- Społeczeństwo
DELETE Pamięci
- By Izabella Gądek
- |
- 25 marca 2013
- |
- 2 minuty czytania
Obudziło mnie ujadanie psa sąsiadki, która od pięciu lat nie może pojąć, że jej rasowy skretyniały pies budzi tych, którzy jeszcze spali – swoim piskliwym skrzekiem. Prosta sprawa, jak zdyscyplinowanie czworonoga – jest nieosiągalna i burek o 7.33 wyrywa mnie ze snu. Kiedy jeszcze parę k***w pada z różnych mieszkań, jego pani dumnie kroczy w przekonaniu, że o tej porze mieszkańcy osiedla są po śniadaniu. Otworzyłam oczy zastanawiając się, czy ból głowy może zabić. Podnosząc z poduszki trzy przyłbice – spodziewając się w łazience odbicia – Cerbera – strażnika bram świata.
Ból głowy, który wydawał się obejmować całe ciało, ujarzmiłam częściowo kilkoma pomarańczowymi pastylkami. Wypiłam sok z kaktusa i wyruszyłam do kliniki, gdzie czekał ma mnie mój ulubiony doktorek. Nie było korków, więc dotarłam swoim ukochanym autkiem chwilkę przed wyznaczoną godziną. Pan ,,biały fartuch’’ przywitał mnie swoim specyficznym chilijskim uśmiechem i wprowadził do gabinetu, wciskając przy drzwiach przycisk – ,,nie przeszkadzać’’.
– Jak się czujesz Zoe? Jest poprawa po ostatniej wizycie? – jego melodyjny, ciepły głos wyśpiewał to zdanie w moim kierunku.
– Jakiś czas było lepiej. Pozbyłam się myśli o zdradzie czwartego męża i ucieczce syna z konkubentem na biegun. Teraz muszę wyrzucić jeszcze sporo zdarzeń i wspomnień, które nie dają mi spokoju. Te ostatnie resety sporo pomogły, ale teraz dręczą mnie jakieś niedopowiedzenia; nie umiem wyjaśnić pewnych historii. Sporo mi się miesza.
– Oczywiście. Jakie okresy chcesz wymazać z pamięci. Podpowiedz mi daty. A może mam kogoś całkowicie usunąć z twojej głowy? Myślałaś o tym?
– Tak i wiem dokładnie, co chce wywalić. Proszę zatem o wyczyszczenie całkowicie mojego drugiego małżeństwa, potem dwóch lat, które spędziłam sama… i jeszcze nie chcę nic wiedzieć o tym incydencie z zakupem działki – mało nie oszalałam.
– Dobrze. Wszystko będzie według życzenia. Teraz idź teraz wypij płyn na wprowadzenie w stan nieświadomości i wygodnie się połóż, a ja wprowadzę dane do ,,wszechmocnego’’.
Słysząc stukot kroków pędzących po marmurowej posadzce gdzieś w oddali – odzyskiwałam świadomość. Jeszcze zanim uniosłam powieki, starałam się sobie przypomnieć gdzie jestem, ale wyprzedziły mnie słowa doktora.
– Witaj Zoe. Długo spałaś. Leki ciągle dziwnie na Ciebie działają. Niestety nasz seans nie wniósł nic do naszej terapii. Nie reagowałaś i nie byłem w stanie dowiedzieć się nic, nad czym pracujemy. Przepisałem Ci nowe specyfiki. Starałem się zrobić to, co mamy ustalone, ale przyszłaś w takim stanie, że niewiele zrozumiałem z tego, co mówiłaś. Może nowe preparaty pomogą ci wrócić do realnego świata. Powodzenia. Widzimy się za miesiąc. Za drzwiami czeka na ciebie Doris z fiolkami. Odprowadzi Cię do taksówki, którą już zamówiłem. Nie prowadzisz auta od 11 lat, a ciągle mówisz, że przyjechałaś swoim ukochanym Oplem.
W taksówce nie mogłam sobie przypomnieć, czy zapłaciłam ostatnie rachunki za Internet, bo chyba nie działa od dwóch dni. Tym razem były korki, ale i kierowca taksówki był wyjątkowo nieogarnięty. Otwierałam drzwi, kiedy zegar na ratuszu wybijał 18. To dobrze. Czas na leki i codzienną porcję procentów. To moja tajemnica, której nie zdradzam nikomu. Doktor nie wie, że tak naprawdę sama umiem resetować wspomnienia. Nie chcę mu mówić, ze on to robi nieudolnie i nie radzi sobie z zaprogramowaniem ,,wszechmocnego’’. Lubię go na tyle, że udaję, iż to on mi je usuwa i jest genialnym wynalazcą. Od 11 lat mieszam jego leki z alkoholem i białymi proszkami. To po godzinie usuwa z mojej pamięci wszystko, co normalnie nie daje spokoju. Resetuję sobie informację dolewając kolejne porcje płynu. Staję się zrelaksowana i wolna. Mogę wtedy tańczyć i śpiewać ze szczęścia. Jestem wolna! Taka lekka! Nic nie ma dla mnie znaczenia, wszystkie problemy znikają. Nie pamiętam, co mnie boli, na co choruję, nie wiem, kim jestem i co się stało wcześniej.
Resetuję sobie pamięć każdego dnia od lat. Zaczynam o 18 – czekam na uderzenie zegara i rozpoczynam swój seans. Wiem, że do 7.33 – do momentu ujadania, które mnie obudzi, mam spokój. W ciągu dnia jest różnie. Czasem nie pamiętam, ale są momenty, kiedy coś szwankuje i zaczynam sobie przypominać to, czego nie chcę. Staram się wytrzymać do wyznaczonej godziny, kiedy znowu jestem panem swojej głowy. Resetowanie pamięci, trzyma mnie przy życiu. To moja tajemnica, o której nie mogę nikomu powiedzieć. Nie może za wiele osób posiadać tej wiedzy, bo wtedy delete przestanie działać. Zdarza się, że mijam na ulicy lub spotykam w sklepie osobę, która też zna ten sekret. Wymowny uśmiech potwierdza, że to działa. Milczę zatem i jestem dumna, że to ja znam jego tajemnicę.
Chyba zaczyna działać mieszanka… o czym ja przed chwilą myślałam…?