• 16 marca 2023
    • Ekonomia

    Dlaczego w Polsce wzrosły tak drastycznie ceny gazu? (cz.2)

    • By Mikołaj Kisielewicz
    • |
    • 12 stycznia 2022
    • |
    • 2 minuty czytania

    Jest jeszcze jedna przyczyna gwałtownego wzrostu ceny gazu. Według mojej oceny jest ona związana zakupem 2 miliardów metrów sześciennych gazu poza kontraktem z Gazpromem.

    Powstaje pytanie o to, dlaczego nie dołączono tej objętości do kontraktu długoterminowego z Gazpromem. Odpowiedz jest następująca. Zawsze w okresie letnim, kiedy spadało zapotrzebowanie na gaz, Gazprom obniżał jego cenę. Z tej „okazji” korzystaliśmy my oraz inne państwa europejskie, wykorzystując relatywnie tani gaz do napełniania zbiorników na gaz. Zmagazynowany gaz był zwykle wykorzystywanych w okresie zimowym, kiedy temperatury spadały poniżej średniej lub wtedy, kiedy niskie temperatury utrzymywały się przez dłuższy czas. Ten dodatkowy gaz również płynął do nas z Rosji od strony Białorusi tyle, że jego cena była taka jak na giełdzie holenderskiej.

    Tak było jeszcze w 2020 roku. Od lipca 2021 roku, cena gazu na giełdzie holenderskiej systematycznie rosła. Przypomnę, że w latach wcześniejszych zawsze letnia cena gazu na giełdzie była stosunkowo niska. W lecie 2021 roku wahała się w granicach od 160 do 180 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Pod koniec grudnia 2021 roku cena gazu na holenderskim rynku kontraktów terminowych (TTF) wzrosła do rekordowego poziomu 1000 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Czyli pół roku temu ceny gazu ziemnego były nawet sześciokrotnie niższe. I ten wzrost jest drugim czynnikiem ciągnącym nasze ceny za gaz w górę.

    Równocześnie ze wzrostem ceny gazu na giełdzie, rosyjski Gazprom systematycznie ograniczał wysyłanie gazu niezakontraktowanego gazociągiem jamalskim oraz rurami biegnącymi przez Ukrainę. Dwadzieścia dni temu Gazprom przestał wysyłać do polski gaz niezakontraktowany. Nasza opłaty pobierane za tranzyt gazu spadły do zera.

    Przypomnę, że za tranzyt gazu do Europy Ukraina zarabia ok. 2 mld dolarów rocznie. Jednakże kontrakt z Rosją kończy się za dwa lata.

    Jakie są prognozy dla nas na lata do przodu? Przypomnę, że długoterminowy kontrakt Gazpromu i PGNiG na dostawy gazu bezpośrednio do Polski wygasa 31 grudnia 2022 roku. Strona polska wielokrotnie powtarzała, że nie zamierza przedłużać tej umowy. Jeżeli do końca 2022 roku Polska nie podpisze kontraktu z Gazpromem, to praktycznie cały kupowany gaz będzie miał cenę taką, jaka będzie na giełdzie w Rotterdamie.

    W 2021 roku kilka państw europejskich odnawiało długoterminowe kontrakty z Gazpromem. Najniższą cenę, dużo poniżej 200 dolarów za 1000 metrów sześciennych, wynegocjowali Białorusini. Niemcy będą płacili ok. 220 dolarów za 1000 metrów sześciennych, Węgrzy nie ujawnili ceny zakupu, ale już Mołdawia będzie zmuszona płacić ponad dwa razy tyle, co Niemcy. Jeżeli Polska zdecyduje się na podpisanie długoterminowej umowy z Gazpromem, to i tak cena będzie przynajmniej dwa razy wyższa od obecnej. Tak to jest, kiedy ktoś chce wygrać zabawę w kopanie się z koniem.

    Informacja sprzed kilku dni o tym, że do Europy płyną gazowce ze Stanów Zjednoczonych, spowodowała chwilowy spadek ceny gazu na giełdzie holenderskiej, aby po kilkunastu godzinach wzrosnąć na jeszcze wyższy poziom. Widać, że cała „operacja” była typową grą spekulantów giełdowych. Stany Zjednoczone są na wskroś państwem kapitalistycznym. Administracja waszyngtońska nie wydobywa gazu, nie ma zakładów do skraplania gazu, i nie jest właścicielem ani jednego statku do przewozu skroplonego gazu. Prywatni właściciele sprzedają gaz tam, gdzie to przynosi największe zyski. Czyli w Azji, ponieważ tam gaz jest najdroższy. Rozbudzanie nadziei na to, że „kapitaliści”, w ramach akcji charytatywnej, dostarczą Europie tani gaz, to zwykły „pic na wodę, fotomontaż”. Zresztą nasze zakupy gazu skroplonego miały zmniejszyć naszą zależność od gazu rosyjskiego. Jego cena na rynku, jeżeli nie jest wyższa od giełdowej, to na pewno nie jest niższa.

    We wywiadzie telewizyjnym udzielonym 10 stycznia tego roku, jeden z polityków zajmujących się gazem, tak jak to robił przez ostatnie sześć lat, zapewnił o tym, że rurociąg Baltic Pipe, prowadzony od złóż norweskich, przez Danię do Polski, będzie ukończony do końca 2022 roku. Podał, że układanie rur na dnie Bałtyku zostało zakończone. Do ukończenia zostały fragmenty rurociągu na odcinkach lądowych. Tyle, że nie wiemy ile dokładnie jakie objętości gazu będą przesyłane przez Baltic Pipe, oraz jak będzie cena gazu sprowadzanego tym rurociągiem.

    Nie jestem pewien czy spełnią się słowa tego polityka o tym, że „ … Inwestycje takie jak Baltic Pipe, rozbudowa Terminalu LNG w Świnoujściu i inter-konektor ze Słowacją pomoże Polsce i innym krajom naszego regionu uniezależniać swoje gospodarki od dyktatu rosyjskiego monopolisty”.

    Obawiam się, że „kopanie się z koniem” skończy się tym, że będziemy się uniezależniali w ogóle od używania gazu.

    Autor: Mikołaj Kisielewicz