• 16 marca 2023
    • Soft Power

    Czy lubimy Niemców ze strachu?

    • By krakauer
    • |
    • 31 lipca 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Relacje polsko-niemieckie są fenomenem. Od zniewolenia (zabory), poprzez próbę negacji (okres międzywojenny), anihilacji i biologicznego wyniszczenia (wojna), następnie nieuznawania faktów dokonanych (postawa Niemiec i promowanie postawy wśród Niemców 1945-1990 w kwestii granicy zachodniej Polski), po wzajemne odkrywanie się i poznawanie, przekazywanie uzbrojenia a na znacznym inwestowaniu i subsydiowaniu kończąc. To wszystko miało miejsce w ciągu niespełna 100 lat od 1914 roku do dzisiaj – to nasze relacje, w których kształt naszych relacji ZAWSZE wynikał z tego jaką politykę prowadzą Niemcy.

    Pomimo dramatu wojny Polacy w zasadzie wybaczyli lub nie chcą pamiętać o doznanych krzywdach, zniszczonym kraju i wymordowanych krewnych. Czasami pamiętają o upokorzeniach – o ciosach w twarz, gipsowaniu gardeł przed rozstrzelaniem, Pawiaku, Powstaniu, kontrybucjach, Palmirach, jednakże nie ma w społeczeństwie polskim czegoś takiego jak żądanie zemsty, czy odwetu na Niemcach. Pojednanie się rozpoczęło i właśnie się dokonuje, dlatego i tylko dlatego ponieważ demokratyczne i wolne od dramatu narodowego-socjalizmu i teorii rasowych Niemcy UZNAŁY SWOJĄ WYŁĄCZNĄ WINĘ. Niczego więcej nie trzeba, ponieważ za spowodowane krzywdy nie da się po prostu zapłacić inaczej niż krwią jeżeli chodzi o rozliczenia, ale to wyklucza pojednanie – krew przelana zasycha a wraz z nią rodzi się nienawiść. Więc przebaczyliśmy i prosimy o przebaczenie…

    W momencie swojego odrodzenia demokratyczne Niemcy uznały straty terytorialne zmieniające granicę państwową jako coś trwałego chociaż nie było traktatu pokojowego z Polską, dzięki czemu jest możliwe czerpanie owoców ze współistnienia i przyjaznego sąsiedztwa, chociaż to nie Polacy się o te tereny prosili – otrzymali je we władanie z nadania zwycięzców. Mądrość Niemiec, które były w stanie pogodzić się ze stratą jest podstawą obecnego europejskiego domu i naszej wspólnej przyszłości. Mądrość Helmuta Kohla wytrąca argument wszystkich nienawistników mówiących, że Niemcy jedynie zmienili metody, ale realizują od 300 lat ciągle te same cele.

    Być może już powoli nadchodzi czas, żeby mówić w krajach przez Niemców skrzywdzonych, także o niemieckich krzywdach i cierpieniach, jakie miały miejsce po wojnie, albowiem wiele w kwestii wypędzenia wyrządzono zła. Niestety często za tym złem stali Polacy lub osoby innych narodowości w polskich mundurach, jednakże nie można nam przypisywać winy państwowej. To nie polskie państwo dokonało czystki etnicznej, to nie działo się z poruczenia polskich władz państwowych (chociaż w 1945 roku w Narodzie raczej nie było dla Niemców współczucia), ponieważ po 22 lipca 1944 roku – nie możemy mówić o państwie polskim i polskim rządzie, ale o państwie w Polsce i rządzie w Polsce. To olbrzymia różnica. Trzeba pamiętać, że dominująca większość Niemców uciekła przed nadciągającym frontem a dopiero potem nastąpiły przesiedlenia. Podstawę dla przeprowadzania wysiedleń stanowiło Porozumienie Poczdamskie, zawarte pod koniec konferencji w Poczdamie, które przyzwalało na wysiedlenie Niemców z terenów wschodnich Rzeszy w sposób „humanitarny”. Musimy się z tym zmierzyć we własnym rozumieniu historii, ponieważ i tylko, dlatego – że pomiędzy przyjaciółmi nie może być żadnych niedomówień. Dlatego także współcześni Niemcy muszą zrozumieć, dlaczego Polacy po wojnie, ci którzy doświadczyli okupacji – mieli prawo nie mieć dla ich przodków współczucia a często także żadnych ludzkich uczuć, ponieważ sami byli traktowani przez sześć długich lat jako podludzie.

    Dzisiaj stan naszych relacji jest mniej więcej taki, że pani Kanclerz Federalna Angela Merkel jest bardziej lubiana w Polsce niż nasz własny premier. Nie tylko budzi sympatie, nie tylko prowadzi przyjazną (w detalach a to one decydują) politykę wobec Polski w Unii, ale jeszcze znaleziono jej polskie korzenie! Niemcy przyjęli to z niedowierzaniem jednakże faktom nie da się zaprzeczyć, nasza wspólna historia jest fenomenem. Można nawet postawić tezę, że pani Merkel prawdopodobnie wygrałaby też wybory w Polsce, ponieważ daje Polakom pieniądze, w przeciwieństwie do ich własnego premiera o którego polityce lepiej się nie wypowiadać bo niewiele można powiedzieć pozytywnego. Oznaczałoby to, że możliwa jest nie tylko pogłębiona integracja europejska, ale także coś więcej niż nawet przyjacielskie i ciepłe relacje.

    Jednakże w tym lukrowanym obrazie polsko-niemieckich relacji trzeba się na poważnie zastanowić, czy przypadkiem nie jest tak, że Polacy są tak oszołomieni i uśpieni obecną sytuacją – wynikającą podkreślmy z niemieckiej polityki, że po prostu wolą Niemców lubić, żeby nie musieć się ich bać? Przecież Niemcy nie zabiegały jakoś szczególnie o pojednanie z Polską, nie padło – przepraszamy za to, że chcieliśmy was, jako podludzi pozabijać… Pomimo tego doszło do normalizacji tylko dlatego, ponieważ to Niemcy zmieniły politykę wobec Polski. Warto pamiętać, że po 1918 roku mieliśmy de facto wojnę handlową i stałą wrogość, także dlatego ponieważ taką politykę prowadziły z własnej inicjatywy Niemcy.

    Na pewno lepiej jest kogoś lubić niż się go bać, jednakże musi być to uczucie odwzajemnione i to szczerze. Jeżeli bowiem z drugiej strony nadal często spotykamy się z pogardą, roszczeniami, negowaniem istniejącego porządku, czy też poniżaniem Polaków to nic z tego nie będzie w dłuższej perspektywie, ponieważ nasz lęk przed Niemcami zamiast polubienia może bardzo łatwo zastąpić rezerwa, a potem może być już tylko gorzej. Dlatego cieszmy się z tego co jest dzisiaj, nie musimy się kochać, jednakże trzeba z sąsiadami – takimi jacy oni są – umieć się porozumieć, bo z tego porozumienia wynikają obustronne korzyści.