- Ogólna
Analiza „Raportu z działalności Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w 2014 roku”
- By krakauer
- |
- 30 kwietnia 2015
- |
- 2 minuty czytania
Najnowszy „Raport z działalności Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w 2014 roku” dostępny jest do pobrania, jako PDF [tutaj]. Struktura 32-stronnicowego dokumentu składa się z ogólnej charakterystyki służby, do której zaliczono takie zagadnienia szczegółowe jak: działań, omówienia współpracy międzynarodowej, budżetu, nadzoru i kontroli nad instytucją. Bezpieczeństwa wewnętrznego, do którego zaliczono takie kwestie szczegółowe jak: zagadnienia kontrwywiadu, zwalczania terroryzmu i przeciwdziałania ekstremizmom, ochronie cyberprzestrzeni RP, ochronie bezpieczeństwa ekonomicznego, osłony antykorupcyjnej. Popularyzacji problematyki bezpieczeństwa, do której zaliczono: szkolenia dla urzędników i osób publicznych, współpracę z uczelniami wyższymi, witryny internetowe ABW oraz informacje o rzeczniku prasowym.
W naszym kręgu zainteresowań najbardziej leżą kwestie bezpieczeństwa wewnętrznego, którym – w zakresie ingerowania przez ABW w wolność słowa i swobodę wypowiedzi – będzie poświęcona niniejsza – syntetyczna siłą rzeczy analiza, której celem jest przede wszystkim wychwycenie interesujących zjawisk i trendów, jakie wynikają z raportu, a pokazują dziedziny zainteresowań ABW w naszym życiu publicznym. Warto od razu dodać, że nie jest to żadna tajemnica, albowiem wszystko wynika z ustawy. Jak wynika z raportu, budżet na ABW przekroczył w 2014 roku 500 mln złotych, co jest totalnym skandalem, albowiem za takie pieniądze, to w ogóle cud, że Ci dzielni oficerowie w ogóle są w stanie zachować zdolność operacyjną. Nasze państwo, chociażby z racji możliwych do wystąpienia zagrożeń, stale powinno utrzymywać budżet, co najmniej dwa razy wyższy, z przekazaniem do dyspozycji o wiele większej rezerwy operacyjnej, jeżeli taka byłaby potrzebna. Generalnie ABW powinno dysponować rocznie budżetem na poziomie około pół miliarda Euro z rezerwą operacyjną na drugie pół miliarda. Jeżeli ktoś by się pytał, dlaczego mówimy o kwocie około 4 mld PLN, czyli przeszło 8 krotnie większej niż obecnie, to należy sobie uświadomić, że działalność wywiadowcza/kontrwywiadowcza opiera się na działaniach sprzętowych, które dominuje dzisiaj nowoczesna elektronika i wiedza niezbędna do jej obsługi oraz stare dobre i znane osobowe źródła informacyjne. Niestety i jedno i drugie – kosztuje, bardzo wiele kosztuje. Na bezpieczeństwie państwa nie można oszczędzać, miliard Euro na ABW to powinien być optymalny budżet, umożliwiający także zwiększenie ilości pracowników i podwyższenie im pensji. Nikt nie śmie nawet kwestionować patriotyzmu tych ludzi, ale jakby zarabiali przeciętnie 3 razy więcej niż obecnie, to na pewno ten patriotyzm byłby odpowiednio bardziej wzmocniony i umotywowany. Proszę pamiętać – poza nimi, nic i nikt nas już nie chroni! Tymczasem, ten skandalicznie niski budżet przyczynia się do takiego, a nie innego standardu pracy tej kluczowej z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa struktury. Co zresztą w pewnej mierze widać, w kontekście niektórych uproszczeń i schematów, jakie mają miejsce w tym raporcie.
W Raporcie, w części dotyczącej bezpieczeństwa wewnętrznego i kontrwywiadu, czytamy m.in.: „W wyniku działań operacyjno-rozpoznawczych realizowanych w 2014 r. kontrwywiad Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego potwierdził utrzymywanie się wysokiego poziomu aktywności rosyjskich służb wywiadowczych na kierunku polskim. Przedsięwzięcia tych służb były uwarunkowane m.in. konfliktem na Ukrainie i zostały podporządkowane strategii propagandowej władz na Kremlu. Charakteryzowały się one wykorzystywaniem różnorodnych metod pracy. Ukierunkowane były m.in. na dyskredytację stanowiska Polski i innych państw członkowskich NATO w kwestii kryzysu ukraińskiego, a także na akcentowanie polsko-ukraińskich skomplikowanych doświadczeń historycznych w celu wywoływania antagonizmów pomiędzy społeczeństwami obutych krajów.” [Źródło: ABW j.w. s.15]. Trzeba powiedzieć, że to jest bardzo mocno napisane. Jest to silny zarzut wobec – Federacji Rosyjskiej, którą oskarża się o wysoki poziom aktywności służb wywiadowczych w Polsce, w kontekście ukraińskiej wojny domowej, kwalifikowanej zarazem, jako konflikt na Ukrainie. Rzekome działania rosyjskie scharakteryzowano, jako soft power, a ściślej, jako negatywne soft power w ramach rzekomej strategii propagandowej władz na Kremlu! Co samo w sobie jest wnioskiem fenomenalnym, albowiem o ile jeszcze można zrozumieć, że przykładowo ABW może mieć tak fantastyczne możliwości, że może ww. okoliczności udowodnić, albo po prostu się myli. To jednak, jeżeli ABW potrafi je nawet scharakteryzować, jako strategię propagandową władz na Kremlu, to znaczy się, że służba działa fenomenalnie i prawdopodobnie ma mocne źródła potwierdzające takie twierdzenie. Warto dodać, że celem tych działań propagandowych była dyskredytacja stanowiska Polski i innych państw członkowskich NATO w kwestii kryzysu ukraińskiego, a także akcentowanie (dobre słowo) polsko-ukraińskich skomplikowanych (fenomenalne słowo) doświadczeń historycznych w celu wywoływania antagonizmów pomiędzy społeczeństwami naszych krajów.
W zasadzie to nie wiadomo jak się do tego fragmentu odnieść, albowiem z naszej analizy może wyjść, że Polską rządzi reżim, który nakazał swoim służbom specjalnym pilnowanie tego, co ludzie piszą w Internecie, a w konsekwencji tego, o czym myślą. W pełni to widać na przykładzie kolejnego fragmentu poniżej. Jednakże lepiej jest się w ten fragment nie zagłębiać, wystarczy jedynie wyrazić zadowolenie – dając dobrą wiarę w przekazane informacje.
Niestety dalej w Raporcie czytamy: „Innym ważnym elementem rosyjskiej aktywności było uwypuklanie i niekiedy także kreowanie podziałów wśród państw UE oraz NATO. Eksponowano wszelkie antyunijne i antyamerykańskie wypowiedzi, zwłaszcza eurosceptycznych polityków z poszczególnych państw członkowskich oraz głosy krytykujące możliwość zaostrzania polityki wobec FR, w tym nakładania kolejnych sankcji. Do realizacji tego typu przedsięwzięć Rosjanie wykorzystywali zarówno rosyjskie media, jak i obywateli RP reprezentujących prorosyjską postawę i w niektórych przypadkach opłacanych przez instytucje Federacji Rosyjskiej. Miały one wielopłaszczyznowy charakter i były realizowane m.in. przy wykorzystaniu internetu.” [Źródło: ABW j.w. s.15]. Pod to można w zasadzie podciągnąć każdą wypowiedź obywatela RP, który wyrażał jakąkolwiek (wszelkie) antyunijną lub antyamerykańską wypowiedź, czy też pozwolił sobie mieć własne zdanie – krytykując możliwość zaostrzania polityki wobec Federacji Rosyjskiej! To jest po prostu fenomen! MOGLIBYŚMY ZAPYTAĆ – OD, KIEDY TO I NA JAKIEJ PODSTAWIE PRAWNEJ SŁUŻBA SPECJALNA INTERESUJE SIĘ – I PODEJMUJE SIĘ KWALIFIKOWAĆ POTENCJALNIE NEGATYWNIE – WYPOWIEDZI O CHARAKTERZE POLITYCZNYM OBYWATELI LUB OBYWATELI-POLITYKÓW! To jest coś niesamowitego! Proszę wskazać paragraf w Konstytucji lub Kodeksie karnym, z którego wynika, że obywatele RP lub obywatele-politycy, nie mogą mieć innego zdania niż aktualny rząd w RP na dowolne kwestie dotyczące polityki i spraw państwowych!niestety dochodzimy do pytania o standardy, a w kwestii praw obywatelskich i praw człowieka – Konstytucję stosuje się bezpośrednio – jest nadrzędna nad innymi aktami prawa w Polsce (chyba że jest stan wyjątkowy). Nie może być tak, żeby służby specjalne udawały, że nie ma Konstytucji!
Swoją drogą byłoby dobrze, gdyby ABW ujawniło listę obywateli RP opłacanych przez instytucje Federacji Rosyjskiej, – których ma na myśli w tym kontekście. Oczywiście dokumentacja musiałaby być jawna, żeby tak określeni, mogli bronić się przed Sądem.
Dalej odnajdujemy odesłanie do „Raportu o stanie bezpieczeństwa cyberprzestrzeni RP w 2014 roku” dostępnym, jako plik PDF [tutaj]. W tym raporcie znajdujemy podrozdział 5 pt. „Nowe trendy – wojna informacyjna”, gdzie podano: „Internet i media społecznościowe z jednej strony dają możliwość szybkiego rozpowszechnienia informacji i interakcji: publikujących z Internautami. Z drugiej jednak strony, ze względu na dostępność i łatwość korzystania z powyższych udogodnień stają się także narzędziem stosowanym, do wspomagania militarnych i wywiadowczych działań prowadzonych przez państwa, poprzez uskutecznianie szeroko rozumianej akcji propagandowo-dezinformacyjnej. W tym celu, wykorzystywane są osoby, które można przypisać do następujących grup:
- osoby działające na zlecenie, otrzymujące wynagrodzenie za wykonaną pracę tj. zamieszczania wpisów, komentarzy ukazujących odpowiednie osoby i wydarzenia w pozytywnym świetle wykorzystując do tego, wybrane i przywołane w odpowiednim kontekście zmodyfikowane fakty;
- useful idiots – osoby prowadzące profile na portalach społecznościowych, czy też blogi osobiste, na których zamieszczane są “pożądane” teksty, ale także inne osoby inspirowane do powielania dezinformacji.
“Pożądane” informacje i komentarze pisane są według podobnego szablonu, zwykle mają obszerną treść i są wysoko oceniane przez innych “użytkowników”. Opinie stojące w opozycji do treści zleconych są źle oceniane przez kolejnych “dyskutantów”. Wpisy w znacznym stopniu są kopią poprzednich, zamieszczanych na innych portalach, często w niewielkim, sekundowym odstępie czasu. Z czasem tego typu publikacje zaczęły być formułowane poprawną polszczyzną.
Niestety wiele osób bezwiednie staje się uczestnikiem potyczki, która zwykle rozgrywana jest w ramach komentowania artykułów znajdujących się na ogólnodostępnych i popularnych portalach internetowych. Analiza dyskusji internetowych (również w sieciach społecznościowych) na przestrzeni ostatniego roku wskazała na gwałtowny i nienaturalny w stosunku do innych tematów wzrost aktywności Internautów w tym zakresie, a także zjawiska tzw. trollingu w komentowaniu działań Federacji Rosyjskiej związanych z aneksją Krymu i konfliktem na Ukrainie. Tego typu wpisy dosłownie “zalewały” polskie portale informacyjne w początkowej fazie konfliktu. O tym, że opisywana działalność prorosyjskich komentatorów ma charakter zorganizowany mogą świadczyć dwa niezależne dziennikarskie śledztwa – pierwsze z 2013 roku przeprowadzone przez wydawnictwo Novaja Gazieta i portal MR7.ru oraz z 2014 roku przeprowadzone przez portal Sobaka.ru, dotyczące działalności firmy z Sankt Petersburga, założonej oficjalnie w celu wprowadzania do sieci komentarzy dotyczących produktów i usług, a w praktyce zatrudniającej znaczną liczbę pracowników (według tych dziennikarzy sezonowo nawet do 600 osób), których zadaniem jest umieszczanie prokremlowskich komentarzy na rosyjskich i zagranicznych stronach internetowych.
Duże znaczenie w tym kontekście ma upublicznianie równolegle przykładów występowania wojny informacyjnej i opisywanie mechanizmów w niej wykorzystywanych. Główną rolę tutaj odgrywają niezależni Internauci. W związku z czym zarekomendować można użytkownikom sieci Internet zachowanie ostrożności i wyczulenie na próby wciągnięcia w zaplanowane i sterowane dyskusje, a nawet ignorowanie tego rodzaju “zaczepek” na forach i portalach społecznościowych, bowiem zdarzyć się może, że nie prowadzimy sporu z rzeczywistym człowiekiem a specjalnie stworzonym do powyższych celów programem komputerowym.
Nawiązywanie interakcji może być też wstępnym elementem przygotowania innych niewłaściwych działań w cyberprzestrzeni.
Warto pamiętać też, że autorom tych działań zależy na jak największym rozgłosie i często są oni wynagradzani za ilość reakcji czy odpowiednio publikowanych treści, niezależnie czy spotka się to z przyjęciem pozytywnym czy negatywnym. Dużym rozczarowaniem autorów tego typu dezinformacji byłoby powszechne ignorowanie ich publikacji.” [Źródło CERT j.w. s. 48-49]. Trudno to skomentować, zwłaszcza w kontekście tej rekomendacji, jak również obrażania podatników – przez poważną instytucję, poprze anglojęzyczne obraźliwe określenie. Skoncentrujmy się jednak na tym, na co Raport się powołuje, chodzi o raporty prasowe i internetowe – publikatorów z Federacji Rosyjskiej, określanych tam, jako dysydenckie, czy też niezależne. W istocie niszowe, niecieszące się zaufaniem większości rosyjskiej opinii publicznej. To wspaniale, że instytucje zajmujące się bezpieczeństwem informatycznym w Polsce i w ogóle bezpieczeństwem, odwołują się do efektów śledztw dziennikarskich, niszowych dziennikarzy w Rosji.
Tak na marginesie, to można podpowiedzieć naszej szanownej instytucji, ale prawie na pewno w samej Polsce działają zwykłe firmy zajmujące się pozycjonowaniem stron w Internecie i produkowaniem „kontentu” na życzenie. W których można pewne usługi po prostu zakupić. Oczywiście można to zrobić poprzez większą agencję PR-ową, działająca np. w Londynie, która dokona specjalnych operacji poprzez serwery i wynajęcie np. call center w samej Polsce.
Zresztą prawdopodobnie nie tylko takie rzeczy się dzieją, najważniejsze jest to, do jakiej skali społeczeństwa dociera – rzekomo – moderowany lub wręcz przekłamany przekaz. Jeżeli weźmiemy pod uwagę zasięg Internetu w Polsce, to nadal nie ma się, czym martwić, o wiele bardziej należałoby się martwić częścią mediów głównego nurtu, które mają kapitał pochodzenia zagranicznego i specjalizują się w szczuciu i najgorszym – kreowaniu sztucznej rzeczywistości. Jednakże na zajmowanie się sprawami na tym poziomie, ABW powinna mieć rzeczywiście większy budżet, ponieważ to, co zaprezentowano w tym Raporcie i Raporcie przywoływanym, należy ocenić jednoznacznie negatywnie. Jest to jeden z bardziej przerażających pośrednich dowodów na monitorowanie wolności słowa i swobody wypowiedzi w Polsce, przynajmniej jeżeli chodzi o publikacje w sieci Internet.
Dobrze się dzieje, że państwo monitoruje to, co się w nim dzieje, nie ma w tym niczego złego. Jednakże kwalifikowanie zachowań politycznych obywateli w sposób negatywny – powinno być ograniczone do jasno rozpoznanych przypadków. Nie można, a przynajmniej nie powinno traktować się każdego, kto ma inne poglądy niż rządzący, jako płatnego agenta wpływu lub pożytecznego idiotę. To żenujące jest w ogóle, że państwowa instytucja posługuje się de facto leninowskim językiem. Nie może być zgody na to, żeby służba specjalna pozwalała sobie na ocenianie, a więc i prawdopodobnie jakieś bazodanowe opracowywanie publicznych wypowiedzi obywateli i lub polityków. Powtórzmy – nie jest zakazane w polskiej konstytucji składanie publicznych oświadczeń, pozytywnie kwalifikujących politykę państwa rosyjskiego, co więcej – nie jest również zakazane np. wyrażanie poglądów optujących za możliwością złożenia przez Sejm Rzeczpospolitej Polskiej wniosku do Zgromadzenia Federalnego Federacji Rosyjskiej o np. włączenie Rzeczpospolitej do Federacji Rosyjskiej. To szanowni czytelnicy – NIE JEST W POLSCE PRAWEM ZAKAZANE! Co więcej, to nie może być zakazane, albowiem już wstąpiliśmy do innej struktury zwanej Unią Europejską, de facto – quasi konfederacji. Można myśleć inaczej. No, chyba że to będzie zakazane prawem, to wówczas nie tylko trzeba byłoby to monitorować, ale i łapać w ten sposób się wyrażających i być może stawiać ich przed Sądem. Jednakże tak nisko, chyba nawet nasz kraj nie może upaść, żeby zakazać ludziom myślenia…
Jeżeli chodzi o wnioski generalne, to bezwzględnie należy zrobić to, co postulowano – koniecznie trzeba zwiększyć budżet ABW i to tak znacząco, żeby ta niesłychanie potrzebna instytucja mogła nie tylko mieć własne źródła, zamiast powoływać się na raporty pisane w oparciu o ustalenia niszowych rosyjskich dziennikarzy śledczych, czy też pisać takie raporty, z których wnioski, bo jest oczywiste, że to tylko wnioski – są trudne do akceptacji z punktu widzenia troski o wolność słowa i swobodę wypowiedzi w Polsce. Przypomnijmy – swobody gwarantowane konstytucyjnie – każdemu! Naprawdę, można ten raport napisać inaczej, można wskazać rzeczywiste zagrożenia wynikające z tego, co się dzieje na wschodzie (np. penetracja Polski przez agenturę innych sił). Co więcej, można ten raport napisać tak, żeby dla czytających był on czymś więcej niż zbiorem pustych tez i stwierdzeń przykrytych tajnością. Jednakże to nie jest zły Raport, to jest raport na miarę tego mikro budżetu, jaki ABW ma. Nie można mieć pretensji do tej służby, że takie są efekty jej pracy, za 500 mln nie można w zasadzie zbyt wiele wymagać.