- Ekonomia
Chiński smok się dławi i chyba osłabnie – widać makroekonomiczną grę Zachodu
- By krakauer
- |
- 13 sierpnia 2015
- |
- 2 minuty czytania
Od kilku dni dochodzą interesujące wiadomości z Chin. Ludowy Bank Chin przeprowadza operację dewaluacji Juana – wczoraj ustalono 6,4010, czyli o ok. 1,1% mniej niż poprzedniego dnia za 1 USD. Warto pamiętać, że do 2005 roku mieliśmy do czynienia z kursem około 8,0-8,5. Po kryzysie 2008 roku – wraz z drukowaniem przez Amerykanów bezwartościowych Dolarów, waluta chińska na trwałe się umocniła.
Model gospodarki chińskiej jest oparty na stymulowaniu wzrostu przez transfer bogactwa z krajów, do których eksportowane są chińskie towary, w zamian za walutę umożliwiającą akumulację kapitału. Problem Chińczyków polega na tym, że sprzedali już na świecie tak wiele, że doprowadzili do przemian społeczno-gospodarczych w modelach funkcjonowania gospodarek najbogatszych państw Zachodu – swoich głównych rynkach zbytu. Nierównowaga bilansu handlowego, przy absolutnej przewadze chińskiej produkcji doprowadziła do spadku siły nabywczej społeczeństw na tradycyjnych rynkach eksportowych z Chin. Poza tym, pojawiła się istotna konkurencja w taniej produkcji w Indiach, Nigerii, Wietnamie, RPA i kilku innych krajach. Co powoduje, że chiński eksport musi konkurować z innymi tanimi krajami, a ze względu na olbrzymi postęp w Chinach – era taniości ich gospodarki właśnie przemija.
Chiny usiłując pobudzić wzrost metodami administracyjnymi, oparty na prostym rozwoju – więcej, wyżej, intensywniej – popełniają olbrzymi błąd, ponieważ bez właściwego rozruszania rynku wewnętrznego, nie mają możliwości ustabilizowania u siebie poziomu wzrostu, jak również nie ma pewności czy uda się dotychczasową bajkę, siłą nabywczą ich społeczeństwa w ogóle utrzymać. Ponieważ dysponują olbrzymimi kapitałami, mają silną presję, żeby tak prowadzić działania, żeby tych pieniędzy nie stracić.
Kolejne obniżenie wartości Juana będzie prowadzić do poprawy konkurencyjności zewnętrznej chińskiego eksportu w perspektywie krótko i średnio – okresowej. Poza tym, te działania niczego nie zmienią, nie oznaczają nowej wartości. Gdyby Chiny rzeczywiście chciały spróbować ożywienia sił wewnętrznych tkwiących w ich gospodarce, to muszą zdecydować się na strategię przeciwną – zwiększania importu, wyrobów przetworzonych, potrzebnych w ich gospodarce i ich społeczeństwu do podniesienia poziomu życia. Na to jednak nie mają odwagi, albowiem istotą ich sposobu rozumienia kapitalizmu, jest połączenie XVIII wiecznego merkantylizmu z konfucjanizmem, co daje w wyniku (mniej więcej – dokonujemy szokującego uproszczenia) przekonanie, że gospodarka to gra o sumie zerowej. Na to nakłada się brak zabezpieczeń socjalnych w tym społeczeństwie, przekładające się na kult oszczędzania. Chińczycy oszczędzają na starość, co powoduje akumulowanie gigantycznych zasobów pieniądza (i środków przechowywania wartości). Nasz wspólny problem polega jednak na tym, że jak oni w wyniku kryzysu zaczną się ku swojemu własnemu zdziwieniu teraz „zwijać”, to skończy się tak, że wywołają wielką, globalną deflację, albowiem wszystko co do tej pory kupowali – właśnie zaczyna tracić na wartości, czego najlepszym przykładem jest spadek cen ropy naftowej.
Generalnie jednak nie byłoby się czym przejmować, jeżeli bylibyśmy w stanie wejść konkurencyjnie na rynki dominowane przez Chińczyków, przejmując podaż surowców, których oni teraz nie kupią. Problem polega na tym, że odejście Zachodu od paradygmatu przemysłowego w gospodarce jest szokujące, zwłaszcza w zestawieniu z ekologią. Amerykańskie łupki i saudyjska nienawiść do Iranu dały światu tanią ropę, to wspaniały dar dla wszystkich, ale jak dotąd – nikt nie cieszy się z możliwości jego wykorzystywania, ponieważ w zasadzie jakakolwiek sensowna produkcja to ma jeszcze tylko w Chinach, pozostałe kraje, dopiero myślą o reindustrializacji. Natomiast tak, jak niedawno robiono dopłaty paliwowe w liniach lotniczych, to teraz nikt nie proponuje bonusów i zniżek związanych z taniejącym paliwem – czy to jest normalne? To musi się skończyć wielką globalną deflacją i może właśnie o to chodzi Amerykanom i Japończykom, którzy muszą jakoś „wprowadzić do legalnej gospodarki” góry nadrukowanego elektronicznego pieniądza. W warunkach deflacji siedzące na pieniądzach zachodnie firmy i fundusze inwestycyjne będą mogły sobie pozwolić na wielkie zakupy.
Tymczasem w Chinach będzie się pogłębiać brak równowagi gospodarczej, a cykliczne próby dewaluacji będą prowadziły ich gospodarkę do kolejnego załamania, przy czym proszę pamiętać, że w ich logice – nadal więcej Juanów za Dolara to dobrze! Problem polega jednak na tym, że nie mają już gdzie tych Dolarów lokować, w sposób gwarantujący zyski, zwłaszcza na starość dla chińskich emerytów, a Amerykanie mogą się z nich śmiać oferując papiery skarbowe z komicznie niskim oprocentowaniem (deflacja).
Im bardziej Chińczycy będą starali się obniżyć swoje ceny, przez zewnętrzne dostosowywanie się przez dewaluację, tym bardziej będą pogrążać się w pułapce zastawionej przez Zachód, albowiem przecież nagle się okazuje, że na każdego kolejnego Dolara przychodu, muszą zainwestować więcej Juanów wewnątrz, czyli jeszcze więcej pracować, jeszcze więcej eksportować, nie mając z tego niczego, poza papierkami z podobiznami amerykańskich prezydentów i obietnicą, że będą miały jakąś wartość, jeżeli będą je delikatnie wydawać, w sposób w zasadzie w pełni jak dotychczas kontrolowany przez Zachód. Chińskie pomysłu na globalny bank, czy też na budowę tras transportowych o zasięgu globalnym, jak również i inwestowanie w infrastrukturę państw rozwijających się – to wszystko próba poszerzenia własnej bazy aktywów, w które mogą inwestować, pieniądze mające niestety dla nich tylko wartość papierków.
Ponieważ kierownictwo chińskie to nie są dzieci i doskonale widzą, jak również rozumieją i co więcej – postrzegają na kilka kroków do przodu makroekonomiczną grę Zachodu – czy zdecydują się podjąć wyzwanie jakie rzuca się im na Morzu Południowo-Chińskim? Jeżeli dojdzie do wojskowej konfrontacji z krajami popieranymi przez USA, lub z samą Ameryką – to zupełnie, diametralnie odmieni całą naszą rzeczywistość, będziecie mogli państwo zapomnieć o tanich tabletach i telefonach, chyba że tych, które będą „przemycane” przez terytorium Rosji.