- Wojskowość
Będziemy musieli szybko rozwijać nasze możliwości militarne (cz.1)
- By krakauer
- |
- 19 kwietnia 2021
- |
- 2 minuty czytania
W jednej ze swoich ostatnich wypowiedzi pan prezes powiedział, że będziemy musieli szybko rozwijać, jak choćby nasze możliwości militarne, co więcej w tym kontekście, że żyjemy w świecie coraz bardziej niebezpiecznym i to, co mamy dzisiaj jest niewystarczające. Wedle naczelnika państwa przed nami czasy ciekawe, może nie zawsze bezpieczne i jest to sytuacja dająca nam ogromną szansę.
Trzeba przyznać, że jest to wypowiedź ultra ciekawa, a wręcz niesłychanie istotnie pobudzająca wszystkich analityków, albowiem do tej pory sprawy militarne były dalekim priorytetem wszelkich władz. Doskonale pokazuje to stan liczebny, organizacja i przede wszystkim uzbrojenie naszej armii. Najdelikatniej można określić jej stan jako niewystarczający, nie tylko do naszych potrzeb, ale przede wszystkim do obiektywnej sytuacji i potencjału problemów, którym ta armia i całe państwo musiałyby sprostać, gdyby ziścił się zły scenariusz historii.
Pan prezes – naczelnik państwa, nie powiedział nic więcej, nie sposób więc przewidzieć kierunku zmian, które przewiduje, czy ich natężenia na wybranych dziedzinach. Możemy się jednak wysilić – oczywiście będzie to „gdybanie”, czy jak kto woli scenariuszowanie – co można zrobić, żeby względnie szybko rozwinąć nasze możliwości militarne. Zrobimy to na zasadzie pytań i odpowiedzi, ponieważ to pozwala w ramach krótkiego felietonu na opisanie zagadnienia na kluczowych płaszczyznach.
Jaki poziom możliwości militarnych byłby dla nas satysfakcjonujący?
Pytanie o poziom możliwości militarnych, satysfakcjonujący nas jako państwo jest pytaniem fundamentalnym dla programowania jakichkolwiek działań w zakresie rozwijania zdolności militarnych. W ogólnym ujęciu, na pewno byłby to poziom, gwarantujący nam bezpieczeństwo zewnętrzne, to znaczy – taki poziom siły militarnej, zniechęcający potencjalnych agresorów (zawsze trzeba mieć w pamięci lekcję z Września 1939 roku kiedy napadły na nas 3 państwa), do agresji.
Ze względu na to, z kim możemy prowadzić wojnę – i to nie koniecznie te państwa mogą być agresorami, wręcz przeciwnie mogą bronić się przed agresywnymi działaniami pewnego zaoceanicznego mocarstwa, które wykorzystuje nasz kraj do komplikowania ich interesów – poprzeczka jest bardzo, ale to naprawdę bardzo wysoko. Generalnie pytanie podtytułowe w przetłumaczeniu na język bezpośredni brzmi: jak zniechęcić Rosję i Niemcy do zaatakowania Polski, gdyby uznały, że są zagrożone przez amerykańskie działania przeciwko ich interesom?
W tej chwili wszystko co możemy w takim scenariuszu, to tragicznie zginąć i być wyparowanym z mapy świata. Często w czeskim internecie, w popularnych „memach” można znaleźć na temat naszego kraju taką mapkę, pokazującą w granicach Polski – morze. Nie jest to scenariusz niemożliwy w naszych realiach.
Dlatego odpowiedź na zadane pytanie jest tylko jedna – jedynie broń masowego rażenia i środki jej przenoszenia, stwarzające duże prawdopodobieństwo rażenia istotnych celów przeciwników, mogą dać nam minimalny poziom bezpieczeństwa na zasadzie realnej zdolności do zniechęcenia potencjalnych przeciwników do atakowania Polski. Chociaż w dobie broni hipersonicznej, która także może przenosić małe taktyczne głowice jądrowe, to już nie jest takie proste i przewidywalne. Chodzi o to, że wiele zależy od środków przenoszenia. My jeżeli już to mamy szansę tylko na udział w natowskim programie udziału w amerykańskiej broni jądrowej, a to oznacza przenoszenie bomb lotniczych z lat 60-tych przez nasze samoloty w rejon celu.
Oczywiście o tym możemy marzyć, o wiele bardziej realne jest wprowadzenie nowego wzoru kropidła polowego lub modlitewnika, ewentualnie konfesjonału ruchomego. W tym kierunku możemy iść śmiało, bo o żadnej poważnej polityce odstraszania nie może być mowy, przecież przez ponad 30 lat nawet nie stworzyliśmy sensownego wywiadu i kontrwywiadu, nie mówiąc już nawet o jego komponencie radio-elektronicznym.
Zapraszamy na część 2-gą felietonu.