- Religia i państwo
Czekamy na pierwszą strefę wolną od nauczania Kościoła dominującego!
- By krakauer
- |
- 19 marca 2021
- |
- 2 minuty czytania
Czekamy na pierwszą strefę wolną od nauczania Kościoła dominującego! Nie to nie jest marzenie środowisk „LGBT+/-”, to nie jest również nasze pragnienie, jak również większość ateistów i agnostyków również tego nie potrzebuje do szczęścia. Jednak spora część struktur Kościoła dominującego, sama się wyłącza! Sama neguje swojej własnej narracji! Sama zaprzecza swojej świętej księdze! Dosłownie usuwa siebie i swoje nauczanie z ludzkich serc i umysłów, pozostawiając obraz oficjalnych funkcjonariuszy – zdarza się, że pedofilów, ich przełożonych jako pedofilów kryjących, zachłannych parkingowych i siewców nienawiści z ambon – o tak, tego to w szczególności nie brakuje, zwłaszcza w pewnym mieście na trasie na Pomorze.
Pojawienie się tzw. stref wolnych od ideologii, czy też indoktrynacji „LGBT+/-” samo w sobie jest powodem do wstydu dla tych, którzy coś takiego uchwalili. Co więcej, może i powinno być powodem do wstydu dla wszystkich wierzących chrześcijan, którzy na takich obszarach mieszkają i się nie przeciwstawiają. Ponieważ, każdy, ale to naprawdę każdy – nawet mizerny – chrześcijanin, powinien doskonale pamiętać, co mówił pewien człowiek, poddany rzymski z prowincji Judea z I w n.e., którego uznaje za Boga! W szczególności, co mówił o słabszych, biedniejszych, trędowatych! Ileż to jest przypowieści w świętej księdze chrześcijaństwa? Jaką belkę lub może wręcz skład belek trzeba mieć w oku, żeby nie dostrzec analogii, pomiędzy osobami wykluczanymi przez rodziny i społeczności ze względu na np. zachowania płciowe lub wręcz jedynie deklarowane zachowania płciowe – a trędowatymi, których wspomniany wyżej poddany rzymski – otaczał opieką, dawał im jeść, a jak również – uzdrawiał. Zdaje się nawet coś mówił o tym, kto bardziej jest miły Bogu, ale to już zostawmy rzeczywiście dla dociekliwych, jest księga – można sobie poczytać! Naprawdę warto, ponieważ to otwiera oczy, zwłaszcza jak się zauważy podobieństwa pomiędzy starszą o kilka tysięcy lat religią egipską, jak również zaskakującą zbieżność współczesnych świąt chrześcijańskich pod względem daty i funkcji, ze świętami – „pogańskiego” Rzymu. Co ciekawe, proszę na to zwrócić uwagę, ale Kościół dominujący, generalnie do samodzielnego czytania swojej świętej księgi nie zachęca, chociaż ma jej wspaniałe opracowania i komentarze, pozwalające w zasadzie każdemu, na każdym poziomie intelektualnym – na egzegezę jej treści.
Czy znajdzie się w Polsce gmina, powiat lub województwo – skłonne, do zakazania Kościołowi dominującemu nauczania? Używamy tego słowa, bo jest ono zrozumiałe dla wszystkich, jednak analogicznie można byłoby powiedzieć, że mówimy o indoktrynacji i narzucaniu narracji. Dzieje się to od nauczania religii, niestety w szkołach publicznych, poprzez to, co oficjalni funkcjonariusze terytorialni jednego z Kościołów wygadują do swoich interesariuszy na cyklicznych spotkaniach, a kończy na tym, co jest narzucane nam wszystkim jako dobro i zło. Czy znajdzie się chociaż jeden samorząd gotów to zanegować?
W ogóle sama idea państwa, na którego terenie organizacje religijne, w tym organizacja religijna mająca swoje państwo – ma własny podział terytorialny, własną administrację i własne sądownictwo, to nieporozumienie. To można było tolerować jeszcze w XIX wieku, ale w XX to już powinno być wyrugowane, a obecnie po prostu nie ma prawa mieć miejsca. Z tej prostej przyczyny, bo człowiek jest wolny i nie ma mowy o tym, żeby ktokolwiek sobie uzurpował prawo, do jakiejkolwiek władzy nad nim, poza tą władzą na którą sam się zgadza poprzez łańcuch wyborów demokratycznych. Istnienie administracji religijnej, na obszarach państw suwerennych jest ograniczeniem ich suwerenności i to skrajnym.
Ponieważ liczni funkcjonariusze Kościoła dominującego, nie tylko nie rozumieją, że rzeczywistość się zmienia, jak również że ludzie mają inne postawy, to tym bardziej trzeba przyśpieszyć ich zderzenie z tą nową rzeczywistością. To tylko dla ich dobra, jak również całego społeczeństwa. W praktyce trzeba pogodzić się z faktem, że są ludzie o innym światopoglądzie, uznający inne wartości, a przede wszystkim nie uznający nad sobą zwierzchności tworu, który sam siebie określa jako władzę kościelną.
To się powinno zacząć od ograniczenia możliwości indoktrynacji dzieci i młodzieży. Następnie, bezwzględnie trzeba opodatkować instytucje religijne, albowiem nie ma żadnego powodu, dla którego miałyby nie płacić podatków, tak jak inne organizacje pozarządowe. Co więcej ich oficjalni funkcjonariusze powinni sami opłacać składki. Jeżeli wierni ich będą chcieli utrzymywać, to się złożą, wpłacą darowizny i będzie ich na to stać. Nie ma lepszej weryfikacji społecznej użyteczności, niż otrzymywanie od ludzi pieniędzy za swoją działalność. W XXI wieku, to otrzymywanie pieniędzy powinno być co najmniej ujęte w jawne ramy i po prostu być opodatkowane, jeżeli spełnią się określone warunki.
Ciekawe, czy w ogóle jest w naszym kraju możliwa jednostka samorządu terytorialnego, która wyzwoliłaby się spod władzy instytucji religijnych?