• 17 marca 2023
    • Ogólna

    Bilans rządów pana Donalda Tuska byłby neutralny gdyby nie partactwo wschodnie!

    • By krakauer
    • |
    • 14 sierpnia 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Czas na cząstkowe podsumowania bilansu epoki pana Donalda Tuska w polskiej polityce. Nie można odmówić panu premierowi skuteczności jako polityk, naprawdę osiągnął wiele, jednakże w rządzeniu nie chodzi o to, żeby siedzieć dwie kadencje i zaprzepaszczać szanse, ale właśnie o to żeby wykorzystać dobrze swój czas.

    Patrząc z obecnej perspektywy na dokonania pana premiera (w rozumieniu sukcesów całego obozu) wyraźnie zaznaczają się dwie pozytywne kwestie przemawiające za dodatnią oceną jego dokonań. Po pierwsze rzeczywiście pomimo wielu problemów i komplikacji udało się temu rządowi w sposób mniej więcej taki jaki zaplanował – wydać pieniądze unijne, które miał do dyspozycji – Z POŻYTKIEM DLA KRAJU. Oczywiście możemy się spierać co do priorytetów, zmarnowania szansy na skok cywilizacyjny, doprowadzenia do śmierci kolejnictwa pasażerskiego itd. Jednakże generalnie przyjęty model dyfuzyjny rozwoju zrównoważonego – spowodował, że praktycznie w całej Polsce „coś gdzieś kapło”! W zależności od tego jak sprawne były samorządy regionalne i lokalne, tak bardzo udało się wycisnąć z tych pieniędzy dokładnie tyle korzyści na ile było sprawności, planowania i myślenia. Środki krajowe – no niestety porażka informatyzacji o której nawet nie ma sensu pisać, żeby sobie nie podnosić ciśnienia, albowiem jak to się im udało tak popsuć to jest naprawdę mistrzostwo świata? No i kwestia drogownictwa – jest chaos, są opóźnienia, padła branża budowlana, ale jednak pomimo wszystkich niedogodności coś udało się osiągnąć, aczkolwiek to szału nie robi. Po drugie – pan Tusk ma wielkie szczęście, że ma tak fenomenalnego koalicjanta jak Polskie Stronnictwo Ludowe, z panem Piechocińskim na czele, albowiem to ile razy ten wybitny polski mąż stanu – niestety pozostający w cieniu premiera – uratował honor rządu i państwa to po prostu jest rekord świata. Gdyby premierem przez ten cały okres czasu premierem był pan Piechociński – to dzisiaj Polska wyglądałaby zupełnie inaczej, a przynajmniej miałaby coś takiego jak chociaż jedną elektronie atomową w rozruchu. No ale niestety nie udało się w pełni wykorzystać organizatorskiego talentu tego człowieka dobrej roboty, dobrego słowa i pozytywnego nastawienia do rzeczywistości. Być może teraz się go nie docenia, ale bardzo szybko po ewentualnej zmianie zobaczymy różnicę. Pan Piechociński jest dzisiaj najważniejszą ostoją rzetelności i zdrowego rozsądku jeżeli chodzi o łańcuch decyzyjny tej Rady Ministrów.

    Więc można byłoby bilans rządów pana premiera Tuska, głównie właśnie dzięki tytanicznej pracy PSL i jej przewodniczącego uważać za autentycznie neutralny, jednakże w trakcie tych rządów z premedytacją, celowo i w sposób zamierzony – lansowano i niestety nadal lansuje się szkodliwą dla polski retorykę dotyczącą polityki wschodniej znaną już szeroko pod hasłem „partactwa wschodniego”. Tutaj niestety wszystko się nie udało, tutaj niestety okazaliśmy się mistrzami psucia, tutaj niestety praktycznie wszystko – w najmniejszym aspekcie jest przeciw skuteczne! Efekty w części właśnie naszego partaczenia widać dzisiaj na przykładzie skutków dramatycznego konfliktu na Ukrainie.

    O ile jeszcze można próbować zrozumieć próby wpływania na politykę wschodnią Unii Europejskiej – jako rzeczywiste próby rozwoju naszych dobrosąsiedzkich stosunków, to niestety mając przed oczami „to coś” co pan prezydent Wiktor Janukowycz dostał do podpisania w Wilnie to po prostu skandal! Gdyby nasz prezydent podpisał coś takiego, wówczas nawet dzisiaj nie tylko opozycja i media by go pożarły, ale mielibyśmy po prostu bunt społeczny – ludzie odmówiliby pracy, ponieważ jawne szkodnictwo to jest najdelikatniejszy epitet jakim można niektóre ze sprytnych paragrafów tego słynnego już traktatu opisać.

    Nie da się natomiast zrozumieć prymitywnej jedno wektorowości kierunków działania polskiej polityki zagranicznej na wschodzie. Dlaczego bezkrytycznie i „w ciemno” – bez możliwości jakiegokolwiek manewru – tak „hurraoptymistycznie” i jednoznacznie poparto jedną opcję? JAKI NASZ KRAJ MIAŁ W TYM MIEĆ NIBY INTERES? Przecież nawet najbardziej naiwne małe dziecko na Ukrainie widziało, że pewna ciężko chora pani – cudem ozdrowiała po kilku dniach pobytu w niemieckiej klinice i nawet ubrała szpilki! Po prostu nie da się ukryć, że władzę na Ukrainie – w wyniku poświęcenia się w tragicznej manifestacji śmierci przez tak wielu bohaterów tego wspaniałego Narodu – przejęła wąska warstwa oligarchów. Ludzi, którzy zrobili majątek w czasach poprzedniego „sobie państwa”, które można porównywać tylko z okresem upadku I Rzeczpospolitej na Ukrainie. Oligarchowie, ich prywatne armie, pełnione funkcje w administracji – władza w obwodach – to przecież jest nic innego jak powtórzenie ustroju, który już na Ukrainie był i MIAŁ SIĘ ŚWIETNIE – małe królewięta – z najbogatszych magnackich domów Rzeczpospolitej mieli się świetnie, a Naród buntował się z biedy i wyzysku. Dzisiaj też mają się świetnie ich oligarchiczni następcy, a Narodowi każe się zabijać własnych kuzynów, braci, siostry w imię ultra cynicznie sprzedanej mitologii banderowskiej! Czy tego z Alej Ujazdowskich nie widać?

    Widać od lat, że ten rząd nie potrafi niczego zaplanować w taki sposób, żeby mieć możliwość antycypowania zdarzeń niekorzystnych w rzeczywistości. Tym bardziej nie potrafi niczego takiego zrealizować. Dobrze, oddajmy sprawiedliwość – mistrzostwa w piłkę nożna się udałyby, gdyby nie poroniony błąd organizowania ich z Ukrainą, co na stałe już będzie obciążać wizerunek naszego kraju za granicą!

    W ostateczności trzeba pamiętać też niektóre słowa pana premiera i jego ministrów pod adresem Federacji Rosyjskiej i jej przywódców oraz części biznesowo-administracyjnej elity kraju. Musimy mieć świadomość, że te wszystkie podszyte niezrozumiale negatywnymi emocjami słowa – były tam – około 1200 km stąd – doskonale słyszane i znając ichniejszą skrupulatność – skrzętnie odnotowane. Niestety przez te emocjonalne deklaracje – MUSIMY mierzyć Rosję naszą własną miarą, to znaczy – po prostu wypada powiedzieć w kilku sprawach – PRZEPRASZAMY – WYBACZCIE NAM SĄSIEDZI, PRZYJACIELE – POPEŁNILIŚMY BŁĄD – „Z KLUCZA” CZY TEŻ „AUTOMATYCZNIE” DAJĄC WIARĘ PROPAGANDZIE KRAJU, KTÓRY UZNAWALIŚMY ZA WARTOŚCIOWGO SOJUSZNIKA. Naprawdę wypada powiedzieć przepraszam, to nic nie kosztuje – to tylko słowo, które ma tą cudowną moc, że wyraża skruchę, a ten rząd ze względu na skalę ocierających się o rusofobię przewin wobec naszych relacji z Rosją – powinien nie tylko przeprosić, ale przede wszystkim doprowadzić do resetu wzajemnych relacji i chociażby zacząć odbudowywać je na nowo. To byłoby naprawdę bardzo wiele, prawdopodobnie nikt w stanie obecnych relacji nie spodziewałby się „polskiego przepraszamy” na Kremlu. Jednakże od czegoś trzeba zacząć, nic nam nie szkodzi spróbować chociaż zrobić pierwszy pozytywny krok. Mądry, rozumiejący swoje miejsce w geopolityce i odpowiedzialność historyczną mąż stanu, w istocie nie mający już nic do stracenia w polskiej polityce – by spróbował zdobyć się na uczynienie przełomu w relacjach krajów w istocie tak mentalnie bliskich, jak Polska i Rosja. Jak zachowa się pan premier Tusk? Ciągle ma szansę zrobić coś takiego, co zapisze go w historii naszego kraju nie tylko jako człowieka, który odebrał Narodowi emerytury, których Naród nigdy i tak by nie dostał, ale po prostu zapisać się w historii.

    Jedną mądrą wypowiedzią i szybkim działaniem Polska może przyczynić się do stabilizacji sytuacji – po prostu nazywając wreszcie rzeczy po imieniu! Nawet jeżeli Rosjanie nie będą chcieli w to uwierzyć, to od Kaliningradu po Kamczatkę – trzeba im ciągle powtarzać, że bardzo ich lubimy i są wspaniałymi ludźmi – najlepiej od razu znosząc wizy do Unii w geście dobrej woli wobec naszych rosyjskich przyjaciół i partnerów. Tylko w telewizji niech lepiej o Polsce wypowiada się pan Iwan Urgant (Иван Ургант), niż pan Władimir Żyrinowski, bo zejdziemy kiedyś zbiorowo na zawały serca, jak znowu tłumacz jakieś słowa przekręci…

    Naprawdę trzeba spuścić powietrze z tego balonu! Premier Tusk może to zrobić jednym wystąpieniem, po prostu wyciągając rękę, ale jest oczywistym, że wcześniej musi powiedzieć to magiczne słowo, albowiem niestety – celowo lub nie – ale jego rząd swoją polityką przyczynił się do wyrządzenia wielkiej krzywdy Rosji.