- Polityka
Czy powinniśmy zaakceptować nuklearny Iran?
- By krakauer
- |
- 02 lipca 2012
- |
- 2 minuty czytania
Problem ambicji nuklearnych Teheranu staje się coraz bardziej oczywisty. Iran doskonale zdaje sobie sprawę, że w dłuższej perspektywie czasowej tylko i wyłącznie broń atomowa daje mu szansę na obronę własnej niezależności i odrębności od świata zachodniego. Konsekwencje użycia takiej broni przez państwo irańskie na sąsiadach z regionu lub na krajach uznawanych przez mułłów za manifestację szatana na ziemi są tak przerażające, że trudno jest je sobie w ogóle wyobrazić. W tym kontekście tarcza antyrakietowa nabiera zupełnie nowego znaczenia, jak również należy na poważnie przemyśleć od początku całą koncepcję wspólnej obrony w ramach NATO, albowiem kwestia zagrożenia irańskiego nie może zostać zbagatelizowana. To nie jest taki sobie fakt, nad którym rządy krajów zachodnich mogą przejść do codzienności. Dotyczy to także rządu Polski, który czy mu to się podoba czy nie, sam jest zaangażowany w sprawy Iranu niejako z zachodniego klucza, co dodatkowo wzmocnił uczestnictwem swoich żołnierzy w dwóch „krucjatach”, na ternie krajów, z którymi Iran bezpośrednio graniczy i w których ma swoje interesy.
Nie ulega wątpliwości, że Iran jest krajem adresującym agresywną retorykę względem państw zachodnich i ich interesów w regionie. Oczywiście „wielkim szatanem” są Stany Zjednoczone, nasz kluczowy sojusznik. „Małym szatanem” jest Izrael, państwo będące bliskim sojusznikiem USA. Zachód w retoryce ajatollahów pełni różną rolę, najczęściej przedstawiany jest jako dekadencki, zły i zepsuty. Polska jako państwo, w zasadzie w polityce Iranu dotychczas nie występowała, nasze kontakty urwały się wraz z końcem lat 80 tych, kiedy to przestaliśmy wysyłać do nich broń. Obecnie, jesteśmy postrzegani jako część zachodu, ma to takie znaczenie, że ma do nas zastosowanie reguła odpowiedzialności zbiorowej.
Scenariusz arabskiej wiosny się w Iranie nie sprawdzi, albowiem to państwo jest zbyt totalitarne. Służby specjalne i abstrakcyjne z naszej perspektywy zbiory norm zachowania, zakazów i nakazów powodują, że życie w tym państwie podlega ścisłej kontroli. Potencjał konwencjonalny i morale armii, wraz z ukształtowaniem ternu, powodują, że wojna prewencyjna – atak na Iran jest bardzo ryzykownym przedsięwzięciem. Scenariusz iracki jest niemożliwy, zresztą po tamtych doświadczeniach wizja walk na ulicach Teheranu jest po prostu niemożliwa do zrealizowania, nawet dla zaprawionych w bojach wojsk zachodnich. W grę wchodzi połączenie blokady ekonomicznej i lotnicze oraz szpiegowskie ataki prewencyjne. Co jakiś czas słyszymy o rzekomych działaniach obcych wywiadów w Iranie, giną tamtejsi naukowcy, awarii ulegają instalacje służące do wzbogacania uranu itd. Jednakże zachód nie jest już pępkiem świata i nałożenie na Iran sankcji nie tylko nie jest w pełni skuteczne, zwłaszcza bez poparcia ONZ, ale uderza też w zachód, albowiem ropa irańska stanowiła ważną pozycję w bilansie energetycznym Europy – np. bardzo dużo importują jej Grecy. Uderzenia z powietrza (pociski balistyczne, pociski manewrujące i lotnictwo) wiążą się z ryzykiem rozpętania konfliktu pełnoskalowego i irańską ripostą. Tego prawdopodobnie nie chce nikt, albowiem zachód nie jest w tej chwili gotowy do konfliktu z tak skomplikowanych przeciwnikiem jak Iran. Jednakże, uznanie tego państwa za członka klubu atomowego oznacza w praktyce, że w ten sposób kończą się możliwości działania bez ryzyka ostatecznych komplikacji zdolnych do zmiany naszego świata – tego jaki obecnie znamy.
Dlatego też, zachód powinien podjąć działania, póki jeszcze może pozwolić sobie na inicjatywę strategiczną bez ryzyka nuklearnego. Jeżeli kroków nie podejmie zachód, to Izrael może zachować się w sposób niekontrolowany. Każdy scenariusz jest równie zły i oznacza zmianę naszego stylu życia – poprzez konieczność przyzwyczajenia się do cen benzyny powyżej 10 zł za litr.
Jeżeli w tej chwili rozpoczęto by działania zbrojne przeciwko Iranowi, mające na celu zlikwidowanie instalacji nuklearnych tego państwa, celem opóźnienia jego programu jądrowego, to musielibyśmy się liczyć z irańskim odwetem konwencjonalnym na państwa Zatoki Perskiej, Siły NATO w Afganistanie, oraz atakiem sponsorowanych przez Iran ugrupowań bojowników islamskich z Libanu i Strefy Gazy na Izrael. Oczywiście nie można byłoby wykluczyć zamachów terrorystycznych podjętych przez ugrupowania sponsorowane-inspirowane na całym świecie, przeciwko celom na zachodzie. W praktyce spowodowałoby to małą wojnę regionalną, w której wszystkie lokalne państwa miały by coś do powiedzenia. Z pewnością wszystkie strony szukałyby protektorów, a nie ma co się oszukiwać, Chiny intensywnie szukają sposobów na wejście do rejony Zatoki Perskiej. Dlatego podejmując jakąkolwiek grę należy uważać, żeby nie stracić więcej na nieprzewidywalnym rozwoju sytuacji. Prawdopodobnie tego też obawiają się osłabione kryzysem państwa zachodnie, jednakże stawką w tej grze w dominację jest zachwianie jednego z filarów zachodniej potęgi. Jeżeli ktokolwiek na świecie myśli, że Stany Zjednoczone pozwolą komukolwiek na zagrożenie Arabii Saudyjskiej i generalnie krajom Zatoki – eksporterom ropy naftowej, to nagle może się okazać, że całe mówienie o wojnie humanitarnej odejdzie w niepamięć i zachód pokaże prawdziwe ostrza swoich mieczy. Supremacja militarna i technologiczna USA nad Światem jest totalna, można sobie obstrzelać rakietami np. pola naftowe, ba można nawet użyć broni masowego rażenia, jednakże amerykańska odpowiedź może być druzgocąca i ostateczna. Nie ma powodu, dla którego zachód nie miałby użyć np. broni jądrowej jako pierwszy, w wydaniu neutronowym może być bardzo przydatna. Poza tym, pełnoskalowa kampania powietrzna sparaliżowałaby Iran, czyniąc go niezdolnym do prowadzenia jakichkolwiek działań ofensywnych.
Jest to droga bardzo ryzykowna, jednakże stawką w tej grze jest dominacja zachodu, odpuszczenie na tym polu wywoła liczne reperkusje i skutki trudne do przewidzenia dla ładu światowego. Atomowy Iran oznacza stałe zagrożenie dla państwa Izrael, zagrożenie zniszczenia za pomocą atomowego Armageddonu. Politycy i wojskowi w Jerozolimie mają tego pełną świadomość, jedna głowica eksplodująca nad centralnym Izraelem powoduje, że to państwo traci rację bytu i z powodów biologicznych będzie niezdolne do egzystencji, a przynajmniej do podtrzymania swojego potencjału społeczno-gospodarczego umożliwiającego utrzymanie imponujących sił zbrojnych, będących jedynym realnym gwarantem bezpieczeństwa Izraela. Ponieważ w przypadku zmasowanego ataku rakietowego na Izrael, nawet najdoskonalszym systemom obrony przeciwrakietowej, niezwykle trudno będzie zlikwidować właściwe cele. Pomijając już fakt, że nie można wykluczyć ataku szaleńca samobójcy, nie liczącego się z życiem własnym i ludzi, nie można żyć złudzeniami, opracowanie bomby atomowej zdolnej do przenoszenia w walizce, przez pojedynczą osobę, jest marzeniem każdego terrorysty. W tym kontekście należy zrozumieć strach Izraelczyków, którym w razie jakiegokolwiek ataku grozi zagłada atomowa.
Argumentacje różnego rodzaju wolnomyślicieli, o tym, że prawdziwe zagrożenie dla światowego pokoju stanowi Izrael i imperialna a polityka USA należy włożyć między bajki, albowiem ani jeden kraj, ani drugi nie mówią o fizycznym wyeliminowaniu jakiegokolwiek kraju z mapy świata i zepchnięciu jego ludności do morza! A tego typu argumenty są i tak stosunkowo „lekkie” w retoryce Teheranu. Zresztą nie da się na poważnie traktować kraju, którego Prezydent publicznie neguje holocaust! To wyklucza wszelką współpracę.
Bierne przyglądanie się działaniom Teheranu oznacza, że pewnego dnia zagrożenie nuklearne ze strony tego kraju stanie się faktem. Wedle różnych szacunków, jest to możliwe w trakcie najbliższych 5 lat.