• 17 marca 2023
    • Polityka

    Czy USA i UE dążą już tylko do wojny z Rosją?

    • By krakauer
    • |
    • 19 grudnia 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Polityka USA i UE wobec Federacji Rosyjskiej jest niezrozumiała już we wszystkich aspektach, jeżeli chce się zrozumieć logikę, którą kierują się zachodni przywódcy, to niestety ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, tj. rozumieć fakty i deklaracje takimi jakie one są, a tutaj mamy do czynienia z równią pochyłą, która prowadzi wprost do konfrontacji zbrojnej. Tylko dążeniem do wojny można wytłumaczyć postępowanie Zachodu wobec Federacji Rosyjskiej, żadne inne wytłumaczenie nie wytrzymuje meandrów tej polityki – czy to w warstwie jadowitych deklaracji, czy to w kontekście w zasadzie krwiożerczych sankcji. Jeżeli ktokolwiek podejmuje takie działania wobec termonuklearnego supermocarstwa musi się liczyć z tym, że termonuklearne supermocarstwo odpowie, tak jak może odpowiedzieć właśnie ze względu na specyfikę bycia nuklearnym supermocarstwem z potężną armią konwencjonalną!

    Osłabienie ekonomiczne Rosji i wywołanie w niej niepokojów społecznych wynikających np. z problemów z aprowizacją lub upadkiem waluty – to jedno, a coraz groźniejsze pohukiwania kolejnych zachodnich kacyków o tym, że zamierzają dostarczać broń Ukrainie to drugie. Ani jedno ani drugie nie zakłada poszukiwania kompromisu. Zwłaszcza jeżeli Amerykanie zdecydują się na dalsze sankcje, a Europa uwierzy w zupełnie niezrozumiałe komunikaty pana Tuska, który po ostatnim szczycie zamiast zająć się bezrobociem i nędzą w Europie mówił coś o naszej sile i znowu o Ukrainie, a o Rosji wspomina jedynie jako o strategicznym problemie Europy – to będzie bardzo źle. Gdyby tego było mało, nawet niegdyś pragmatyczna Kanclerz Angela Merkel pomimo pełnej świadomości do czego międzynarodowi spekulanci doprowadzili w sytuacji z Rublem i co to może oznaczać długofalowo – nie widzi potrzeby nawet ograniczenia sankcji, ponieważ zostały ogłoszone dla osiągnięcia konkretnych celów przeciwko Rosji. Jedynie szef Komisji Europejskiej pan Jean-Claude Juncker zachowuje się względnie rozsądnie, pomimo krytyki Rosji, mówi o konieczności zachowania aktywnych kanałów kontaktu i sam gotów jest coś w tej sprawie zrobić. O krajowych politykach nie ma nawet po co się wypowiadać, tu jest albo bardzo źle, albo jeszcze gorzej. Nie znalazł się ani jeden parlamentarzysta, który zaprotestowały przeciwko retoryce pana Petro Poroszenki – Prezydenta Ukrainy, jakiej użył dostojny gość w polskim Sejmie.

    Straty ekonomiczne Europy już prawdopodobnie są wyższe niż straty Rosji, ale nikt się do tego nie przyzna. Obserwując jednak jawną część dyskusji różnych niemieckich środowisk gospodarczych i politycznych odnośnie relacji z Rosją widać coś, czego do tej pory nie było – tym nowym zjawiskiem jest niepokój, co do ostatecznego wektora niemieckiej a zarazem unijnej polityki wobec Rosji. W praktyce będzie to oznaczać stałe usztywnianie kursu, licząc na jakąś zmianę. Przy czym Zachód prawdopodobnie nie rozumie w co wchodzi i do czego tak naprawdę dąży, albowiem nie są znane żadne cele Zachodu w tej najnowszej krucjacie. Przecież nawet gdyby Rosjanie chcieli teraz oddać Krym Ukrainie, to tego nie zrobią z tego i tylko tego powodu, że ponieśli tak duże straty ekonomiczne, że zostaliby absolutnie z niczym.

    Nikt na Zachodzie nie rozumie, że gra którą toczą przy użyciu brutalnych zasad może być w każdej chwili przez Rosję kwitowana, tj., Rosja może w każdym momencie podnieść stawkę – czy to na Ukrainie, czy to w prześladujących mniejszość rosyjską krajach bałtyckich i będziemy mieli prawdziwy regionalny dramat z udziałem NATO w roli głównej. Niby co się stanie? Marines wylądują pod Władywostokiem i zaczną triumfalny pochód na Zachód? Szanowni państwo zejdźmy na ziemię, a ziemia jest o tej porze roku w Europie środkowej zmarznięta, bardzo trudno jest się okopać!

    Prawda jest brutalna – niestety udało się nam rozzłościć wielkiego i groźnego niedźwiedzia, któremu nie tylko nie jesteśmy w stanie wyrwać szponów lub wybić zębów, ale on już nawet nie chce sam kupować naszych ryb, które przez lata mu smakowały. Obchodzi się bez nich. Czy to jest zrozumiałe w unijnych stolicach? Jeżeli doszło do tego stanu, że niedźwiedź się od nas odwrócił, bo naprawdę go zdenerwowaliśmy i nie chcemy mu pozwolić wrócić na spokojne legowisko do Tajgi to co się stanie? To jest chyba naturalne, że niedźwiedź zagrożony lub nie – zaatakuje w samoobronie.

    Prawie na pewno właśnie taką reakcję Rosji chce wywołać za wszelką cenę Zachód, ciągle nakładając sankcje – wojna polityczna, wojna gospodarcza, a nawet stygmatyzacja rosyjskiego społeczeństwa (to jak potraktowano Rosjan w niektórych kurortach południa Europy i Turcji na długo zapamiętają) – to wszystko powoduje, że Niedźwiedź może użyć siły z pełnym poparciem wszystkich krzywdzonych mieszkańców w Jego Tajdze. Co wówczas? Czy ktoś w tłustej Europie lub naładowanych gazem niekonwencjonalnym Stanach Zjednoczonych zdaje sobie sprawę z rosyjskiej potęgi i sprawności w jej użyciu?

    Istnieje poważne niebezpieczeństwo, że w ramach kolejnych sankcji stanie się coś takiego, co spowoduje ostrą odpowiedź z Moskwy, a potem już sprawy potoczą się bez kontroli, albowiem wystarczy tylko dać trochę broni Ukrainie, a ta na wiosnę będzie gotowa do działań ofensywnych wobec Federacji Rosyjskiej, z którą jak twierdzą jej władze prowadzi wojnę. Słuchajmy liderów Ukrainy – przecież oni nie ukrywają swojej wrogości do Rosji!

    Nasz problem polega jednak na tym, że pomimo najszczerszych chęci – nie da się wygrać wojny, nawet tylko konwencjonalnej przeciwko Federacji Rosyjskiej. To jest niemożliwe, po prostu się nie da. Jak już Ukraińcy tak bardzo chcą walczyć to niech jadą do Syrii i Iraku, mogą się ganiać po pustyni do woli i jeszcze trochę. Natomiast musimy mieć świadomość, że jakakolwiek agresja na Federację Rosyjską, w której ludzie już na serio mają dość tej zabawy i poprą władze w obronie kraju – skończy się inwazją armii Imperium na Europę. Tu nie trzeba wiele, wystarczy źle odczytać intencje, spowodować incydent lotniczy, czy cokolwiek i będzie problem. Nie będzie gazu, nie będzie ropy, będzie linia frontu – gdzieś w środkowych Niemczech, może trochę dalej, a Ukraina wróci szczęśliwa ku radości dominującej części swoich obywateli na łono swojej matki Wszechrusi.

    Czy naprawdę tego chcemy? Śmiało więc, nakładajmy kolejne sankcje, mówmy o dostrzeganiu przez Europę jej własnej siły, śmiało wywołajmy piekło, pożogę i zniszczenie – średnio co 70 lat Rosjanie mają kolejny problem z dostawą nienawiści z Zachodu, jeszcze się nam odzwyczają – nie możemy ich zwieść, śmiało – Napoleon, Hitler, teraz kto? Tusk, Obama i “hetman” Poroszenko? Zróbmy tak, a za rok zobaczymy Rosję od La Manche, poprzez Bosfor do Władywostoku, to znaczy zobaczą Ci, którzy przeżyją. Śmiało wywołajmy szaleństwo – tylko bądźmy potem konsekwentni w ponoszeniu konsekwencji, żeby nie było tak, że skończy się na zdemolowaniu strefy buforowej i Zachód błyskawicznie otrzeźwieje z tego szaleństwa… No, a jaki kraj jest w strefie buforowej głównym zderzakiem dla Zachodu? No, jaki? Kto będzie miał ten „honor” i „zaszczyt” zginąć pierwszemu? Szkoda słów, liczmy już tylko  na rozsądek i mądrość rosyjskich przywódców, bo na zachodzie mamy już do czynienia tylko z wiarą we własną tj. amerykańską propagandę. Nie może popełnić większego błędu władza niż właśnie uwierzyć we własną propagandę.