• 16 marca 2023
    • Polityka

    Białystok to Londyn, Gdańsk to Bergen

    • By krakauer
    • |
    • 02 kwietnia 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Polacy wyjechali, każdy, kto miał zdrowy rozsądek uczył swoje dzieci obcych języków, przez parę lat na zachodzie było bardzo łatwo o pracę, jak również pierwsi się załapali na tamtejszy socjal. Dzisiaj osoby z Białegostoku łatwiej odnajdują się w Londynie niż w Warszawie, dla wielu wylot na wyspy okazał się rozwiązaniem optymalnym – wyznaczającym nowe standardy na życie. Podobnie dla wielu mieszkańców rejonu Gdańska – cała masa narodu siedzi w rejonie Bergen, dokąd nawet są tanie połączenia lotnicze – masowo wykorzystywane przez Polaków. Chyba nie ma takiego miejsca w Europie, gdzie nie byłoby wielu naszych rodaków.

    Można tylko ubolewać, że ci wszyscy wspaniali ludzie nie pracują w Polsce, jednakże to nie ich wina – nie wybrali losu na obczyźnie dla sportu ani dla tego, bo tam jest lepiej. Najczęstszym powodem wyjazdów był brak perspektyw na cokolwiek sensownego w kraju.

    Doprowadziła do tego polityka obecnego i poprzednich rządów, a raczej brak polityki, ponieważ nie trzeba było być geniuszem, żeby się domyśleć reakcji społeczeństwa na otwarcie granic i rynku pracy. To wszystko rozegrało się na naszych oczach, przy pełnym poczuciu bezradności polityków, dla których to zjawisko stało się naturalnym wentylem bezpieczeństwa poprawiającym, chociaż na chwilę statystyki rynku pracy.

    Najdziwniejsze jest to, że proces ten trwa przez lata a nasze państwo jest wobec niego zupełnie bezradne, przeprowadzenie jakichś komicznych akcji przez samorządy mające na celu oferowanie miejsc pracy trudno uznać za przejaw jakiejkolwiek skoordynowanej polityki mającej na celu cokolwiek. Państwo odpuściło tych ludzi w zupełności, odpuściło wykształcony i wychowany przez lata potencjał.

    Natomiast w tej chwili to państwo mózgami tej samej niestety elity myśli o przyjmowaniu emigrantów mających na celu ratować nasz rynek pracy przed upadkiem. To się nie mieści w głowie – skala upadku naszego państwa nie ma sobie równych, najpierw za coś płacimy, potem to tracimy a następnie zastanawiamy się nad substytutem. Nie da się w ten sposób formułować żadnej polityki, co więcej nie da się tak niczym zarządzać, taka polityka lub jej brak nie prowadzi zupełnie do niczego. Prościej byłoby sobie odpuścić i w ogóle się tym nie zajmować, ponieważ wstydem jest tak bezwzględne obnażanie własnej głupoty, dezorganizacji i słabości.

    Prawdopodobnie nie ma i nie może być większej klęski dla rządu i państwa niż dobrowolna ucieczka obywateli. Nazwijmy wreszcie rzeczy po imieniu – ci ludzie około 3 milionów uciekło z Polski na stałe lub okresowo, dlatego ponieważ nie mogli znaleźć tutaj dla siebie miejsca. Na podobne marnotrawstwo nie pozwolił sobie żaden inny cywilizowany kraj, bez wojny lub totalnego załamania gospodarczego – my przypomnijmy byliśmy w szczytowym okresie prosperity i najsilniejszego zielenienia się zielonej wyspy na ile się tylko dało. Jeżeli więc w trakcie podobno największej prosperity – zgodnie z rządową oficjalną propagandą – uciekło z Polski tyle osób, to, co by było jakby tutaj rzeczywiście pojawił się kryzys? Zostaną tylko urzędnicy i ciężko chorzy niezdolni do samodzielnego przemieszczania się?

    Wiadomo, że przeważnie wszędzie na zachodzie żyje się łatwiej chociażby ze względu na samą infrastrukturę. Co więcej najprostsze prace, jakie są udostępniane dla naszych obywateli za granicą – najniżej płatne w tamtej hierarchii zarobków, w przeliczeniu na nasze realia to dużo powyżej średniej krajowej. Bariera językowa nie jest problemem dla Polaków, zawsze sobie jakoś poradzą nawet w tak dziwnych językowo krajach jak Skandynawia, jednakże najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że pomimo 23 lat transformacji – i pełnego sukcesu gospodarczego w kraju – tam na zachodzie w czasie totalnego kryzysu po prostu lepiej się żyje. Upadająca Grecja ma nadal wyższe PKB na głowę mieszkańca niż my – z taką dumą napinający się na rozwój.

    Warto zastanowić się nad wnioskami – może gdzieś popełniono jakieś błędy systemowe powodujące, że nie mamy możliwości przeskoczyć pewnego poziomu i zawsze będziemy skazani na dalsze pozycje w narodowym peletonie? Przecież coś musi powodować, że u nas ciągle wszystko jest gorsze niż na zachodzie – a nawet w Czechach! Więc argument, że jesteśmy ciągle biedni, jako wytłumaczenie wszystkiego nie może wystarczyć.

    Przed zbliżającymi się wyborami w roku 2015-tym trzeba się zupełnie na poważnie zastanowić nad tym, co robimy i dlaczego się ciągle nie udaje. Przecież to nie jest normalne, gdyż w ciągu 23 lat transformacji można było osiągnąć nie tylko więcej, ale zrobić pewne rzeczy po prostu lepiej np. lepiej zorganizować służbę zdrowia, obronę narodową, infrastrukturę – cokolwiek. Tymczasem mija 23-ci rok transformacji a my nadal mamy wszystko mocno poniżej oczekiwać i bardzo mocno poniżej potrzeb. Gdyby, chociaż jedna rzecz się udała to moglibyśmy się na niej wzorować, a tak to czekajmy, aż wyjedzie z kraju kolejny milion – jednakże teraz już nikt na nas nie czeka w Londynie lub Oslo…