- Polityka
Dlaczego każde kolejne wybory będzie wygrywał PiS?
- By krakauer
- |
- 24 czerwca 2013
- |
- 2 minuty czytania
Elbląg pokazał w pierwszej turze, że nie jest zainteresowany popieraniem zbankrutowanej merytorycznie władzy lokalnej o rodowodzie partii rządzącej. To kolejne już przedterminowe wybory samorządowe traktowane jako mały sprawdzian i mały kamyczek do koszyczka na szali wyborów parlamentarnych 2015 roku. Przed nami jeszcze największy i najbardziej prestiżowy sprawdzian – referendum odwołujące Hannę Gronkiewicz-Waltz ze stanowiska prezydenta Warszawy. Jeżeli to się uda przeprowadzić, to będzie ostateczny dowód na to że ludzie mają dość Platformy Obywatelskiej i że ten szyld już nie znaczy niczego więcej poza obciachem i zaniechaniem reform. Jeżeli zaś w Warszawie doszłoby jeszcze do tego, że zarządzone tam wybory wygrałby także przedstawiciel prawicy, a najprawdopodobniej Prawa i Sprawiedliwości – to takiego ostrzeżenia już nie można lekceważyć. Obecny premier może sobie mówić o tym gdzie jedzie i po co – ale żadne dowiadywanie się na miejscu co jego ludzie zepsuli i gdzie wykazywali zbyt małą wrażliwość – nie ma najmniejszego sensu.
To co robi premier i czego nie robi rząd to już nie jest nawet PR, o marketingu politycznym nie ma w ogóle co mówić. To jest błądzenie małego dziecka we mgle, nie mającego świadomości co się z nim dzieje i gdzie oraz dlaczego jacyś młodzi mężczyźni rzucają ogryzkami w szyby autokaru, którym tenże podróżuje. Jeżeli bierność i nieporadność machiny propagandowo-PR-owskiej rządu i Platformy potrwa nadal, to za rok nie będzie czego zbierać. Po prostu całość systemu władzy ulega erozji od wewnątrz i od zewnątrz. Nie brakuje sprytnych cwaniaków, którzy na śmierci starego lwa chcą zbić swój kapitał polityczny. To jest tym bardziej żenujące, ponieważ przez cały czas szczycili się oni być jednymi z filarów – nawet tego rządu! Jednakże zawsze tak jest, że zdrajców – władza wychowuje na własnym łonie.
Cały ten dramat Platformy i osobista tragedia Donalda Tuska będą przez lata materiałem do pracy dla wielu pokoleń politologów wyspecjalizowanych w analizach scenariuszowych, zwłaszcza w oparciu o teorię gier. Z pewnością historycy będą badać archiwa i przeprowadzać wywiady z politykami, żeby dojść do informacji – dlaczego premier polskiego rządu – w szczycie możliwości sprawczych, wyposażony w górę pieniędzy nie przeprowadził żadnych znaczących i popychających kraj do przodu reform? To będzie odpowiedź na pytanie dlaczego każde kolejne wybory będzie wygrywał PiS?
Teoretycznie do rozgrywki w 2015 roku wszystko jest możliwe, jednakże trzeba pamiętać o inercji procesów politycznych. Od zadania do systemu kolejnej zmiany – do ujawnienia się jej efektów mija sporo czasu. Co więcej może być też tak, że efekty będą innego charakteru niż wstępnie oczekiwano, albowiem ludziom nastawionym na nie – nigdy się nie dogodzi. To nie jest możliwe zwłaszcza w takim kraju jak Polska.
Swoje też do sprawy dołożą media, które czując zmianę koniunktury już od pewnego czasu zaczynają na nowo się ustawiać, z jednej strony nie do końca odpuszczając Platformę Obywatelską ale jawnie już hołubiąc swoich potencjalnych nowych mainstreamowych decydentów. Nie bez znaczenia w tych procesach jest rola prasy brukowej, co warte podkreślenia obcej własności wydawniczej, która skutecznie robi Polakom wodę z mózgu a w ostatnich miesiącach staje się tropicielem afer i kłopotów rządzącej koalicji z naciskiem na większego koalicjanta. Tu nie ma żadnej litości – każdy garnitur i każdy zgilotynowany kawałek cygara zostanie zauważony, sfotografowany i w setkach tysięcy nakładu wydrukowany i rozesłany na całą Polskę.
Platforma Obywatelska jest winna sama sobie i tylko sobie, no może nieco bardziej swoim nie do końca lojalnym działaczom. Wiele bowiem można powiedzieć złego o Donaldzie Tusku, jednakże nie można mu zarzucić złych intencji! Jeżeli bowiem jakieś jego decyzje lub co częstsze – brak decyzji nie są i nie będą zrozumiałe – to tylko i wyłącznie on ponosi za to winę. Nikt mu nie broni spotykać się nawet dwa razy dziennie z dziennikarzami w południ i około 18-tej, żeby zdążyli zmontować materiał do głównych wydań programów informacyjnych, a do tego jeszcze wieczorem odwiedzać jakiś program. Każdy go chętnie przyjmie – telewizji w kraju jest pod dostatkiem, a zwłaszcza te prywatne mogą nawet wysłać do niego swoje wozy transmisyjne, żeby się nie musiał fatygować. Wówczas pan premier mógłby mówić, mówić i jeszcze raz mówić – cały czas, w taki sposób, żeby zdominować przestrzeń publiczną swoimi informacjami – ze źródła o niepodważalnym autorytecie. Oczywiście najpierw musiałby przełknąć kilka żab, jednakże po pierwszym miesiącu ofensywy medialnej – bezapelacyjnie rządziłby w mediach a dziennikarze nie mogliby się podniecać byle informacją – a starannie analizować i dobierać informacje. Gdyby do podobnego maratonu zmusił swoich ministrów i czołowych polityków a szeregowych polityków pchnął do spotkań z mieszkańcami – wszędzie – gdzie się da, żeby codziennie zwykli obywatele mogli przyjść i zapytać rządzących co dalej zamierzają, ewentualne coś im podpowiedzieć. Wówczas być może sytuację dałoby się odwrócić w tym znaczeniu, że to Platforma Obywatelska – mogłaby mówić o przygotowywaniu wielkiego dzieła reformy państwa.
Tymczasem jest tak jak jest, w niektórych rejonach kraju – nawet sympatyczny „tuskobus” pana premiera nie jest i nie będzie mile widzianym gościem. Są nawet takie miejsca, gdzie ludzie wierzą, że mały Donald – heilował sobie do śniadania no i ma wilcze zębiska, które musi spiłowywać szlifierką kątową co trzeci dzień jak podrosną. Niestety – ten premier jako mało który nie miał łatwo z mediami, co się zaczęło bodajże od bardzo sympatycznej peruwiańskiej czapki. No ale to wszystko to naprawdę jego wina. Sami oddadzą władzę na własne życzenie.