieniądzach więc nieco więcej…

    Banki nie pożyczają nikomu pieniędzy, które mają. Bo pieniądz to dziś zapis na komputerowym dysku. Banki więc żonglują zapisami. Cały ten interes polega na tym, by zadłużone państwo spłacało bez końca procenty od procentów. Gdyby spłaciło kapitał, banki byłyby bardzo niezadowolone, bo interes by się przestał kręcić. Ciekawi mnie jedno. Skoro banki mogą dość dowolnie żonglować liczbami zapisanymi w rekordach ich komputerów, czemu, do licha, nie mogą tego samego robić państwa?! Bank pożyczył państwu, stosując swe bankowe przeliczniki, więcej niż miał, ok. Niech więc państwo też odda mu więcej niż ma, stosując podobne przeliczniki. Niech absurd absurdalnej zdurniałej do cna tzw. gospodarki liberalnej przestanie nas dręczyć, pożre wreszcie sam siebie i zacznijmy wszystko od początku, ale już na poważnie.

    Bajka dla najbardziej naiwnych brzmi, że banki pożyczają jednym te pieniądze, które zdeponowali u nich drudzy. Są więc wyłącznie gwarantami transakcji, zarabiającymi nędzne grosze na pośrednictwie. Gdyby tak było w rzeczywistości, ich prezesi zarabialiby średnią krajową minus składki, kredyt byłby niezwykle trudno dostępny, a bilionowe zadłużenia tak biednych państw jak Polska byłyby w ogóle niemożliwe. Z powodu zwykłego braku pieniędzy do pożyczenia.

    Najbardziej frapuje mnie w tej farsowej sytuacji pytanie, czy jeśli pożyczyłem pieniądze od kogoś, kto ich nie miał, to jestem zobowiązany mu je zwrócić? Może to jest punkt wyjścia i sposób na rozwalenie parodii gospodarki, z jaką mamy do czynienia na świecie.

    Jeśli, bowiem, według obowiązującego przekonania, gospodarka planowa była absurdem, to co powiedzieć o gospodarce bezplanowej, opartej na zarysowanym tu w skrócie systemie? Że jest zdegenerowana, to mało. Myślę, że pora skończyć z eufemizmami. Otóż samozadowolenie irracjonalnego systemu zabijającego miliony i unieszczęśliwiającego miliardy mieszkańców Ziemi uważam za zbrodnię nieporównywalną do innych zbrodni w dziejach ludzkości.

    Zadano mi, jak to się mówi w wypadku pytań trudnych lub takich, na które nie ma odpowiedzi, Dobre Pytanie: dlaczego właściwie oczekiwałbym od systemu stworzonego przez ludzi racjonalności? Ba… może dlatego, że ludzie mają rozum, jak się słyszy? Żarty na bok.

    Jedyne co ja mogę, jako Nemo czyli Nikt, to wątpić i zadawać pytania. Bo gdy ludzie zaprzestaną nawet takiej aktywności, czy nadal będą ludźmi? Więc jeszcze jedna wątpliwość. Czy system (system, he, he…) który powoduje, że miliardy żyją w biedzie lub wprost mrą z głodu i z powodu uleczalnych, ale za pieniądze, chorób, tylko po to, by jednostki mogły się pławić w luksusach, system który sprawia, że bogatym, gdy mają kłopoty finansowe przez siebie zawinione, państwo finansuje dalszą zabawę, a biednym, gdy nie mają co jeść i gdzie mieszkać, pokazuje figę i każe bardziej się starać – w ogóle zasługuje na miano SYSTEMU?!

    Wiem, że to pytanie retoryczne, ale mam już serdecznie dosyć cwaniaków w telewizji, radiu, gazetach i na portalach, od PO do PiSu poprzez SLD i Ruję Palikota, niebywale z siebie zadowolonych, bo nieźle zarabiają, bo się już ustawili, bo – jak sądzą – nic im nie grozi. Żadnego innego RACJONALNEGO powodu do samozadowolenia nie mają, bo to właśnie, co jest ich rudymentarną powinnością z racji posiadania śladowej choćby inteligencji, owych talentów nie bez powodu przecież otrzymanych od Boga lub Natury – czyli generowanie pomysłów na naprawę lub wręcz budowę systemu od nowa, mają głęboko tam, gdzie obywatel RP Kaźmierczak obywatela RP Dudę. Zgroza i hańba.

    Nawet jednak gdyby ktoś wpadł na pomysł, wymagający niewielkiego wysiłku, by coś zmienić, ludzkość pozostanie bierna. Przekleństwo ludzkości polega bowiem, jak sądzę, na tym, że nigdy nie jesteśmy przygotowani na zjawisko, które przychodzi nie wiadomo skąd, ale ma odmienić oblicze Ziemi i uczynić życie na niej znośniejszym. Oto 2000 lat temu nie byliśmy przygotowani na idee Chrystusa, które wkrótce po Jego śmierci zamieniliśmy w ich własną parodię – z idei wszechmiłości czyniąc ideę wszechnienawiści. Próbując przy okazji – na miarę ówczesnych skromnych możliwości technicznych – dokonać genocydu. A całkiem niedawno, z idei pomocniczości, współwłasności i kooperacji, uczyniliśmy system zamordyzmu i prześladowań obywateli przez państwo. Ciekawe, ile jeszcze, jako ludzkość, takich szans zmarnujemy. O ile w ogóle się pojawią…

    Człowiek, który króluje na Ziemi od 4 czy 5 milionów lat, miał wystarczająco dużo czasu, by sobie to i owo przemyśleć. Skoro zaś tego nie zrobił, zapewne wyginie, jak wszystko, co Naturze (lub Bogu) nie wyszło. Bo natura to system… niezwykle racjonalny. W to jedno święcie wierzę.

    Docenić chłopa

    Na koniec coś śmiesznego. Uśmiałem się ostatnio po pachy czytając, na facebooku, jak to za mało doceniamy opór chłopstwa, który to Resistance walnie jakoby przyczynił się do zwycięstwa nad komuną. Naszej zidiociałej komuny, dawnej i obecnej, bronić nie mam zamiaru, bo na to nie zasługuje. Ale ciekawi mnie bardzo, na czym nasi chłopi oparliby swój heroiczny opór, gdyby komuna owa, tak znienawidzona podobno przez chłopstwo, nie uwłaszczyła naszych bezrolnych i małorolnych rozparcelowanymi majątkami. Jedyne, do czego opór chłopa rzeczywiście skutecznie się przyczynił, moje wy kochane postinteligenckie pięknoduchy, to zniesienie dostaw obowiązkowych. Skutkujące potem słynnym na cały świat polskim abdurdalnym niedoborem mięsa na rynku. Może za to właśnie III RP obdarowała potem chłopów KRUSem. Robotnikom zaś… odebrała miejsca pracy a inteligencji pracującej zafundowała prekariat.

    Chłopi, którzy próbowali się naprawdę opierać, to z bardziej znanych Jakub Szela i Kostka-Napierski. Tych wykończyli sarmaccy antenaci naszych prawicowych pięknoduchów. O Kozakach i Ukraińcach nie wspomnę, bo to Dzikie Pola były. Czyli nasz polski, prywatny kraj Inków i Azteków, a więc podludzi. W ogóle, w efekcie naszej mądrej lackiej polityki, buntów chłopskich w dziejach Rzplitej było co niemiara. Okres Polski zwanej Ludową był pod tym względem akurat wyjątkowo spokojny. Więc nie ma co pajacować, bo wyda się to czego byście nie chcieli. A właśnie, ten ostatni chłopski buntownik, czy nie nazywał się Andrzej Lepper przypadkiem? Tego już, postinteligencjo polska kochana, wykończyłaś niemal własnoręcznie.

    Poza tym chłop, jak się zdaje, zawsze na swoje wyjdzie. Z powodu uporu czy oporu? A licho go wie.