- Paradygmat rozwoju
Czy naprawdę żyjemy w szczęśliwych czasach?
- By krakauer
- |
- 19 grudnia 2013
- |
- 2 minuty czytania
Niedawne wystąpienia dwóch „wielkich” protagonistów polskiej polityki mainstreamowej, przedstawiały dwie przeciwstawne tezy. Jeden z naszych bohaterów twierdził, że żyjemy w czasach ciężkich, w pewnym sensie najgorszych od dość dawna, drugi natomiast bronił w istocie teorii o zielonej wyspie itd.
Niestety nie jest tak jak mówią o sporach filozoficznych, że prawda leży po środku. Tutaj problem można opisać kategoriami formalnymi – a generalny wynik kraju, jako suma procesów społecznych i gospodarczych zachodzących na naszym obszarze w okresie transformacji jest oczywiście pozytywny. To nie podlega żadnej dyskusji – jesteśmy dzisiaj o wiele bogatszym i lepszym krajem niż w 1989 roku, jednakże problem pojawia się jak zaczniemy ważyć na szali ogólnej koszty dokonywanej transformacji, niestety są one przerażające.
W skrócie nasz problem można opisać w ten sposób, że sytuacja kraju – była tak dramatyczna, że nawet jeżeli jesteśmy ciut biedniejsi od bankrutujących Greków, to generalnie żyje nam się i tak o wiele lepiej niż się nam żyło na poziomie ekstremalnego dramatu do jakiego byliśmy swego czasu przyzwyczajeni. Przecież cena końcówki PRL-u oraz początku transformacji to naprawdę cofnięcie kraju w rozwoju o kilkadziesiąt lat do tyłu. Niestety nie dało się wszystkiego odrobić, a wady transformacji znajdują odbicie tam gdzie jest miejsce najczulsze – czyli na żywym organizmie społeczeństwa. Nie rodzą się Polacy, a wielu młodych podejmuje decyzje o wyjechaniu z kraju.
Co więcej, nasze społeczeństwo jest nadal ubogie. Jesteśmy ciągle biedniejsi od przywołanych Greków, gdzie pomimo totalnego kryzysu państwa – sytuacja dla przeciętnego obywatela i tak jest lepsza niż u nas w kraju. Do państw naprawdę bogatych, przykładowo Niemiec z wprowadzoną stawką płacy minimalnej na poziomie 8,5 Euro za godzinę – to my się nie mamy nawet próbować co porównywać. Po prostu się nie da, nie wytrzymujemy w żadnej dziedzinie, zwłaszcza że zdarza się, że w Berlinie można kupić mieszkanie taniej niż w Warszawie!
Członkostwo w Unii Europejskiej jest jednak dla nas olbrzymim błogosławieństwem. Dobrodziejstwa wspólnego rynku to coś naprawdę istotnego, dodatkowo dostajemy przecież jeszcze olbrzymie pieniądze od naszych przyjaciół na wyrównywanie szans rozwojowych. Polska wykorzystuje te pieniądze średnio udanie, nie ma tutaj niestety skoku cywilizacyjnego o jakim mówił pan premier i na który z pewnością liczy. Ważne jest to, że w sumie bilans inwestycji unijnych jest pozytywny, a pretensje możemy mieć tylko i wyłącznie do siebie – tutaj nikt, nam niczego nie narzuca – jedynie dzięki restrykcyjnym sposobom wydawania i dokumentowania wydatków – nie ma totalnego marnowania pieniędzy, chociaż wielu inwestycjom trzeba się po prostu logicznie przyjrzeć.
NATO to mimo wszystko jednak jest bezpieczeństwo, sama pomoc wojskowa dla Polski oraz możliwość kupowania najnowocześniejszego i najbardziej skomplikowanego uzbrojenia – to wartość sama w sobie. Trzeba pamiętać o tym, że przykładowo Niemcy mieli poważne dylematy moralne, czy pozwolić na eksport swoich czołgów do Arabii Saudyjskiej. Skończyło się tym, że stracili kontrakt. My dostajemy Leopardy od ręki! To jest bardzo ważne, ponieważ co prawda jest to brutalna gra o interesy i wpływy gospodarcze, jednakże jej ostateczny efekt przysłuży się naszemu bezpieczeństwu.
Jednakże zawsze na koniec wszystkiego o naszym rozumieniu sytuacji decyduje nasza osobista satysfakcja. To co premier nazywał polityką ciepłej wody w kranie, wszystkim wydaje się oczywiste – po prostu jest dane – jest i już. Nic bardziej mylnego, albowiem na nasz poziom życia – bo w istocie o to się tutaj rozchodzi, składa się cały szereg spraw, nie tylko indywidualne dochody, ale przede wszystkim generalny poziom rozwoju cywilizacyjnego całości przestrzeni w jakiej funkcjonujemy, a tutaj akurat od zagrożeń w skali makro i mikro po prostu się roi.
Patrząc natomiast na naszą sytuację z perspektywy wycinka ostatnich 300 lat historii Polski, nie można mieć żadnych wątpliwości. Ostatnie 24 lata transformacji to nie tylko okres absolutnej szczęśliwości, ale po prostu kwitniemy, rozwijamy się i jest prawie cudownie, poza tym jednym drobnym szczegółem, że ludzie nie mają pracy i powstrzymują się z posiadaniem dzieci. Poza tym wszystko jest jak najbardziej w porządku. Nikt nas nie okupuje, nie bombarduje, nie rozstrzeliwuje itd. Może przykro jest, że woda w kranie czasami jest letnia, czasami nawet chłodna, no ale jest… Po ostatniej wojnie – woda w kranie, w stolicy naszego kraju była luksusem!