- Paradygmat rozwoju
Andrzej Duda popełnił strategiczny błąd „strasząc” Polaków Euro
- By krakauer
- |
- 22 marca 2015
- |
- 2 minuty czytania
Pan Andrzej Duda, kandydat na prezydenta państwa z ramienia Prawa i Sprawiedliwości popełnił strategiczny błąd w tej kampanii wyborczej. Jego wypowiedź w kwestii Euro i zwrócenie uwagi opinii publicznej na poglądy w tej sprawie pana Komorowskiego, pachnie populizmem. Pod pewnymi względami to nawet jakaś forma dorozumianego „straszenia’ Polaków wspólną walutą, chociaż można zgodzić się z poglądem, że Euro powinno być wprowadzone dopiero wówczas, jak będziemy mieli poziom zarobków przynajmniej zbliżony do średniej unijnej. Jest to jakiś sposób na rozumienie kwestii Euro, ale ułomny, bo nie uwzględnia on dwóch istotnych kwestii:
Po pierwsze Euro nie jest tylko projektem ekonomicznym, to ekonomiczne narzędzie – wielkiego politycznego przedsięwzięcia, jeżeli się tego nie rozumie, to rzeczywiście nie ma się kwalifikacji i kompetencji do tego, żeby zajmować się dzisiaj polityką w Polsce. Strach przed bankructwem państwa, w przypadku kryzysu Strefy Euro jest uzasadniony, ale myli się ten, komu się wydaje, że jak Strefa Euro będzie miała kłopoty, to my się obronimy, bo mamy złotówkę! Bez względu na to czy mamy Euro, czy nie, kłopoty tej strefy odbiją się na naszej gospodarce to praktycznie dominująca część naszego handlu zagranicznego! Jesteśmy totalnie uzależnieni od Strefy Euro i Unii Europejskiej. Złotówka może pełnić rolę amortyzatora, ale to, o czym mówi pan Duda, sam kiedyś krytykował jak po 2008 roku nastąpiło tąpnięcie na złotym – dostosowujące całą naszą przestrzeń społeczno-gospodarczą do realiów kryzysu na Zachodzie. Co z tego, że mieliśmy złotówkę, jak można było za nią kupić mniej! Pamiętacie państwo czytelnicy te mniejsze butelki szamponów i generalnie mniejsze opakowania? To wtedy, właśnie wówczas się zaczęło, mniej za więcej. Prawdopodobieństwo „drożyzny”, czyli inflacji wynikającej z przewalutowania to kwestia istotna, ale ma charakter w istocie techniczny. Nie ma powodów, dla których np., parlament nie miałby spowodować prawa nakazującego przeliczenie cen na poziomie oficjalnego przelicznika przez sprzedawców maksymalnie z możliwością powiększenia ich o 10% w ciągu pierwszego dnia od przewalutowania z obligatoryjnym obowiązkiem stałego publikowania ceny oryginalnej w złotych i ceny pierwszego dnia w Euro przez kolejny rok lub dwa lata. Wówczas każdy widziałby na każdym towarze różnicę w cenie. Jak kupują Polacy wie każdy, ostatnią rzeczą, jakiej chce nasz handel to konkurencja ceną. Więc z tego powodu nie ma, co się bać Euro, aczkolwiek może być i dramatycznie i upokarzająco, jak najniższe renty i emerytury nie będą przekraczały 180 Euro. Może jednak to byłoby dobre, bo rząd poczułby presję, a Zachód miałby jak na patelni potencjał naszej nędzy?
W ekonomii kij ma zawsze dwa końce, a są i cepy, które mają końców więcej niż dwa. Naprawdę trzeba się znać na sprawach zasadniczych i dopuszczać scenariusze, których wystąpienia dzisiaj nawet nie przewidujemy, żeby dzisiaj cokolwiek przesądzać o Euro. Z tego powodu – wywołanie tego tematu, w ten sposób to kompromitacja pana Dudy, popełnił straszny błąd, bo odsłonił swoją ekonomiczną niewiedzę. Owszem dyskusja jest potrzebna, wręcz pożądana, ale nie może się sprowadzać do straszenia Polaków „drożyzną”. Jakkolwiek, tego ryzyka nie można marginalizować, ale nie można go afirmować w ten sposób. Źle się stało.
Jest jeszcze drugi argument, który kto jak kto, ale polityk prawicy, prawdziwy patriota – powinien uwzględniać, przynajmniej jako opcja. Euro jest dzisiaj kotwicą polityczną, która nie tylko wiąże nas z „prawdziwym zachodem”, ale przede wszystkim stanowi polisę bezpieczeństwa dla nas, wystawioną przez Zachód. Atak na nasze państwo, jako członka strefy Euro, to tak samo jak atak na Niemcy i Francję, które natychmiast by to odczuły na wartości wspólnej waluty. Dzisiaj z walutą narodową, nie odczują niczego, ponieważ wartość waluty narodowej, tak jak sugerował pan Duda – amortyzuje nasze problemy, w tym przypadku poprzez spadek. Różnicę zrozumie każdy i jest ona niepodważalna. Jest oczywistością, czymś zupełnie jawnym i nie trzeba być profesorem ekonomii, żeby to rozumieć. Oczywiście wiadomo, że możemy sobie banderolować nasze Euro i w ten sposób wyjść ze Strefy, ale to będzie raczej ostatnia rzecz, jaką byśmy zrobili w obliczu wojny. Trzeba mieć świadomość, że nawet w przypadku dewastacji Polski, Euro zachowałoby swoją wartość, czyli ludzie mając Euro pomimo zniszczeń wojennych przechowaliby jakąś wartość, pomimo zniszczeń i nieszczęść. Waluta narodowa nie daje takiej gwarancji, no chyba żebyśmy wygrali wojnę w sposób jednoznaczny.
Polska z Euro, będzie w zupełnie innej sytuacji geopolitycznej niż z walutą narodową. Każdy poważny polityk w Polsce – musi traktować walutę narodową – JUŻ – JAKO COŚ TYMCZASOWEGO. Chyba, że nie zdążymy, tj. Euro upadnie zanim zdążymy je przyjąć. Jednakże z raz podjętej drogi nie ma odwrotu. Euro to ryzyko i szanse, faktem jest że w obecnej sytuacji – lepiej jest być posiadaczem waluty narodowej, ale w długim okresie czasu bardziej będą liczyć się korzyści ze wspólnej waluty.