• 16 marca 2023
    • Polityka

    Zarząd spółki „Polska sp. z o.o.”

    • By krakauer
    • |
    • 01 lutego 2013
    • |
    • 2 minuty czytania

    Stało się to, o czym wszyscy mówili od dawna, sejmowa dyskusja o związkach partnerskich ośmieszyła Donalda Tuska, jako lidera, oczywiście w warstwie prestiżowej, albowiem formalnie nie było dyscypliny klubowej w głosowaniu – Platforma Obywatelska nie zakłada kajdan na sumienia swoich posłów. Natomiast stało się to, co widzieliśmy – obecna koalicja rządząca, w tym przede wszystkim premier nie ma bezwarunkowego poparcia większości w Sejmie, w tym kontekście uprawnionym jest pogląd, że w przypadku władzy pana Donalda Tuska mamy do czynienia z władzą licencjonowaną do poziomu jedynie administrowania państwem, a nie prawdziwego rządzenia – realizacji wyznaczonej wizji.

    Donald Tusk, czy mu to się podoba czy nie został w tym jednym dniu po prostu obnażony. Nie może wszystkiego! Jego władza kończy się tam gdzie mówiąc obrazowo zaczynają się pola wpływu najpotężniejszej organizacji na ziemiach polskich – starszej od naszego państwa – Kościoła dominującego! Tu nie ma żartów! Władza państwowa jest jedynie władzą świecką – a przywódcy nie są zdolni do przekonania przedstawicieli Narodu z ich własnej formacji do osobiście wyznawanych podstawowych wartości. Ta władza ma granice, przynajmniej widać z jednej strony, jakie, bo z innych także ma podobne np. ze strony tzw. rynków finansowych – rząd naszego państwa jest uzależniony totalnie od kredytów – nie ma żadnych realnych możliwości inwestycyjnych. Bez wsparcia rynków, czyli w praktyce obciążenia każdej inwestycji rentą odsetkową dla właścicieli kapitału – nie może nic, a na pewno już nic w formacie wyzwań typu elektrownie atomowe, modernizacja armii, czy też już o finansowaniu deficytu budżetowego nie wspominając.

    Czy taki rząd jest rządem dobrym? W tym znaczeniu – czy taki rząd w ogóle można uznać za wypełniający fundamentalne funkcje, jakich należy po rządzie oczekiwać i to nie ze strony zwykłego szarego jednostkowego obywatela, ale ze strony ogółu, – czyli poszukujemy odpowiedzi na pytanie – w czyim w istocie imieniu i dla kogo ten rząd „rządzi”? Dla Narodu – utożsamianego ze społeczeństwem czy też dla swoich faktycznych mocodawców? – Wyznaczających granice jego realnej władzy w ramach przyjętych norm realizacji władzy w sposób demokratyczny.

    Jeżeli jeden Jarosław Gowin mógł w tak banalny sposób zrobić rysę na fasadzie wielkiego, potężnego i w domyśle omnipotentnego rządu – to, co mógłby zrobić sam Kościół dominujący, albo inni rzeczywiści dysponenci władzy jak np. finansiści? Strach się bać. Powstaje od razu pytanie – czy my już jesteśmy państwem pozornym, – czyli jakimś tworem terytorialnym działającym na zasadach korporacyjnych? Czy też jeszcze coś możemy decydować na swoim terytorium np. tak jak Grecy, którzy po prostu oświadczyli, że nie zapłacą i co nam zrobicie? Prawdopodobnie skala naszej rzeczywistej porażki jest o wiele bardziej porażająca niż się to nam do tej pory wydawało. To jest przecież niemożliwe, żeby rząd – w drugiej kadencji sprawowania władzy – nie tylko nie miał żadnych, naprawdę – obiektywnie patrząc pod względem znaczenia dla państwa – totalnie – zupełnie żadnych sukcesów, a do tego jeszcze był tak słaby, że kapituluje przed własnymi posłami – w sprawach w istocie drugorzędnych w danym momencie, ale przyznajmy – niezwykle silnie nacechowanych ideologicznie! To, co to jest przepraszam? Zarząd spółki Polska z o.o.? Może premier faktycznie nie miał szans porwać posłów i Narodu – swoim racjonalnym przemówieniem, – ale do jasnej (słowo ocenzurowane na literę „k”) (drugie słowo ocenzurowane na literę „n”) – od kiedy to sprawy państwowe rząd załatwia ze swoimi posłami bezpośrednio na Sali sejmowej? Nie słyszano o rozmowach? Klubach? A nawet telefonach?

    Jeżeli już nie ma się innych metod oddziaływania i nie wierzy się w to, że własny poseł przyjdzie na spotkanie z własnym premierem to można zadzwonić – wykonanie 46 telefonów do 46 czy też 50-ciu do 50 posłów to nie jest problem nawet dla zajętego premiera – posiadającego sekretariat z centralką. Robi się to mniej więcej – tak: Dzień dobry panie pośle – tu Donald Tusk, chciałem prosić pana, żeby w nadchodzącym głosowaniu głosował pan tak a tak, czy to jest możliwe panie pośle? Bardzo mi na tym zależy i osobiście zapamiętam pana stanowisko o przychylność, dla którego proszę. Kto się oprze takiej prośbie? Albo inaczej, – jakie trzeba mieć argumenty, żeby odmówić premierowi – na osobistą prośbę? No chyba, że premier już wie, że do części własnych posłów nie ma nawet, po co dzwonić…

    Miejmy nadzieję, że jednak nie jest tak dramatycznie, bo w takich relacjach nie można się już dziwić panu Donaldowi Tuskowi, że nie reformuje kraju, albowiem jak ma się narażać, co chwilę na utratę władzy – w imię wprowadzania reform, dla których wie, że nie znajdzie poparcia u własnych posłów! Rzeczywiście przy takich – nie bójmy się tego powiedzieć – zdrajcach wewnętrznych – nie ma dyskusji, trzeba przetrwać, albowiem samo sprawowanie władzy i blokowanie opozycji jest już zyskiem, w tym znaczeniu, że czegoś na swoją modłę nie popsuje.

    Niestety fakty pozostają faktami – to nie jest rząd mający i wdrażający jakąś holistyczną wizję rozwoju cywilizacyjnego naszego kraju, to jest zarząd w istocie zarząd spółki o nazwie Polska sp. z o.o., który podpisał w wyborach kontrakt na zarządzanie z rzeczywistymi członkami rady nadzorczej – na realizowanie spraw (kontraktów), na które dostał pieniądze od Unii Europejskiej. Nic ponadto, żadnych szaleństw! Żadnych radykalnych reform – zmieniających układ sił lub w jakikolwiek sposób uderzających w członków rady nadzorczej – nie ma szans panowie oraz panie i bez złudzeń – zginać karki i cieszyć się z niepowtarzalnej atmosfery Euro 2012! Ha ha ha. Bu ha ha ha ha ha ha! Ale jest żałośnie! O taką niepodległość walczyliśmy?

    Im bardziej to człowiek analizuje, tym pod większym jest podziwem osobistym dla premiera, że on takie warunki przyjął i je wytrzymuje. Nie chodzi o to, że prawdopodobnie częściej gra w piłkę niż podejmuje ważne decyzje, ale po prostu o zwykły ludzki wstyd przed historią, przecież zarówno Naród jak i eksperci – wszystko ocenią i wypunktują, w poczcie władców Polski, czy też najważniejszych osób z tego okresu historycznego pan Donald Tusk może spaść poniżej oceny dokonań blogerskich własnej córki – no, bo czy on cokolwiek osiągnął? Ona przynajmniej ma bloga!