- Społeczeństwo
Czy życie jest warte szczytów głupoty?
- By krakauer
- |
- 19 marca 2013
- |
- 2 minuty czytania
Uprawianie tzw. sportów ekstremalnych wymagających sprawdzenia odporności psycho-fizycznej organizmu człowieka w warunkach skrajnych, groźnych dla jego zdrowia i życia jest niczym innym jak niebezpiecznym szaleństwem – o dziwo podziwianym przez wielu i dozwolonym przez prawo (nie we wszystkich przypadkach).
Katalog tzw. sportów niebezpiecznych jest bardzo duży, sporty te, – choć nie powinny nosić tej nazwy – najlepiej się sprzedają pod względem zdolności do przyciągania widowni, logo sponsora na czapce himalaisty, masce samochodu rajdowego lub kasku grotołaza – to drogie miejsca reklamowe, pod jednym jedynym warunkiem, – że sponsorowany odniesie sukces. Umowy o sponsoring sportowy zawierają standardowe klauzule nakazujące przerwanie promocji (np. oderwanie naszywek, naklejek itd.) z odzieży i sprzętu „sportowców”, jeżeli problemy przy realizacji przedsięwzięcia mogłyby narazić na szwank reputację sponsora. Marketing naprawdę rządzi się swoimi prawami – nikogo nie interesują martwi bohaterowie, jakkolwiek by to nie było brutalne, a producenci trumien reklamują się głównie przy pomocy młodych kobiet w wykwintnej bieliźnie.
W przypadku niepowodzenia ekstremalnych sportowców ich dramat często rozgrywa się na oczach milionów telewidzów – niepowodzenia i kłopoty są od czasów antycznych doskonałą pożywką dla gawiedzi. Taka nowoczesna odmiana śmierci na życzenie – no, bo przecież „oni” sami tam poszli! Nic bardziej mylnego – poszli owszem sami i z własnej woli, ale jednym z elementów składowych dla ich motywacji była chęć zdobycia sławy! Próżność zawsze gubiła ludzi! Można się jedynie dziwić, że starożytne mechanizmy nadal tak doskonale funkcjonują w społeczeństwie doby informacyjnej. Naprawdę najlepiej sprzedaje się krew i seks! Ten, kto to rozumie jest królem mediów.
W sportach ekstremalnych nie ma sukcesów w cieniu tragedii – to idiotyzm wymyślony przez PR-owców napędzających kibiców i samych „sportowców” do cieszenia się z cudzego nieszczęścia. Śmierć to ekstremum, a nie pamiętamy już o wypadku pewnego kierowcy i jego kłopotach z dłonią? Urazy mogą przekreślić życie człowieka, czy one są warte chwili sławy – nawet, jeżeli towarzyszy jej wypłata gaży sponsorskiej? Gorzej jak trzeba żebrać u państwowego ubezpieczyciela o rentę.
Współczesne sporty ekstremalne zawsze generują ofiary i wymagają poświęcenia się, wypadki mają charakter statystyczny – praktycznie zawsze się zdarzają, nawet jeżeli w grze biorą udział sami profesjonaliści. Nikt nie wygra z trzema potęgami: siłami natury, własną słabością i pechem. Poznawanie barier własnego organizmu i ich ciągłe przesuwanie może być bardzo pociągającą formą fetyszu, jednakże to nie jest normalne – powiedzmy to otwarcie – wspinanie się na górę o wysokości 8000 metrów nie jest czymś normalnym! Podobnie jazda 200 km/h podrasowanym samochodem po drogach górskich to także szaleństwo! Wspinanie się bez zabezpieczenia na wysokie skały – to ryzykowanie śmiercią! Czy to są dobre przykłady dla kolejnych ludzi – żądnych przygody? Czy tego typu zachowania ekstremalne nie powinny być przez społeczeństwo zakazane? Jak można bezrefleksyjnie popierać ryzyko samookaleczenia się lub samounicestwienia? Innymi słowy, – dlaczego obserwujemy ekstremum a idiotyzm nazywamy odwagą? Czy granica pomiędzy tymi pojęciami w praktyce jest taka wąska i w istocie nie wyczuwalna?
Życie ludzkie jest o wiele więcej warte niż wejście na jakikolwiek szczyt, dodajmy czego nikt nie widzi i z którego przeważnie nic nie widać, ponieważ warunki atmosferyczne to uniemożliwiają. Po co zatem ryzykować? Dla wspomnianej sławy i splendoru w swoim środowisku? Wywiadu w telewizji – czyniącego „zwycięzcę” narodowym gladiatorem? Szkoda, że nie pokazuje się ofiar brawury, tych którzy po prostu mieli pecha – skacząc na główkę lub wspinając się po górach lub skałach. Może kilka przerażających zdjęć uratowałoby komuś życie?
Jeżeli ktoś jest naprawdę odważny – lub szukamy ludzi absolutnie odważnych, którzy swoim poświęceniem robią coś ważnego dla społeczeństwa i mogą służyć za wzorce do podziwiania, – bo naśladować ich trudno, gdyż wymaga to prawdziwej odwagi. To warto się zainteresować losem górników, marynarzy oraz robotników budowlanych, którzy często pracują na ekstremalnych wysokościach lub w sposób zagrażający życiu. Uwaga – te i inne grupy prawdziwych zawodowych bohaterów może nie są tak efektowne przed kamerami jak „zawodowi gladiatorzy”, jednakże trzeba mieć naprawdę odwagę żeby „rutynowo” codziennie zjeżdżać codziennie do kopalni, gdzie jest ciemno, wilgotno, często gorąco i jeżeli pojawi się metan może być niebezpiecznie. To są prawdziwi bohaterowie! To jest prawdziwa odwaga!