- Paradygmat rozwoju
Ten kraj nie ma szczęścia do wielkich ludzi
- By krakauer
- |
- 06 listopada 2012
- |
- 2 minuty czytania
Co prawda czas autorytarnych liderów już minął i nie cechuje on demokracji, jednakże w większości dobrze zarządzanych krajów świata mamy do czynienia z jednostkami wybitnymi, które są zdolne swoim autorytetem dokonać istotnego wpływu na elitę oraz na masy. Wiele można mówić o tym, jakie są cechy dobrego lidera, ale pewnością umiejętność zdobywania zaufania głównych interesariuszy wewnętrznych i zewnętrznych do nich należy.
Lider w rozumieniu polityk, który demokratycznymi metodami doszedł do najwyższych zaszczytów i władzy w kraju, to człowiek, który nade wszystko upatruje interesu ojczyzny, ogółu. Ilu mamy takich ludzi? Patrząc na naszych dzisiejszych liderów trudno jest u nich się doszukiwać czegoś ponad potrzebę realizacji swojego interesu. W ogóle nie ma mężów stanu, a nawet nie ma dobrej, jakości polityków – dobrej, jakości to znaczy, biorących odpowiedzialność za słowo i wiedzących, o czym mówią.
Ostatni przykład dziwnej sytuacji związanej z kaczką dziennikarską w Rzeczpospolitej dowiódł dobitnie, że lider prawicowej partii opozycyjnej nie ma pojęcia o polityce, ma w kompletnym niepoważaniu polską rację stanu i zupełnie nie potrafi grać w zespole i do jednej bramki. Premier też nie byłby sobą, gdyby histerii na prawicy nie skwitował niepotrzebnymi słowami o życiu w jednym kraju. Naprawdę jak się jest w opozycji to wolno więcej, nikt nie powinien się temu dziwić, jednakże nasza opozycja przekracza wszelkie granice, albo jest zupełnie nadzwyczajnie bierna.
Jeżeli przejrzymy resztę naszej klasy politycznej, naprawdę trudno jest znaleźć kogokolwiek, nawet z częściowo nieczynnych polityków, kto ma zadatki na męża stanu. Wykazuje się przykładowo wizją, rozumieniem spraw kraju, wyznacza cele – chociażby jedynie w sferze dyskusji politycznej. W zasadzie nie mamy takich ludzi, co było widać podczas niedawnej dyskusji parlamentarnej po przemówieniu premiera, kiedy to, jakość i forma pytań zadawanych przez wybrańców naszego narodu – namaszczonych do sprawowania demokratycznego mandatu – najdelikatniej mówiąc pozostawiała bardzo wiele do życzenia. W zasadzie 80% pytań i stwierdzeń, jakie padają z trybuny sejmowej w Polsce to jest piana wskazująca, że mówca nie ma pojęcia, o czym mówi, alternatywnie myli myślenie życzeniowe z realiami. Niestety przyczyną niskiej, jakości naszych przedstawicieli jest system wyborczy, na listy partyjne wchodzą głównie bierni, mierni, ale wierni – nikt z liderów nie chce widzieć intelektualistów, specjalistów czy jakichkolwiek autorytetów, które będą mu błyszczeć ponad miarę. Nie, – ponieważ w Polsce obowiązuje zasada równania w dół i przynoszenia kiełbasy w gazecie do domu!
Jednakże nawet odrzucając kwestie polityczne, mamy w sferze publicznej kilkaset osób, które są aktywne, zabierają głos na różne tematy, co więcej są autorytetami i to liczącymi się w swoich środowiskach, ale nie mają mocy przebicia. Nie istnieją w mediach, a nawet, jeżeli to bardzo niszowo – do poczytania dla innych intelektualistów – odbiorców kultury, niezdolnych do samodzielnego formułowania wniosków lub potrzebujących do tego procesu posiłkowania się opiniami innych ludzi. Czyli winne są media, niedopuszczające do opinii publicznej – przez główne kanały przekazu ludzi mądrych i wartościowych.
Jednakże spróbujmy odwrócić sprawę, czy ten kraj potrzebuje ludzi wybitnych? Mężów stanu? Twórców kultury? Ludzi wielkich? Zdolnych zarażać swoim twórczym zmysłem całą rzeszę umysłów? Czy my Polacy oczekujemy, że ktoś nas zbawi? Niestety od nas samych?
Zdecydowanie nie, podstawą życia społecznego w naszym kraju było, jest i raczej będzie równanie w dół! Jak się tylko ktoś wychyli to dawaj go za nogę i do kociołka? Nie ma szans na indywidualizm, krytyczne myślenie, już nie mówiąc o wyrażaniu poglądów sprzecznych z głównym nurtem. Podobnie nie oczekujemy żadnych reform, tylko trwania, a w zasadzie przetrwania, albowiem jest nam ciężko, a jest nam ciężko albowiem nie wprowadzamy żadnych zmian, bo nie ma ludzi, którzy mogliby je narodowi przedstawić, objaśnić i wprowadzić. O wiele łatwiej jest wprowadzić epokową reformę emerytalną – równającą prawa kobiet i mężczyzn w kontekście emerytury – cichaczem, bez należytych konsultacji, bo po prostu trzeba. Społeczeństwo sobie ponarzeka, popłacze, ale zaakceptuje, gdyż nie ma innej alternatywy. Dlaczego? Bo nikt nie proponuje żadnej alternatywy, ponieważ nie ma na nią zapotrzebowania. Ten kraj nie ma szczęścia nie tylko do wielkich, ale też mądrych ludzi. W ogóle nie ma zapotrzebowania na mądrość, liczy się tylko tupet i koneksje.