- Polityka
Bezsilność Kopacz
- By krakauer
- |
- 22 czerwca 2015
- |
- 2 minuty czytania
Pani Ewa Kopacz już przegrała, wszystko co może pokazać to bezsilność. Jej otoczenie albo nie chce powiedzieć jej prawdy, albo nie potrafi zdobyć się na jej powiedzenie. W sumie to wszystko jedno dla wyniku. Pani Ewa Kopacz pełniąca funkcję Prezesa Rady Ministrów i przewodniczącej Platformy Obywatelskiej zakończy działalność tej formacji na polskiej scenie politycznej, bez względu na to, co zrobi, czego nie zrobi lub jaki cud by się nie wydarzył.
Istotą zagadnienia jest absolutna bezsilność pani Kopacz, której decyzje nie przekładają się na realia. Co więcej nigdy nie była uważana za lidera nawet w swoim indywidualnym środowisku. Źródłem tej bezsilności jest właśnie sama pani Kopacz, którą w praktyce niedemokratycznie pan Tusk osadził na stołku, który z istoty natury rzeczy należał się naturalnemu liderowi, który byłby zdolny udźwignąć partię i państwo. Niestety to nie miało miejsca, ze stratą i dla partii i dla państwa, bo jest to człowiek wielu talentów. Oczywiście generalne rozprężenie także ma znaczenie, jednak w tym przypadku wtórne, ponieważ nie byłoby przestawienia „wajchy medialnej”, gdyby lider nie był taki słaby.
Obecnie w kolejnych sondażach słupek poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości oraz innych zblokowanych partii prawicowych powoli dublują słupek poparcia dla Platformy Obywatelskiej. Nawet ciągle nieistniejące ugrupowanie pana Kukiza już prawie osiągnęło poziom głosów Platformy Obywatelskiej i to rzekomo pan Kukiz zaczyna coś tracić.
Pani Beata Szydło rusza właśnie szydło-busem w Polskę, powtórzyć sukces pana Andrzeja Dudy, któremu chciało się spotykać z ludźmi. Powtórzenie koncepcji kampanii wyborczej jest bardzo, ale to naprawdę bardzo mądre, ponieważ nie trzeba niczego więcej niż właśnie staranność, powtarzalność i zbliżenie do ludzi. Trasa jest prosta – to powiaty w Polsce, schemat jest przygotowany i szlak przetarty przez pana Dudę. To prosta recepta na sukces, pod warunkiem, że „starzy” działacze Prawa i Sprawiedliwości ograniczą swoją aktywność polityczną do niezbędnego minimum, to sukces gwarantowany.
Sądząc po nastrojach w regionach, to w zasadzie trudno jest mówić, żeby ta partia była nadal silna, zwarta i gotowa. Cios, jakim była porażka pana Komorowskiego oraz wcześniejsze rozprężenie, jakie zapanowało po odejściu pana Tuska robią swoje. Lokalni baronowie wiedzą już, że nie mają nic do zaoferowania lokalnym działaczom, a na wpisanie się na listy też nie mają pewności, ponieważ pani premier – podobnie jak w przypadku pana Sikorskiego nie mówi jeszcze żadnych szczegółów. Wręcz przeciwnie pani premier zapowiedziała na konwencji zmiany w podejściu do tworzenia list politycznych, mają być parytety dla kobiet oraz mają być parytety dla młodych, co oznacza w praktyce, że promowane szczególnie będą młode kobiety. Co to ma wspólnego z równością – nie wiadomo, podobnie nie wiadomo jak na takie nowinki zareaguje partyjny aparat. Jeżeli pani premier wyobraża sobie, że „działacze” i struktury będą karnie poświęcać się, marnować czas i pieniądze na lansowanie kogokolwiek z poza układów, to jest w bardzo silnym błędzie.
To dziwne, że pani Kopacz nie potrafiła nawet załatwić spraw wewnętrznych, tak żeby przygotować Platformę Obywatelską na meandry i ryzyko bardzo trudnej kampanii wyborczej. Tutaj znowu wracamy do problemu zaplecza personalnego, które raczej nie jest w pełni lojalne a przynajmniej nie jest na tym poziomie, na jakim sytuacja by tego wymagała.
Całość przedstawia się, jako piękna katastrofa, z tym zastrzeżeniem, że czasami sprawy dzieją się odwrotnie pomimo wszelkich wskazań. Platforma Obywatelska jeszcze nie przegrała wojny, przegrała dopiero bitwę, nie straciła także oddziałów, jeszcze jest kilka grup armii i głębokie, bardzo głębokie rezerwy, które można zmobilizować i wykorzystać. Trzeba do tego jednak lidera, osoby naprawdę obdarzonej charyzmą. Jeżeli pani Kopacz liczy na to, że naturalny lider będzie „na nią robił” w ramach formacji, to się głęboko myli, ponieważ wszystko ma swoje granice, także lojalność. Zresztą, można po prostu zachorować, nie trzeba wypowiadać posłuszeństwa, można się wykręcić ze środowiska przy pomocy zwolnienia lekarskiego i angażować się zdalnie przez telefon. Wiadomo, że to nie to samo, co żywe „działanie”, ale jak zmusić kogoś, czyje stanowisko się zajmuje do efektywności, poświęcenia i oddania sprawie?
Prawdopodobnie pani Kopacz zorientuje się, że jest bezsilna dopiero jak pani Szydło przyjdzie do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów przejąć władzę. Wcześniej nie ma, kto jej powiedzieć, że wszystko, co robi nie ma w tej formule sensu. Jeżeli weźmiemy pod uwagę jej pewną nerwowość, która uwidacznia się w wypowiedziach, to nie można się dziwić otoczeniu, że nie mówi prawdy, albo jest w ogóle nieobecne. Tak zawsze wygląda upadek polityczny, to przykre dla pani Kopacz, że musi przez to przejść zamiast człowieka, który ponosi rzeczywistą winę za wszystkie błędy i niedociągnięcia. Być może ktoś jej powie, że w swojej bezsilności jest już bezwładna.
Jeżeli już nic nie przemawia do rozsądku pani Kopacz, to powinna sobie uświadomić, że po wyborach koniecznością może być koalicja PO-PiS, do tego jest potrzebne silne kierownictwo i nowy – naturalny lider, zdolny do przetrwania takiej koalicji dla dobra państwa. Czy pani Kopacz mogłaby być wicepremierem przy pani Szydło, jako osobie pełniącej funkcję premiera? To się nie składa w żadnej opcji.