• 17 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Dlaczego tak cyklicznie tragiczna historia nie nauczyła nas że trzeba być silnym?

    • By krakauer
    • |
    • 17 września 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Polska to fascynujący kraj, na każdym kroku, w każdym swoim fragmencie, we wszystkim, co z niej wynika, nawet w zaniedbaniach i nieścisłościach. Także polskie piekiełko jest fascynujące – w tym nienawiść, oj straszna jest nienawiść u Polaków. Przeważnie straszna w swojej bezsilności.

    Nie da się ukryć, że przy całej naszej biedzie i poboczności, to historię mieliśmy praktycznie zawsze pierwszego rzędu. Wielkie bitwy, okupacje, kontrybucje, zabory, znowu okupacje, oblężenia, rzezie, mordy, znowu wielkie bitwy, Powstania, konfederacje, można wymieniać stronami całymi. Wszystko to doprowadziło nas do tutaj i teraz, kiedy to nadal jesteśmy biednym krajem, nadal jesteśmy słabi, militarnie i politycznie prawie nic nie znaczymy, co więcej wewnątrz kraju jesteśmy podzieleni i rozbici – w konflikcie w sumie o nic, o emocje bardziej niż o rzeczywistość. Efekt jest taki całości, który oceniają nasi właśni generałowie w stanie spoczynku, że w przypadku poważnego konfliktu na jednym z głównych kierunków strategicznych zagrożeń, bylibyśmy w stanie się efektownie bronić może trzy lub kilka dni.

    Głupia sprawa trzy lub kilka dni? Tyle pieniędzy na obronność, pensje dla żołnierzy, zakupy sprzętu, w końcu wielkie napinanie się na Sojusz NATO, a to wszystko mielibyśmy zakończyć, czy też rozstrzygnąć w trzy dni? Dobrze dajmy sobie dla poprawy nastroju dni dziesięć.

    To jednak znowu głupia sprawa, bo w pamiętnym Wrześniu „było lepiej”! Liczący się opór trwał, co najmniej dwa tygodnie, a w zasadzie nawet trzy – miał charakter opór zorganizowany. 63 dni chwały Powstania nie będziemy przypominać, bo wiadomo, że w Powstaniach Polacy biją się chętniej, a we Wrześniu pewna cześć elity zarządczej i dowódczej – najdelikatniej mówiąc nie stanęła na wysokości zadania.

    Możemy, więc nienawidzić krzywdzicieli naszych ojców i dziadków, ale musimy mieć świadomość, że możemy się przed ich synami i wnukami bronić, co najwyżej trzy, w optymistycznym scenariuszu może z dziesięć dni. Każdy, kto to rozumie i akceptuje, niech przestanie w tym miejscu czytać, a najlepiej w ogóle czytać ten portal, bo tylko traci czas, chyba, że robi to dla tak modnej obecnie „beki”, to wszystkiego najlepszego. Jeżeli jednak, kto to rozumie i tego nie akceptuje, niech mocniej zaprze się w fotelu, bo dalej będzie wyjątkowo ciężko.

    Ostatni wielki dramat na naszej ziemi zakończył rok 1945, wówczas doszło do rozdzielenia dwóch Narodów, które żyły na naszej ziemi. Ci z Narodu Wybranego przez Boga, którzy przeżyli okres niemieckich zbrodni stopniowo zaczęli opuszczać Polskę, w tym udając się także do jednego z brytyjskich terytoriów mandatowych Ligii Narodów na Bliskim Wschodzie, gdzie po pewnych perturbacjach założyli i utrzymali własne państwo. Państwo, które do dzisiaj istnieje, wbrew wszystkiemu i wszystkim jego przeciwnikom i śmiertelnym wrogom. Istnieje, albowiem powstało z woli, ludzi którym prawda do posiadania własnej woli odmówiono. To państwo istnieje i będzie istnieć, można nawet powiedzieć, że ma się świetnie, jak również ma przed sobą świetlaną przyszłość, – jako technologiczny hub, mocarstwo regionalne i wyraz woli Narodu, który nie musi się już nikogo prosić o swoje prawo do istnienia, do życia, do mówienia we własnym języku – sam o sobie stanowi i sam tworzy swoją własną rzeczywistość. Nie ma lepszego wzoru stworzenia potęgi dosłownie z niczego i na pustyni, siłą rąk, zginaniem karków pionierów-osadników i wysiłkiem umysłów tych, którzy dzisiaj są w stanie konstruować najnowocześniejszą, najdoskonalszą i najbardziej śmiercionośną broń na świecie. Zdolną do zniszczenia każdego, gdziekolwiek, kto chciałby podnieść rękę na ich prawo do życia.

    Co w tym samym czasie osiągnęliśmy my, tutaj pozostali? Tylko proszę nie wyjeżdżać z tym, że była „komuna” i się nie dało budować państwa, bo właśnie to okresy pierwszych pięciolatek – dały największy bodziec w odbudowie wyniszczonego kraju. Potem było różnie, po latach już tylko źle, skończyło się resetem nazywanym transformacją ustrojową i trwa do dzisiaj. Tylko czy o nas pomimo pełnej świadomości, że naszych ojców i dziadków strzelano w tył głowy jak bydło i wrzucano skrępowanych do dołów śmierci – możemy powiedzieć o sobie dzisiaj, że np. jesteśmy w stanie konstruować śmiercionośną broń, zdolną do zniszczenia każdego gdziekolwiek, kto chciałby podnieść rękę na nasze prawo do życia – tutaj, po naszemu?

    Dlaczego tak cyklicznie tragiczna historia nie nauczyła nas, że trzeba być silnym? Dlaczego nie ma konsensusu w tej sprawie? Dlaczego w ogóle nie myśli się o bezpieczeństwie w sposób rzeczywisty? Przecież nasi właśni generałowie (w stanie spoczynku), w tym co najmniej jeden po najlepszych uczelniach w kraju za wielką kałużą – mówią otwarcie przed kamerami o trzech dniach może kilku dniach zdolności do obrony? Nikt tego nie słyszy, nikt nie potrafi wyciągnąć z tego wniosku?

    Dlaczego nie potrafimy nawet uczyć się na sukcesie innych? Przecież im się udało, a naprawdę są w trudnej sytuacji, mając wrogów dookoła siebie i pomiędzy sobą. Jednak dają radę.

    To proszę się nie dziwić, że może powtórzyć się strzelanie w tył głowy jak do bydła, wrzucanie do dołów śmierci, obozy koncentracyjne, łapanki, rozstrzeliwania, mordy ludności cywilnej, wywózki i inne – znane z historii, nie tak dawnej. Jeżeli przez 70 lat od ostatniego dramatu nie jesteśmy w stanie SAMI zapewnić sobie bezpieczeństwa, to nikt go nam za nas nie podaruje. Nikt nam go nie da na tacy.