- Soft Power
„Debil” czyli duch z gmachu „Zachęty”
- By krakauer
- |
- 06 kwietnia 2021
- |
- 2 minuty czytania
„Debil” słowo, które już kojarzą z Polską! Prawie na całym świecie, przez media przeszła lotem błyskawicy wiadomość, że w Polsce znany pisarz, nazwał w ten sposób Prezydenta kraju w swojej wypowiedzi publicznej w popularnych globalnych mediach społecznościowych.
Sprawa stała się głośna, ponieważ wypowiedzią pisarza zainteresowała się Prokuratura. W klasyczny sposób – na zasadzie rezonansu – nadmuchano sprawę bardzo głęboko i mocno. Podchwyciły to media, przetłumaczono i poszło w świat, jako przykład tego, jak rzekomo władza w Polsce prześladuje ludzi. Sprawa nabrzmiała do tego stopnia, że nawet publicyści zaczęli o tym rozmawiać, przytaczając stare definicje słowa „debilizm” – jako choroby z zakresu psychiatrii.
Popularność frazy, kojarzącej nazwisko pana Prezydenta w zestawieniu łącznym z ww. określeniem urosła do tego stopnia, że została usunięta z dominującej przeglądarki. To samo w sobie pokazuje, jak niesłychanie ciekawe procesy zaszły i jak niesłychanie silne są media.
W języku polskim o medycznym znaczeniu terminu „debilizm” już zapomniano, to nie jest już używane. To określenie weszło na stałe do języka jako określenie pejoratywne, jego charakter i wymowa są zdecydowanie negatywne.
Podobnie jest w języku angielskim, gdzie „debilizm” jest uważany za zwrot pejoratywny, a zamiast niego używa się: „learning disability: mild/ moderate/ severe i profound”. Podzielonych według poziomu IQ: „mild” w przedziale 50/55, „moderate” do 45/40, „severe” do 20.
Sprawa jest jednoznaczna. Nikt nie powinien nikogo obrażać jako pierwszy, jeżeli ktoś został obrażony, można zrozumieć jego emocje. Jednak tutaj powinno działać prawo i chronić osobę obrażoną, tak żeby mogła domagać się skutecznej ochrony. W przypadku osoby pana Prezydenta, sytuacja jest bezwzględnie jednoznaczna. Jakiekolwiek lżenie głowy państwa jest niedopuszczalnym skandalem.
Gdyby takie słowa o Prezydencie wypowiedział specjalista – lekarz – z zakresu psychiatrii, można byłoby to zrozumieć jako publiczne ostrzeżenie, jakąś manifestacje zagrożenia z zakresu życia psychicznego pana Prezydenta? Nie ma jednak zgody na żadne lżenie, a w tym przypadku chyba mieliśmy właśnie z taką intencją wypowiedzi?
Żyjemy jednak w Polsce, a tutaj rzeczywistość zaskakuje nawet pisarzy Sci-Fi. Jeszcze nie tak dawno, te same elity, które dzisiaj – w znacznej części, przekonują, że nie ma wiele złego w używaniu przeterminowanych terminów medycznych w odniesieniu do pana Prezydenta, wmawiały nam, że mężczyzna może skutecznie domagać się nazywania go kobietą. Dopiero jak tenże, powiedział elitom co o nich myśli i za co je mniej więcej uważa, zamilknięto. Nieco później, widzieliśmy powtórkę z nazywania czarnego-białym, jak przez kraj przeszły masowe manifestacje z potokiem haseł zawierających słowa powszechnie uważane za obelżywe – wypisanymi wielkimi literami na olbrzymich transparentach – często niesionych na czele pochodu przez kilkanaście osób! Elity znowu mówiły o emanacji gniewu, swobodzie wyrazu, prawie do wypowiedzi, słusznym buncie itd.
Jakby się ktoś nie zorientował, to mówimy o relatywizacji znaczeń terminów, słów, całych pojęć i podwójnych standardach w ich używaniu. Pamiętamy, jak poprzednia władza traktowała ataki na ówczesnego (niestety) Prezydenta. Dzisiaj jest analogicznie, a proszę pamiętać, że to wszystko w cieniu nienawiści jaka ujawniła się kiedyś haniebnie w gmachu „Zachęty”!
To ten sam mechanizm – wylewania żółci, produkowania nienawiści, parszywej ksenofobii – ukierunkowanej na dehumanizację człowieka, ponieważ ma inne pochodzenie, wyznanie lub – co jest obecnie ważne – poglądy polityczne.
Pamiętajmy więc dokąd prowadzi nienawiść, zaczynająca się właśnie od jawnego obrażania. To właśnie w „Zachęcie” się ujawniło zło, kumulowane przez tysiące mechanizmów publicystycznych wyrażających i kumulujących, a przede wszystkim kształtujących opinię.
Pamiętajmy o tym wszystkim, oceniając takie bardzo negatywne i ociekające nienawiścią opinie. Dzisiaj w dobie masowych mediów, są one jeszcze bardziej niebezpieczne. Usunięcie frazy z dominującej wyszukiwarki pokazuje nam, że doszło do przekroczenia masy krytycznej. Straty wizerunkowe wykreowane w ten sposób dla naszego kraju są po raz kolejny szokujące, już nawet nie warto tego opisywać. Zwłaszcza, że to nie wygląda na przypadek. Może sam „wyzwalacz” nie ma znaczenia, jednak, to co nastąpiło później i jak to rozkręcono – to już jest coś więcej, niż seria zupełnie przypadkowych – przypadków.