- Ogólna
Rząd blogerów Rzeczpospolitej Polskiej
- By krakauer
- |
- 22 grudnia 2012
- |
- 2 minuty czytania
Obywatele prawdopodobnie zgłupieją do końca jak zaczną wierzyć w te mądrości, które panowie ministrowie wypisują na najnowszym sukcesie polskiego rządu, czyli jego odświeżonej stronie internetowej. W ogóle sama idea, że rząd państwa udostępnia platformę dla oficjalnych blogów – firmowanych, a być może także pisanych przez samych ministrów to bardzo duży postęp w polityce informacyjnej i szczerze należy tego ruchu naszemu rządowi pogratulować, albowiem nie tylko mamy czarne na białym, co poszczególni ministrowie myślą, ale przede wszystkim, co zamierzają. Liczy się tutaj przede wszystkim forma, w jakiej to zostało przedstawione – nie są to nudne komunikaty z narad, czy też notatki pisane językiem urzędowej nowomowy, ale krótkie materiały prasowe przygotowywane na dobrym poziomie z masą przydatnych informacji.
Jak na razie mało ministrów zdecydowało się wejść w role blogerów, jednakże pierwsze jaskółki są obiecujące – konkretnie chodzi o pana ministra Michała Boniego, którego w swojej istocie – przełomowy tekst – stał się inspiracją dla tegoż artykułu, albowiem np. mądrości pani minister Kudryckiej przerastają już nawet zdolności percepcyjne nieskromnego autora! Jednakże jak ktoś lubi szatkować, uciskać, wyginać i obijać swój umysł o ścianki czaszki to wpis pani minister jest jak najbardziej wart polecenia.
My wróćmy jednak, przepełnieni troską o to, żeby nasz rząd nie zamienił się w platformę internetowej wymiany myśli do wpisu pana Boniego. Otóż tenże blogujący minister, czy też pełniący funkcję ministra blogger popełnił tekst, którego nie wstydziłby się żaden krakauer – i to nawet z najbardziej wstecznych i zapadłych zakamarków północno-wschodniego Krakowa zwanego przez tubylczą ludność – Nową Hutą. Tekst „Obywatel głupcze” zasługuje na uwagę głównie dlatego, ponieważ autor przedstawia tam kilka niesłychanie ważnych tez w niemożliwych do wymuszenia na polityku (bez bicia) kontekście. Pan minister, czy też osoba, która za niego napisała ten tekst, jednakże i tak „chwała” idzie na jego konto – wykazał się mówiąc wprost i bez ogródek – chyba nieskończoną pod względem przekroczenia nawet najwyższych barier – hmmm (tu proszę sobie dopowiedzieć) umysłową. W zasadzie można by się zapytać pana ministra, czy teksty do napisania zleca maszynie, małpie w ZOO, czy też znajduje je wydrukowane przez „wrogich” szpiegów na papierze toaletowym, jednakże z oszczędności tnąc i klejąc – umie je wykorzystać. Efekt jest po prostu tak porażający, że nie można siłą rzeczy osoby, która jest podpisana pod tekstem – tutaj przepraszam panna ministra – nazwać osobą inteligentną, po prostu autor tekstu wykluczył się sam z kręgu istot myślących i ożywionych, albo bardzo się spieszył i pisał w oparciu o plan składający się z punktów, które musiał zawrzeć – nawet, jeżeli nie ma to sensu, a wręcz szkodzi.
Na początku tego wielkiego dzieła autor podnosi, że „Przełączyliśmy kolejne nadajniki telewizji analogowej na cyfrową. Obywatele otrzymali zupełnie nowy, doskonalszy sposób dostępu to telewizji.” – Można pomyśleć, cudownie – szczególnie cieszą się starsi wiekiem odbiorcy na wsiach, którzy stracili telewizję Trwam. Pan minister natomiast traktuje to symbolicznie, ciesząc się, że w rok od powołania ministerstwa odwrócił sposób postrzegania administracji i myślenia o cyfryzacji o ileś tam stopni (dużo). Przyjmując przy tym za priorytet – hasło: „W centrum naszych działań jest obywatel” – nie można się z tym nie zgodzić, przy zastrzeżeniu, że nie chodzi o tych Polaków, którzy chcieliby na swoich telewizorach oglądać telewizję z Torunia! Dlatego można z całą sympatią doradzić panu ministrowi drobną modyfikację hasła – na „W centrum naszych działań jest obywatel, ale w przypadku niektórych obywateli są to działania nastawione na nie!”. Jednakże przyjrzyjmy się kolejnym akapitom tej fantastycznej ekspiacji panna ministra (autora, robota, troglodyty, małpy, – bo raczej osobiście minister tego nie pisał) – w kolejnym akapicie mamy enumeratywne wyliczenie i zilustrowanie, o co w tym centrum działań, że niby obywatel sobie chodzi – a tak naprawdę to rząd działa. Czytamy tam: „Oznacza to, że jeśli obywatel potrzebuje pomocy to w 24 godziny po nagłych zdarzeniach pogodowych, zaraz po pierwszych działaniach służb ratunkowych, wojewodowie przekazują pomoc najbardziej potrzebującym. Oznacza to, że obywatel nie musi udowadniać za pomocą kolejnej kartki papieru ( już od 1 stycznia), że ma prawo do leczenia. Lekarz może zająć się udzielaniem pomocy nie bojąc się, że poniesie karę za to, że wykonuje swój obowiązek.” Można pomyśleć fantastycznie! Super! Władza działa! Tak trzymać! Idzie nowe! Mocno robią! Ale się głowią w tych ministerstwach! No cud władza! No, bo przecież, – jeśli obywatel potrzebuje pomocy – to w 24 godziny – władza zadziała – już zaraz po pierwszych działaniach służb ratunkowych! Wojewodowie zapewne osobiście (a nie przez zlecanie gminom) przekazują pomoc jak najbardziej potrzebującym – naprawdę cudownie! Obywatel w centrum naszych działań! No chyba, że obywatel ma pecha należeć do mniejszości niemieckiej na Opolszczyźnie, któremu polska trąba powietrzna – zniszczyła dom, to taki obywatel już nie jest w centrum, – bo wiadomo, że pomocy nie dostanie, albowiem nie ma centrum – (słowo klucz) swoich interesów życiowych na Opolszczyźnie – tylko w Rzeszy właściwej! O pewnym paprykarzu nawet nie wspomnimy, no, bo wiadomo, że to była agitka wiadomo czyja! Jednakże nie mając centrum interesów życiowych – nie bardzo można liczyć na natychmiastową pomoc państwa, aczkolwiek nie mówimy, że nawet „tacy” obywatele (tutaj ukłony dla pracowitych i życiowych mieszkańców pięknej Opolszczyzny) „jakąś” pomoc „w końcu” dostaną. Natomiast stwierdzenie, że w centrum działań rządu jest obywatel, bo nie musi on udowadniać za pomocą kolejnej kartki papieru (już od 1 stycznia), że ma prawo do leczenia. A lekarz może zająć się udzielaniem pomocy nie bojąc się, że poniesie karę, za to, że wykonuje swój obowiązek – to ja przepraszam, ale jeżeli pani Kanclerz udzieli mi azylu w Rzeszy właściwej z tytułu ochrony przed możliwymi skutkami głupoty polskiej administracji – to „oznacza to” trzymając formułę pana ministra, – że będę do was pisał z zagranicy! Ja nie chcę takie go rządu, który już od 1 szego stycznia – uważa za czas dokonany 2 giego grudnia – zaraz po tym jak opublikował tekst! Takiej propagandy sukcesu nie było nawet w Zairze za czasów rządów Mobutu Sese Seko Kuku Ngbendu wa za Banga, (Joseph-Désiré Mobutu)! Nawet tam ten wielce demokratyczny prezydent nie sadził ludziom takich kitów jak nasz pan minister Boni! Do tego w zwrocie „kolejnej kartki papieru” na pewno kryje się jakaś chytrość i coś się pewno znowu nie uda i trzeba będzie nosić „poprzednie” kartki papieru, więc poczekamy i zobaczymy, co się stanie po 1 stycznia! Módlmy się! Żeby lekarze w ogóle przyjmowali! Bo jeżeli przeczytali ten tekst to mogło ich też porazić i uwierzyli we własną propagandę spoczywając na laurach! Albowiem właśnie – za stwierdzenie, że Lekarz może zająć się udzielaniem pomocy nie bojąc się, że poniesie karę za to, że wykonuje swój obowiązek to już należy się panu ministrowi wielka buźka! To po prostu rozwala – rozkłada na łopatki, czyniąc nawet wściekłego jak małpa z brzytwą krytyka działań rządu bezsilnym! No, bo przecież jak można tak beznadziejnie infantylny i pozbawiony jakiegokolwiek rozumienia istoty opisywanych spraw – wpis – traktować inaczej niż głupotę! Panie ministrze, co pan piszesz na tym blogu! Lekarz wcześniej nie mógł? Czy wy w tym ministerstwie czytacie tylko pewną gazetę piszącą debilizmy do dziewiątej potęgi lub oglądacie telewizję dla multi-idiotów i uznajecie to za prawdę objawioną?
Jeżeli w centrum działań rządu jest obywatel, to uznawanie za sukces to udowadniający – tak jawnie oczywistych faktów, że nie tylko głowa boli, ale z bezsilności po prostu można tylko przeklinać i walić pięścią w stół – po prostu woła o pomstę do nieba!
Nie można tolerować tak naiwnej i w istocie szkodliwej propagandy! Przecież to jest jawne nazywanie szamba perfumerią – sprawy, które powinny być, co najwyżej smutno wspominane, – jako niedoszłe próby „karania” lekarzy i nazywane tak jak na to zasługują. Natomiast u ministra Boniego stanowią jeden z filarów dumy działania jego ministerstwa!
Trudno to nawet oceniać, ale jeżeli minister pisze to w godzinach pracy to po prostu nie zarabia na swoją pensję – kimkolwiek jest faktyczny autor tej kolejnej już porażki rządu Donalda Tuska, który naprawdę nie ma szczęścia w dobieraniu sobie współpracowników!
Tak na marginesie – to jak można się w tak naiwny sposób podkładać? Nie tylko opozycji, ona pewno nie zauważy, bo prawdopodobnie brzydzi się czytać w ogóle stron rządowych, ale tak przed światem – po ludzku, przecież to inteligentni analitycy czytają – no i jak oni mają oceniać ministra, który się podpisuje pod takimi debilizmami?
Reszty tego wpisu ministra po prostu nie ma się już ochoty czytać, chociaż intencja autora była prawdopodobnie dobra! No, ale wyszło jak zwykle … jak autostrady, koleje, polityka zagraniczna… szkoda… po prostu szkoda, bo to taki piękny kraj – ciężko pracujących ludzi!
Życzmy sobie nieco innych działań rządu, w których centrum jest człowiek niż tego typu jak opisywane przez pana ministra sukcesy mające na celu przywrócenie normalności tam gdzie ona jak najbardziej być powinna, czyli naprawiania czegoś co inny kolega minister, czy też inni rządowi urzędnicy popsuli!
PS. Już lepiej jakby w miejsce tych blogów dali link przekierowujący na profesjonalny blog pani Katarzyny Tusk – córki pana premiera! Przynajmniej nie byłoby wstydu!