• 16 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Elita zdradziła, uciekła i zginęła, nie odrodziła się

    • By krakauer
    • |
    • 11 kwietnia 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Nasz kraj został praktycznie w pełni redefiniowany przez ostatnią wojnę i stosunki, jakie zapanowały po niej. Główną cechą zmian było wyrugowanie poprzednich elit, które swój rodowód znajdowały jeszcze w ustroju Polski z okresu rozbiorów i okresu wojen napoleońskich. Nawet liczne powstania narodowe nie dokonały takiego pogromu wśród elity i establishmentu jak ostatnia wojna i rewolucja klasowa, jaka po niej nastąpiła.

    To, że nasze elity zdradziły państwo, najpierw u schyłku Rzeczpospolitej myśląc w kategoriach własnego zaścianka a następnie jawnie zdradzając, oddając się na służbę obcym władcom lub po prostu uciekając z kraju – nie jest żadną tajemnicą. Ostatnie popłuczyny tzw. arystokracji uciekały z Polski na początku II Wojny Światowej, nawet ich niemieccy przyjaciele podstawili im pociąg umożliwiający bezpieczne przewiezienie przez terytorium zwycięskiej Rzeszy posiadanych majątków. Okupant radziecki nie był tak przyjazny dla polskojęzycznej arystokracji, chociaż nawet dzisiaj władze Białorusi odnawiają niektóre pałace – siedziby rodów arystokratycznych dawnej Rzeczpospolitej – uznawane za własne.

    Polska przedwojenna i cała dramatyczna koncepcja uderzenia na wschód, prowadząca do zajęcia Wileńszczyzny, Podola i Polesia oraz licznych terenów rdzennie „ruskich”, była w części wynikiem nacisków ziemiaństwa, które po okresie zaborów chciało znaleźć się wraz z majątkami w Rzeczpospolitej. Wielu ludzi przelało krew podczas kampanii Kijowskiej – tylko po to, żeby panowie arystokraci mogli przez następne 20 lat dalej się bogacić prowadząc sielskie życie na tzw. kresach, chociaż z rzeczywistymi kresami to nie miały one nic wspólnego.

    W trakcie trwania Polski między wojennej arystokracja odgrywała niezwykle ważną rolę ekonomiczną i jeszcze ważniejszą polityczną, zwłaszcza po zamachu majowym – spora część arystokracji stanowiła silną podporę ówczesnego reżimu. We wrześniu 1939 roku słynna szosa na Zaleszczyki – do przejścia granicznego, przez które uciekała z Polski elita – stała się symbolem jej upadku i pogrążyła ją na wieki.

    Część środowisk znajdujących się na alianckim paseczku – wsparła tzw. rząd emigracyjny, przy którym doskonale bawiła się w Polskę do późnych lat 80-tych pomimo zupełnej tragifarsy tej zabawy – ze względu na w pełni świadomą zdradę dokonaną przez aliantów i cofnięcie uznania dla władz polskich – już nie potrzebnych.

    Wielu polskich patriotów – zwłaszcza z wykształconej w trakcie okresu międzywojennego inteligencji techniczno-urzędniczej dało dowód najwyższego poświęcenia za sprawy kraju, znaczna część myślącej państwowo i kochającej ojczyznę elity – zginęła. Zwłaszcza straty poniesione w Powstaniu Warszawskim okazały się nie do powetowania, zwłaszcza, że wzmocniły je prześladowania komunistycznego aparatu bezpieczeństwa.

    Potem było dziwacznie, albowiem z jednej strony pozwolono działać i funkcjonować niektórym, byli tacy, co nawet pisali ładne wiersze towarzyszowi Stalinowi! Natomiast ogólnie magma tworzonej na nowo elity – pochłonęła popłuczyny tego, co pozostało po poprzednich czasach. Jedynie z rzadka w polskich domach przetrwały tradycje przedwojenne i wcześniejsze. Mieszczaństwo zostało rozpuszczone w morzu przesiedleń, zresztą w tym przypadku i tak nie było się, czym pochwalić. Na początku transformacji – nastąpiło natomiast przeorientowanie się wytworzonej w okresie PRL-u elity na nowy ustrój i nowe (a w istocie) poprzednie zasady gry.

    W ten oto sposób jesteśmy krajem i narodem w zasadzie w pełni odciętym od swoich najlepszych korzeni. Oczywiście wiele polskich arystokratycznych rodów do dzisiaj żyje i ma się świetnie, ale to raczej, jako piękne tradycje bogatych rodzin Francji, Anglii i USA. W kraju nie pozostało nic takiego, co poza roszczeniami odszkodowawczymi miałoby jakiekolwiek istotne znaczenie może poza jedną fundacją rodzinną trzymającą łapę na dziełach sztuki zakupionych przez rodzinę na przestrzeni wieków dzięki dochodom z eksploatacji mas pracujących (pańszczyzna). Dawna elita nie odgrywa w dzisiejszej Polsce praktycznie żadnego znaczenia, co więcej nie była w stanie zorganizować się poza granicami kraju przez 50 lat na tyle, żeby stanowić liczące się i istotne wsparcie merytoryczno-finansowe dla odtwarzania stosunków i przekazywania wartościowych osób na służbę współczesnej Polsce.

    Trudno jest orzec czy to dobrze, czy to źle? W każdym bądź razie na pewno byłoby lepiej gdyby po 1989 roku przyjechało do Polski kilka tysięcy ludzi na odpowiednim poziomie intelektualnym, znających zachodnie realia i umiejących odpowiednio zadbać o nasze wspólne interesy. Jednakże to się nie stało – po prostu emigracja, jako koszt upadku państwa to cena, jaką płacimy za słabość. Przy czym proszę zwrócić uwagę – płacą ją głównie maluczcy, ponieważ elita zawsze się umie uratować i ustawić. Kraj i państwowość dla ludzi bogatych nie mają znaczenia, chyba, że się jest byłym stalinowskim sędzią lub prokuratorem, który mordował Polaków (przeważnie patriotów) – wydając na nich wyroki śmierci – to wówczas jeszcze czeka się za granicą, na co miesięczną bardzo wysoką emeryturę! O tym aspekcie też należy pamiętać!