• 16 marca 2023
    • Religia i państwo

    Czy Islam i ateizm to główne zagrożenia dla naszej cywilizacji?

    • By krakauer
    • |
    • 04 kwietnia 2012
    • |
    • 2 minuty czytania

    Dechrystianizacja zachodu jest faktem. Nowoczesność i postępowość reformowanych odłamów chrześcijaństwa, ich ciągła ewolucja w zakresie obyczajowości, w pewnym sensie stopniowe uelastycznienie poglądów na doktrynę, a także – w niektórych przypadkach – przyzwolenie na podwójne standardy moralne – doprowadziły do faktycznej laicyzacji życia społecznego i odejścia nie tylko od codziennej obrzędowości, ale także od myślenia o sferze duchowej w ogóle przez wielu chrześcijan w krajach zachodu.

    Od pięciuset lat Kościół Katolicki, musi konkurować na zachodzie o sumienia osób wierzących z licznymi odłamami chrześcijaństwa. Wraz z modą i postępem swobód obyczajowych i otwieraniem się Europy na świat, do katalogu wyznań konkurencyjnych dołączyły także religie dalekiego wschodu, dające szansę na znalezienie innej drogi.

    Jednakże „najgorszym dzieckiem”, prawdopodobnie mimowolnym skutkiem reformacji i zapoczątkowanych przez nią przemian a przy tym prawdopodobnie najgroźniejszym dla człowieka – okazał się ateizm.

    Oczywiście chodzi o jego nowoczesne wielowątkowe ujęcie, albowiem problem ten znany był już w starożytności za czasów pogaństwa i politeizmu. W umysłach starożytnych Greków pojęcie [a theos - ἀ θεός] – czyli zaprzeczenie istnieniu bogów, było uznawane za jedno z najgorszych odstępstw od normy. Współcześnie jest inaczej – mamy do czynienia ze źle rozumianą tolerancją, albowiem coś, co było kiedyś zaprzeczeniem normy staje się normą lub podstawą do norm istniejących równolegle. Laicki, naukowo, kulturowo i zwyczajowo podbudowywany ateizm jest największym zagrożeniem dla człowieka, albowiem skutecznie odcina go w życiu codziennym od spraw duchowości, zagłuszając potrzebę Boga – równolegle powodując, że normy moralne biorące swój początek w Dekalogu zaczynają blaknąć.

    Zachód stał się laicki w rozumieniu zdobyczy epoki oświecenia, jako forma buntu przeciwko wszechobecności, wszechwładzy i w istocie pozorności Kościoła Katolickiego. Nie byłoby odstępstw i buntu umysłów, gdyby nie grzechy kościoła, jak możliwość kupowania odpustów, morderstwa dokonywane pod znakiem Świętej Inkwizycji, kupowanie urzędów, relikwii, czy szeroko rozumiany udział papiestwa w polityce. Nawet dzisiaj czytając Tezy Marcina Lutra można się pod polityczno-społeczną częścią z nich bez wahania podpisać. Dlatego Kościół Katolicki nie jest bez winy, stracił znaczną część Europy Zachodniej na własne życzenie, w wyniku własnych błędów i trwania w błędzie.

    Obecnie, kiedy ludzi powszechnie nie interesuje sfera duchowa, a co gorsza bywa ona przedstawiana, jako: śmieszna, wyszydzana, forma jasełek, jakiejś dewocji lub zabobonu – bardzo trudno jest przywołać podstawowe prawdy wiary, nawet powoływanie się na moralność bywa trudne.

    Szczególną trudność można dostrzec tam, gdzie pojawia się Islam – niesłychanie silna, ekspansywna i mocno oddziałująca na wierzących religia, a zarazem system wartości i sposób na życie. Wiele napisano na temat teologii Islamu, sposobu rozumienia Boga, islamskiego prawa, sposobu na życie i ogólnie wszystkiego, co się w kwestii obyczajowości i codzienności z islamem wiąże. Przez wielu niewiedzących, czym jest Islam bywa on postrzegany, jako zagrożenie, którego treścią jest postępujący sukces demograficzny islamskich rodzin i chęć narzucenia otoczeniu swojego systemu wartości, ponieważ tylko islamski system wartości może być tolerowany przez wyznawców islamu.

    Widząc na zachodzie Europy puste kościoły, katedry, w których trudno jest zapełnić połowę ław wiernymi, parafie bez Księży lub pastorów – w zestawieniu z muzułmanami, masowo modlącymi się na placach zabaw, w salach sportowych – lub coraz częściej budowanych meczetach – nie jest trudno nie czuć się zagrożonym, obcym kulturowo – odmiennym i niezrozumiałym sposobem zachowania i stylem życia. Wiele osób na zachodzie zastanawia się jak to się stało, że oni żyją w zupełnym lub prawie zupełnym braku poczucia potrzeby Boga, a ich sąsiedzi muzułmanie – ze wszelkich sił, bez względu na przeciwności – stale, regularnie, praktykują swoją religię. Dochodzi do mniej lub bardziej skrywanych konfliktów, są to problemy styku cywilizacji, sposobów na życie, systemów wartości, sposobów zachowań, a nawet obiektywizmu oceny rzeczywistych faktów.

    Islamu i chrześcijaństwa połączyć ze sobą w sensie cywilizacyjnym się nie da. Od pewnego momentu ilości krytycznej populacji, muzułmanie wychodzą poza sferę sacrum, domagając się uwzględnienia swoich praw w codziennym obyczaju i obyczajowości publicznej, a z czasem w regularnym prawodawstwie. W momencie, kiedy zdobędą demokratyczną większość będzie to systemowo możliwe. Uwaga – nie oznacza to, że jest to złe! Natomiast jest to niepożądany z perspektywy chrześcijan i postchrześcijan proces dziejowy.

    Co to będzie oznaczać dla zachodnich społeczeństw i zachodniego stylu bycia? Nie chodzi o banalne wymagania w zakresie ubierania się młodych kobiet na zachodzie Europy. W zakresie tych wymogów, wiele moglibyśmy się naprawdę od muzułmanów nauczyć, albowiem upadek moralności i obyczajów jest tak daleko posunięty, że zgorszenie stało się normą a wulgarność prawem do swobody wypowiedzi. Problemem będzie sytuacja, w której chrześcijanie i postchrześcijanie zorientują się, że są mniejszością kulturową we własnym państwie. Z przyczyn czysto demograficznych jest to jak najbardziej możliwe, przynajmniej w warunkach lokalnych. Wówczas nagle okaże się, że nie tylko nie ma mowy o przybijaniu jakichkolwiek tez, laickości lub ateizmie. Tolerancja w islamie nie ma nic wspólnego z tolerancją postchrześcijańskich społeczeństw, których obywatele spędzają czas zamknięci w domach i na plażach nudystów i klubach swingersów! Dlatego należy spodziewać się, że odrzucona moralność chrześcijańska, która ewoluując pozwoliła na taką swobodę obyczajów w kulturze zachodniej – będzie musiała sprostać kolejnemu wyzwaniu, jakim będzie przeciwstawienie się sile przesłania Islamu i jego świata wartości – w oderwaniu od własnych korzeni, czego najlepszym symbolem są opuszczone lub pełniące nowe funkcje kościoły.

    Trudno jest orzec, czy większym zagrożeniem jest Islam – traktowany, jako konkurencyjna religia i konkurencyjny system wartości, czy postępujący ateizm, rozumiany najczęściej, jako sprzeciw dla obecności religii w życiu publicznym? To temat na odrębną dyskusję.

    Problemem może być poszukiwanie przez wielu „ateistów” w wyniku przebudzenia duchowego – nadziei i pocieszenia w Islamie, który pod względem systemowości jest niesłychanie atrakcyjny dla nowych wyznawców, ponieważ z pozoru nie ma w nim hierarchii – znanej z chrześcijaństwa, nawet „wyzwolonego” dzięki reformacji.

    Jeżeli kościoły chrześcijańskie nie zdobędą się na nową krucjatę w obronie wiary, tym razem adresowaną do mieszkańców starego kontynentu, to prawdopodobnie w okresie wieku dotychczasowy porządek rzeczy na zachodzie Europy ulegnie trwałym przemianom i modyfikacjom.

    Potrzebujemy nowej energii, nowej ewangelizacji, niesienia dobrej nowiny – niestety tam, gdzie chrześcijaństwo było silne, ale przegrało z materializmem wspieranym przez sugestywny marketing.

    Wszyscy poszukiwacze prawdy, powinni zadać sobie pytanie: czy woleliby żyć w społeczeństwie chrześcijan? Postchrześcijan i ateistów? Czy też w niesłychanie zasadniczym społeczeństwie muzułmańskim? Wybór ze względu na tempo zachodzenia procesów będzie realizowany przez ich dzieci, jednakże już dzisiaj jest możliwe zakosztowanie realiów obu systemów.


    Przejdź na samą górę