- Społeczeństwo
Bąki w atmosferze
- By nemo
- |
- 26 listopada 2011
- |
- 2 minuty czytania
Od miesięcy nie pada. W rzekach widać dno, martwią się media. Jest coraz cieplej, słyszę. Z powodu CO2, wyjaśnia się w prasie, radiu i telewizji. A jak już zaczyna padać, okazuje się, że to też z powodu CO2. Bo pada zanadto, cokolwiek, i zalewa, co niżej. Nadejdą mrozy, jak zwykle nadchodzą w zimie. Może nawet temperatura spadnie do -20. Z powodu CO2, tłumaczą mi nieodmiennie, jakby mieli w tym jakiś interes. Bo gdy nie wiesz o co chodzi, zastanów się, kto na tym korzysta.
Pokazują mi wykres, na którym średnia temperatura na Ziemi, czyli w jej atmosferze, wyraźnie rośnie. Wykres przypomina „kij hokejowy”, gdzie jego klepka to ostatnie 20 lat. A wykres zaczyna się gdzieś tak w roku 1850. Wcześniej temperatury nie mierzono systematycznie, zapewne, Anders Celsius swoją skalę wymyślił w 1742 roku. Należy się domyślać, że gdyby temperatury mierzono w sposób uporządkowany od 1742 roku i zapisywano wyniki, to też kij hokejowy nie zmieniłby się w bumerang, na przykład.
Ale, gdyby temperatury mierzono już w dość odległych czasach dinozaurów, które żyły na Ziemi przez 160 mln lat, a miały nieprzyjemność wyginąć jakieś 65 mln lat temu, bo na przykład – według ekologów – puszczały większe bąki niż człowiek? Nie miał kto mierzyć, powie rozsądniejszy z was, bo człowiek pojawił się na swym padole jakieś marne 2,5 mln lat temu najpierw w Afryce, ale tu spory trwają. Na pewno jednak nie było go na Ziemi w czasach dinozaurów, bo wtedy Pan Bóg dopiero zastanawiał się, czy go stworzyć, ku swemu utrapieniu, czy zostawić wszystko jak jest, a było przecież dobrze. Z innych znaków na Ziemi odczytujemy jednak, że klimatycznie bywało tu różnie. Były okresy ciepłe i przyjemne, były zimne i odpychające. Także za czasów człowieka, nieznającego jeszcze termometru.
Niestety, jak głosi oficjalny dogmat Unii Europejskiej, człowiek od zarania, czyli gdy tylko się pojawił, natychmiast zaczął Ziemi szkodzić, a osobliwie jej klimatowi. Oto wymyślił sobie, że potrawy będzie smażył nie w promieniach słonecznych, w których się opalał, gubiąc owłosienie, ale na ogniskach, które dymiły. Szczególnie, gdy człowiek zasmakował w wędzonkach. Być może to, a według Komisji Europejskiej – na pewno to, spowodowało zlodowacenia. A potem było już coraz gorzej. Człowiek odwracał bieg rzek, nawadniał pustynie i osuszał bagna. Tępił komary i stonkę, choć niestety pozostawił przy życiu rekiny i bengalskie tygrysy. Zgodnie z nakazem Bożym, co podkreślmy, który brzmiał: „czyńcie Ziemię sobie poddaną”. Bóg, zauważmy, nie ostrzegał – „ale dbajcie o ekosystem”, bo wtedy, gdy z człowiekiem rozmawiał, o niczym takim jak ekologia jeszcze nie słyszał, zapewne. Spotkałem się kiedyś z teorią, w myśl której ciężkie i liczne pociągi, szczególnie mknące w kierunku przeciwnym do obrotu Ziemi, mogły ten obrót zaburzać, z niewyobrażalnymi oczywiście skutkami. Lobby kolei żelaznych okazało się jednak wtedy dość silne, by teoria umarła śmiercią naturalną. Lobby gazu ziemnego jednak, wnosząc z szumu, jaki robi wokół spalania czegokolwiek innego, ma się nadal dobrze.
Co zaś do zamysłów Natury, która – gdy coś jej niepotrzebne, bez żalu się balastu pozbywa, choćby wierzgał nogami, wrzeszcząc i wyrywając się… Być może człowiek potrzebny był Naturze wyłącznie po to, by wyprodukować tworzywa sztuczne, tych bowiem w swoich retortach stworzyć nie umiała. A teraz, gdy już je ma, w sobie tylko wiadomych celach, postanowiła go – dumnego Homo sapiens – ze swych barków strząsnąć?
Do czego zatem zmierzam. Do tego otóż, że człowiek zbyt krótko żyje na Ziemi, by wiedział, co jej szkodzi poprzez jakikolwiek wpływ, na klimat chociażby, a co jest dla niej obojętne, bo nie takie wpływy już widziała i przetrwała. Jesteśmy jednym z wielu gatunków, mamy swój czas, będziemy mieli – jako gatunek – swój koniec. To, że puszczamy, wraz z naszymi krowami, bąki do atmosfery, tyle Ziemię wzrusza, co wiosenny deszczyk. Skoro Ziemia pozwoliła nam żyć, to widać byliśmy w jej planach, razem z naszymi fabrykami, kominami i tworzywami sztucznymi. Bo też nic, co nie z Ziemi i Natury pochodzi, wymyślić nie jesteśmy w stanie. Nawet nasz rozum, z którego jesteśmy tak dumni, jest tworem Natury, musiał więc – niejako potencjalnie – w Naturze istnieć, zanim zainfekował nam mózgi, służące początkowo do zwiększania szans na przeżycie istotom bezzębnym – nie było przecież past i szczoteczek, i pozbawionym pazurów.
Klimat się zmienia, tak już ma. Przypomnijmy sobie, w jakim klimacie żyły dinozaury. Wykres, gdyby obejmował miliony lat, zapewne przypominałby piłę, a kij hokejowy to tylko jego króciutki fragment. Nie wmawiajcie mi więc, drodzy eksperci bardziej zainteresowani gazem niż węglem, że zmianę klimatu spowodował człowiek, dymiąc z kominów i papierosów. A jeśli nawet, to łatwiej się do tych nieuniknionych zmian przystosować, niż próbować z nimi walczyć, jak dinozaury. Jeśli już nie możemy być mądrzy, przynajmniej się nie ośmieszajmy. Bo, tak poza wszystkim, nie lepiej gdy jest ciepło?