- Polityka
Czy polityk może bezkarnie wmawiać komuś swoją głupotę?
- By krakauer
- |
- 23 listopada 2012
- |
- 2 minuty czytania
Okazuje się, że można, w zasadzie wmawianie słów, które nie padły, czy też takie interpretowanie tłumaczenia, żeby powiedzieć coś innego niż mówi interlokutor jest jak najbardziej możliwe, w zasadzie mamy to w standardzie. Wyspecjalizował się w tym pewien polski polityk, który po raz kolejny rozmija się z prawdą na temat ważnych oświadczeń, jakie rzekomo wobec niego składał premier pewnego europejskiego kraju.
Nie można nikomu ograniczać kontaktów, albowiem z zasady jesteśmy wolnymi ludźmi i jeżeli ktoś nie jest karany – ma pełną wolność i swobodę kontaktów, w tym międzynarodowych. Jednakże, co zrobić w przypadku, gdy wpływowy w destrukcji polski opozycyjny polityk, sam – z pominięciem rządu nawiązuje kontakty z zagranicznym politykiem, akurat pełniącym funkcję premiera jednego z unijnych rządów, a następnie nasz polski polityk składa oświadczenia, które rzekomo padły z ust jego kolegi, – co się niestety nie potwierdza?
To wbrew pozorom istotny problem, albowiem wkładanie słów w usta premiera obcego rządu jest najdelikatniej mówiąc – trudne do zrozumienia, ponieważ nielogiczne, gdyż jak to mówią „kłamstwo ma krótkie nóżki”, a utratę wiarygodności polityk może przeżyć tylko raz. W konfrontacji – słowo za słowo z premierem obcego rządu – zawsze stoi się na przegranej pozycji, albowiem większą wiarę publiczną przywiązuje się do słów oficjalnego przedstawiciela władz. Co jednakże zrobić z osobą, która dokonała – przyjmijmy – nadinterpretacji i przeinaczenia kontekstowego przy tłumaczeniu? Przecież ośmieszenie nie sięga tylko tej osoby, ale kładzie się cieniem na wiarygodności całej naszej klasy politycznej – albowiem każdy rozsądny europejski polityk będzie teraz uważał na to, co mówi z polakami, gdyż dokonują przeinaczeń. Co bardziej żałosne – niestety poważni politycy mogą nas teraz po prostu ignorować, a to powoduje, że dialog, – czyli uzyskiwanie ich odpowiedzi na nasze zapytania będzie w praktyce ściśle ograniczony, wręcz niemożliwy! No, ale taki to już jest smutny los kłamczuszków i interpretatorów!
Zgodnie z obowiązującym prawem nie jesteśmy w stanie na to nic poradzić! Dobrze, że przynajmniej nasz krajowy geniusz destrukcji nie obraża i nie opluwa zagranicznych przywódców np. porównaniami do faszystów, imperialistów, siepaczy i handlarzy niewolników! Drobne przeinaczenia można zawsze wybaczyć, jednakże muszą za tym iść odpowiednie retorsje na krajowej scenie politycznej, zwłaszcza, jeżeli dany „interpretator” jest posłem lub senatorem, a nie rozumie, że jego omnipotencja kończy się na framudze drzwi jego mieszkania!
Należy domagać się od rządzącej klasy politycznej, żeby sama na siebie nałożyła bardzo poważny kaganiec – w postaci, np. uproszczonego postępowania przed Trybunałem Stanu, albowiem żadna osoba pełniąca funkcję publiczną w kraju – z wyboru – nie może czuć się bezkarna w opowiadaniu głupot na temat urzędujących przywódców innych państw – gdyż przy „energetycznej kreatywności” naszych polityków, zwłaszcza w kontekście mitologii i wszelakich oskarżeń o różnego rodzaju spiski, mordy (polityczne), wszechobecność tajemniczych scenarzystów sterujących sprawami publicznymi, nie mówiąc już o sterowanych (zapewne pilotem) mediach – nie trudno o wywołanie poważnego skandalu, który może kosztować bardzo wiele wizerunek naszego kraju.
Nasi politycy niestety są jak dzieci we mgle, którym się wydaje, że to, co mówią i jak mówią – sobie w Sejmie lub do dowolnej kamery lub mikrofonu – ot tak po prostu idzie sobie w eter i bez konsekwencji istnieje sobie w rzeczywistości medialnej do wieczornych wiadomości, a rano jak wiadomo media znowu działają. Niestety rzeczywistość nie jest taka banalna. Źli ludzie, a tych we współczesnym świecie nie brakuje, czy też nieprzychylni nam – te różne kwiatki kolekcjonują i mogą w każdej chwili przeciwko nam wykorzystać. Przecież już kiedyś dokonano rozbiorów Polski i to rękami samych Polaków! Warto brać naukę z historii, póki jeszcze nie jest za późno.
Potrzebujemy renesansu sceny politycznej! Styropian się skończył, a pseudo naukowcy różnej maści – udające inteligentów popłuczyny, które swego czasu myślały, że się przykleją do ruchu robotniczego, który walczył z reżimem komunistycznym (nieinternującym ich w stanie wojennym) – nie mają moralnego prawa wymagać niczego więcej niż emerytur! To musi się zmienić prawdopodobnie z przyczyn naturalnych, a od geniusza wszelkiej destrukcji uratuje nas już chyba tylko jego naturalna śmierć!