- Polityka
Czego byśmy sobie życzyli w 2022 roku? (cz.3)
- By krakauer
- |
- 03 stycznia 2022
- |
- 2 minuty czytania
Uniknięcie resetu jest możliwe, jeżeli spełnimy równolegle dwa wektory polityki zagranicznej:
Po pierwsze „przykleimy się do Zachodu”, wytrącając mu argumenty do wojny retorycznej, które w istocie niczym dzisiaj się nie różnią, niż wojna propagandowa państwa zakonnego z Polską w Europie i na dworze papieskim. Różnicą są tylko argumenty, wcześniej oskarżano nas o czczenie świętych gajów i inne herezje, a dzisiaj oskarża się nas o prześladowanie LGBT i inne kwestie, które można stosunkowo łatwo spacyfikować. Tylko trzeba to zrobić umiejętnie, tak żeby wytrącić argumenty, ale pozostać sobą. Do tego potrzeba minimum inteligencji i pragmatyzmu, więcej nie można napisać, bo wchodzimy w płytkie pole odpowiedzialności prawnej. Potrzebna jest zmiana percepcji, zmiana myślenia – to jest jednak najtrudniejsze.
Po drugie zmienimy politykę wschodnią na neutralną dla Rosji i innych sąsiadów, pokazując że nie chcemy być klinem, nie chcemy być zderzakiem, nie chcemy dzielić, odgradzać i przeszkadzać, a wręcz przeciwnie – zrobimy wszystko, żeby łączyć, wspierać relacje i je stymulować. W istocie to jest bardzo łatwe, albowiem wystarczy zacząć robić z Rosjanami interesy na poważnie, a tutaj kluczem jest przedłużenie kontraktów gazowych, gwarantujących nam stabilne dostawy gazu I REALNĄ DYWERSYFIKACJĘ, Białorusi zarobek za tranzyt, a Rosji – dość istotny rynek wymiany i bezpieczny tranzyt. Naprawdę o wiele tańszy, niż pchanie wszystkiego przez Bałtyk. Wszyscy na tym zyskują, także odległe Chiny. Chodzi o to, żeby Zachód uświadomił sobie, że my nie tylko rozmawiamy z Rosjanami, ale jeszcze jesteśmy gwarantami ich wspólnych interesów, na których wszyscy zyskują.
O ile zmiana pierwszego wektora polityki jest stosunkowo prosta i zależy od dobrego PR-u, pokazywania przyjaznego oblicza i uśmiechania się „przy tęczy”. To zmiana drugiego wektora jest niesłychanie trudna, prawie niemożliwa, bo musimy sobie uświadomić i to jest ultra ważne – nie wszystkim na Zachodzie zależy na tym, żebyśmy prowadzili samodzielną politykę na Wschodzie, co więcej żebyśmy porozumieli się z Rosjanami. Tutaj jest istotna trudność, bo czy to się nam podoba czy nie, ale w ciągu ostatnich dwóch lat przenieśliśmy się do czasów saskich!
Marzeniem części naszych strategów jest pokazanie otoczeniu, że możemy „wyrzucić kierownicę” i „iść na zderzenie z Rosją”, jeżeli ta będzie stosować na nas presję. Problem polega na tym, że nasi „wybitni geostratedzy” zapominają, że dzisiaj pojazdy są już sterowane z zewnątrz lub mają zaprogramowany sposób poruszania się i dokładnie tak jest z naszym krajem. Tyle w temacie, jeżeli komuś się wydaje, że możemy „sobie pogrywać” pomiędzy Zachodem i Wschodem, tak jak to robi pewien mały bliskowschodni kraj (nie jest to Liban) – to jest w wielkim błędzie. Otóż, my nie jesteśmy nawet Libanem, oni już nie mają nic do stracenia – my jeszcze mamy ciepłą wodę w kranie, co prawda ona drożeje, ale jeszcze jest dostępna!
Dlatego trzeba zachowywać się wobec Zachodu tak, jak on jest w stanie to rozumieć i uznawać za naszą uległość, a zarazem – na tyle, na ile nam pozwolą, samodzielnie budować swoje kompetencje na Wschodzie, gdzie ciągle jest, co prawda wątła ale mimo wszystko nadzieja na rozsądek z naszej strony. Nie dlatego, bo oni myślą, że zaczniemy ich kochać! Proszę nie być naiwnym. Oni, chcą mieć stabilne pogranicze zachodnie, a przez rozszerzanie NATO, kolorowe rewolucje i inne działania mające na celu kontynuowanie zimnowojennej retoryki – walki zachodniego dobra, ze wschodnim złem – było ono stale destabilizowane. Na ile nam się ich uda przekonać, że nie będziemy podejmowali szalonych ruchów, ciężko powiedzieć.
Istotnym elementem do stabilizacji w naszej części regionu, istotnym wyrazem naszej dobrej woli, a zarazem rozpoczęciem gry wobec Zachodu – podbiciem stawki, powinno być zmienienie polityki wobec problemu bazy rakietowej w Redzikowie, albowiem to jest jeden z celów pierwszego rzędu w wypadku wojny, który naraża nas na atak nuklearny ze strony Rosji. Nie musimy Rosjan prowokować podejrzeniem, że na terenie Polski są amerykańskie rakiety z nie wiadomo jakimi głowicami! To jest szaleństwo! Zwłaszcza, że zakupywane właśnie rakiety Patriot w praktyce, będą służyć do obrony tych amerykańskich instalacji w Polsce! Po co nam budować cel, który mamy bronić? Przecież to jest naprawdę głupie. W swojej istocie i naturze – naiwnie głupie.
Zapraszamy na część 4-tą felietonu.