- Polityka
Dialog w ramach Unii Europejskiej w okresie jej upadku będzie zawsze fikcją
- By krakauer
- |
- 20 września 2016
- |
- 2 minuty czytania
Dialog w ramach Unii Europejskiej w okresie jej upadku będzie zawsze fikcją. Ponieważ kraje traktują powszechny konsensus, jako pole wyjściowe do dalszej dyskusji, w tym w szczególności jako funkcję własnych obowiązków. Przykładem krańcowym była Wielka Brytania, która w zasadzie nigdy nie chciała się zintegrować z pozostałymi krajami z kontynentu.
Jednak w tej chwili będzie gorzej, ponieważ każdy będzie chciał wyszarpać dla siebie jak najwięcej, w zasadzie ile tylko będzie w stanie. To grozi nie tylko powstaniem Unii dwóch lub trzech prędkości, ale przede wszystkim tworzy ryzyko powstania ŻADNEJ UNII. Trudno jest znaleźć inne słowa równie dobitnie oddające istotę procesów w które właśnie wchodzi Europa. Ponieważ, tak jak niektóre państwa Europy prawdziwie zachodniej, nie ukrywają, że są przeciwne pieniądzom dla Polski, tak i kraje Europy Środkowej nie ukrywają, swoich prawdziwych obaw wobec imigrantów, zwłaszcza tych nielegalnych, którzy rzekomo gubią paszporty, ale telefony komórkowe już nie!
Pomysł na zmianę Traktatów unijnych jest nie tylko trudny, ale jednak – co trzeba przyznać uczciwie – po prostu szkodliwy. Jeżeli bowiem ktoś w obecnym kształcie i stanie spraw unijnych oraz zagrożenia zewnętrznego – proponuje nowe Traktaty, to raczej nie ma wyobraźni, co więcej może działać celowo na szkodę idei unijnej współpracy państw członkowskich.
Pomysł na Europę Narodów, bo tak należy rozumieć koncepcję znaną i wiele razy opisywaną, to nic innego jak powrót do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, tylko w szerszym kontekście – szeregu nowych państw członkowskich, chociaż nie miejmy złudzeń – nie wszyscy się załapią. Dlatego cena jaką przyszłoby zapłacić za lansowanie tego typu pomysłu, mogłaby być zbyt wysoka. Chodzi o to, że w ramach Unii, nie może opłacać się robić kroków wstecz. Jak również nie można robić przestrzeni dla gapowiczów. Polska w zasadzie już przegrała swoją europejską szansę, gwoździem do trumny było wyobrażenie, że oto możemy osiągnąć z Wielką Brytanią to, czego nie udało się nam z Niemcami! Trzeba przyznać, że genialne, zwłaszcza w wymiarze brexitu, którego nit z naszych polityków nie był w stanie przewidzieć jako wiążącej okoliczności. Za skutki zapłacimy wszyscy i nie tylko o wybory tutaj chodzi.
Uciekanie pod „opiekuńcze skrzydła” Wyszehradu to także iluzja i to bardzo, ale to naprawdę bardzo silna, podobnie jak bajki o międzymorzu itp. Można tworzyć dowolne figury geopolityczne, co więcej, to dobrze że one są, jednak nie da się zapełnić pustki przy pomocy protezy. W Unii liczy się ten, kto ma pieniądze i może nimi finansować część wspólną.
Ponieważ nasz rząd demonstruje jawnie euro sceptycyzm, a opozycja najdelikatniej mówiąc nie stara się ograniczyć skutków jego błędnej polityki w ramach Unii Europejskiej, wręcz przeciwnie – niesłychanie sprawnie je uwypukla, to raczej nie mamy co liczyć na porozumienia kuluarowe, albo na zrozumienie lub że ktoś na Polskę poczeka. W warunkach kolejnego rozdania, które właśnie się dzieje na naszych oczach, możemy nie być brani pod uwagę w realnej rozgrywce na innym poziomie niż formalny. To już totalny dramat, to tak, jakbyśmy byli generalnie krajem na zewnątrz Unii, ponownie starającym się o członkostwo i to na warunkach, na jakie nam zgodzą się inni. Przeraża to, że to widać gołym okiem, a jak nawet ktoś chce tego nie widzieć, to może sobie o tym przeczytać w zachodniej prasie i na ich portalach opinii.
Jak na tą chwilę jesteśmy uczestnikami koalicji sprzeciwu – przeciwko przymusowej dyslokacji nielegalnych imigrantów. Jeszcze w jakiejś mierze trzyma się spoistość Unii w ramach bezprawnych i niesprawiedliwych tzw. sankcji przeciwko Federacji Rosyjskiej. Poza tym, w zasadzie nie istniejemy w Unii, to znaczy jesteśmy przykładem państwa skrajnie transferowego, państwa które bierze z Unii pieniądze, a zarazem pozwala wielkim unijnym i nie tylko unijnym firmom, zarabiać olbrzymie pieniądze i je z Polski transferować. Obecnie wiele wskazuje na to, że może nas spotkać zmiana statusu, na rzecz ograniczenia transferów z Unii. Będziemy robili transfery tylko w jedną stronę.
Na tą chwilę jeszcze jednak wszystko nie jest stracone, bardzo wiele przed nami – można ograniczyć straty, jeżeli tylko umiejętnie dostosuje się politykę do możliwości jakie stwarza układ w którym tkwimy. Na ten moment nie ma innej koncepcji, a lepiej sobie nie wyobrażać, co stałoby się z nami wszystkimi, gdyby Unia rzeczywiście się rozpadła, chociaż w przypadku jej rdzenia jest to raczej niemożliwe, kraje są za bardzo już ze sobą połączone. Popełniono błędy przy rozszerzeniu Unii, różnice pomiędzy nami a nimi były i ciągle są zbyt duże. Zarazem niektóre państwa Europy Środkowej, jak Polska nieumiejętnie wykorzystały swoją szansę, nie było skoku cywilizacyjnego. Co przyniesie przyszłość – czas pokaże, jakoś tam będzie…