- Polityka
Zrobieni w trotyl, czyli o sile kaczki dziennikarskiej
- By krakauer
- |
- 31 października 2012
- |
- 2 minuty czytania
Wiadomość, która obiegła nasze media to istotna rewelacja, wycofanie się z niej przez nadawcę to dodatkowy kompromitujący smaczek. Całość wydarzeń spowodowanych przez tą kaczkę dziennikarską musi przerażać, bez względu na to czy to prowokacja czy naturalny ciąg czynności opartych na naturalnych reakcjach aktorów tego dramatu. Rzekomo wedle analiz polskich śledczych na kadłubie wraku samolotu Tu 154 m, który sobie miał spokojnie leżeć i rdzewieć na smoleńskim lotnisku znaleziono ślady substancji chemicznych, które mogą być interpretowane, jako składowe materiałów wybuchowych. Dodajmy – niesłychanie prymitywnych, albowiem trotyl i nitrogliceryna to stara technologia. Nie ma potrzeby wdawać się w dywagacje, na których fragmentach kadłuba stwierdzono obecność tych substancji, w jakich ilościach i w jakim urządzeniu skala dobiła do maksimum. To nie ma w istocie znaczenia, albowiem powstaje zupełnie inne pytanie, – kto jest odpowiedzialny za to, że własność polskiego rządu mająca istotne znacznie dowodowe w toczącym się postępowaniu leży trzeci rok na betonie przykryta brezentem w Rosji? Wówczas można by w kraju wrak swobodnie badać bez dywagacji, kto się komu i przed jaką konferencją nakazał powstrzymać od wiążących oświadczeń. Jest niezrozumiałym, dlaczego nie sprowadzono wraku do Polski bezpośrednio po katastrofie – umożliwiając dokładne zbadanie wszystkich jego elementów i odtworzenie samolotu – w celu sprawdzenia, co pierwsze uległo uszkodzeniu w momencie katastrofy. Niestety w tym przypadku całe stado „niewiernych Tomaszów” musi włożyć palec w ranę, bo inaczej w nieskończoność będzie snuć domysły i reagować panicznie na rzekome wskazania dowolnych instrumentów pomiarowych.
Brak konsekwencji i naiwność polskiego rządu pana Donalda Tuska w zakresie polityki informacyjnej mści się i jeszcze okrutniej się zemści jak zrobimy z siebie pośmiewisko na arenie międzynarodowej, co w zasadzie się już stało – chyba tylko huragan w USA nas uratował przed totalną kompromitacją! To jest wręcz niesamowite, żeby w sposób tak banalny i luźny podchodzić do wyjaśnienia tak skomplikowanej katastrofy, rodzącej skutki o randze przedefiniowania racji stanu! Nie można się oburzać na opozycję, że jest „trudna” i nie da się żyć z nią w tym samym kraju, jeżeli się rządzi tym krajem – trzeba brać poprawkę na to, że ktoś jest po prostu „inny”, przewrażliwiony, nieufny. Przecież coś takiego jak testy na obecność pochodnych i pozostałości substancji wybuchowych powinny być zrobione w ciągu 72 godzin od katastrofy – bezpośrednio na miejscu zdarzenia, przez kilka grup ekspertów – a wyniki roztrąbiona na cały świat, żeby nikt nawet nie piskał o wybuchach, mikro wybuchach itp. Jeżeli nie ma się zdrowego rozsądku, nakazującego wyeliminowanie czegoś takiego jak podejrzenie o zamach – to należy przestrzegać procedur obowiązujących w międzynarodowym ruchu lotniczym, bez względu na to czy to był samolot wojskowy czy nie był, gdyż wiózł cywili, których rodziny nie dość, że są zaskoczone przekładańcem w trumnach, to naprawdę mogą zacząć zadawać niewygodne pytania, których słuchają zwykli ludzie – wierzący we wszystko, co mówią media.
Jeżeli okazałoby się, bowiem, że faktyczną przyczyną katastrofy był wybuch, to kolejnego dnia obudzimy się w zupełnie innym kraju. Kraju, podkreślmy, który bezczynnie traktuje trzeci rok zamach na własnego prezydenta i znaczną część elity – jakkolwiek byłby to prezydent nielubiany a elita nieudolna. I nie mają znaczenia rzeczywiste fakty, dzisiejsza kaczka dziennikarska doskonale pokazuje, że fakty się kreuję, – przy czym nie ma znaczenia jak grubymi nićmi była to i przez kogo prowokacja. Liczy się osiągnięcie zamierzonego efektu, ten co miał „się zagotować” zgodnie z planem niewidzialnego demiurga „się zagotował” i widać, że swego czasu postulat badań psychiatrycznych dla naszych polityków nie był pozbawiony sensu.
Donald Tusk ponoszący pełną odpowiedzialność za przeprowadzenie wszystkich czynności po stronie polskiej powinien bić się w piersi a nie tryumfować, albowiem kraj jest podzielony jak chyba od czasów zamachu majowego nigdy więcej! Uwaga – tu nie ma znaczenia czy był tam rzeczywiście zamach, tutaj prawdy ze względu na zniszczenie głównego dowodu, jakim jest kadłub samolotu chyba nigdy nie poznamy, a nawet jeżeli ją poznamy, to już nie uwierzy w nią druga strona konfliktu żyjącego już własnym napędem i żywiącego się mitami. W wyniku zaniedbania polityki informacyjnej mamy taką oto sytuację, że po dwóch i pół roku od katastrofy – de facto przypadkowa kontrola polskich specjalistów daje tak zaskakujące i rzucające nowe światło na całą sprawę wyniki. Podkreślmy ponownie – nie mają znaczenia fakty, albowiem skala paniki i nienawiści, jaka się dzisiaj ujawniła – powoduje, że nawet jak zostaną tam odkryte resztki jaj na twardo – wprasowanych w podsufitkę – będziemy mieli cyrk nienawiści, skakanie sobie do oczy na Wiejskiej, czy też wrogie pohukiwania wobec sąsiedniego mocarstwa! Ludzie, co my robimy!
To nie jest kwestia tylko i wyłącznie dochodzeniowo-śledcza, jeżeli ktoś myśli, że rosyjskie służby specjalne nie dysponują technologiami umożliwiającymi naniesienie dowolnych substancji – na ten wrak po fakcie lub usunięcie z niego dowolnych to się myli. Mogą nas rozprowadzić jak chcą, mają wszystkie argumenty w ręku.
Jest możliwe, że ślady tych substancji to pozostałość po gwałtownej reakcji chemicznej zwanej wybuchem. Jest też możliwe, że substancje te były wykorzystywane, jako pochodne lub składowe innych materiałów do konserwacji samolotu (skład farb, podkładów i środków konserwujących wykorzystywanych w lotnictwie potrafi być zaskakujący). W ostateczności jest też możliwe, że po katastrofie – wrogie nam czynniki rozpyliły na wraku stosowne substancje, celem namieszania w naszym kociołku – poprzez doprowadzenie do konfrontacji polsko-rosyjskiej. Są też możliwe inne scenariusze dokumentujące pochodzenie tych substancji – jak skutek zderzenia z ziemią, gdzie tego typu substancje mogły być obecne od czasów poprzedniej wojny. Ewentualnie, jeżeli szukamy teorii spiskowej, to nie możemy wykluczyć, że podczas ostatniego remontu ten samolot został pokryty warstwą zabezpieczającą – gdzie w kluczowych miejscach zastosowano specjalnie rozpuszczoną glicerynę i pochodne trotylu, które aktywowały się w miejscu katastrofy po kontakcie z obecnym w powietrzu helem. W ostateczności – wrak przewożony z miejsca katastrofy, mógł zanieczyścić się substancjami wcześniej przewożonymi na tych samych ciężarówkach. No i nie zapomnijmy, że pokrycie tymi prymitywnymi jak na zamach tej rangi substancjami naszego samolotu może być „zmyłą” ukrywającą prawdziwe dowody. Chcecie państwo więcej domniemań? Zapraszam do lektury tzw. mediów prawicowych jak również posłuchania, o czym mówią rodacy w komunikacji miejskiej, pubach, biurach i kolejkach po mięso. Masakra! Nagle mamy 38 mln specjalistów od zaawansowanych materiałów wybuchowych – specjalizujących się w skrytych zamachach na samoloty pasażerskie! Naprawdę wspaniale! Największy temat zastępczy w historii.
Bez względu na to, co przyjmiemy, jako hipotezę wyjściową, to problem obecności „trotylu” lub kolejnych substancji, jakie tam mogą być odkryte pozostanie zawsze z takim samym skutkiem – mianowicie, w skrajnym scenariuszu od dzisiaj powinniśmy zupełnie na poważnie rozpatrywać wariant zamachu dokonanego przez nieznane nam czynniki. Wymuszają to nasze uwarunkowania wewnętrzne. Nie można ich lekceważyć, – bo szaleństwo nigdy nie minie. Okoliczność ta może zrodzić trudne do przewidzenia konsekwencje strategiczne, albowiem może wpłynąć na wynik wyborów w Polsce, a tym samym kształt naszej polityki zagranicznej przez kolejne lata. Jeżeli do tego dodamy nerwowość szefa opozycji – scenariusz na utratę wiarygodności międzynarodowej i łatkę państwa awanturnika gotowe.
W przypadku skrajnym, wszystko stanie się możliwe, w tym zbiorowe oszustwo stymulowane przez jakąś polską opcję polityczną, która na wersji zamachu będzie chciała dojść do władzy i prowadzić politykę agresywnie antyrosyjską, wręcz zmierzać do konfrontacji. Problem polega na tym, że Traktat Północnoatlantycki mówi o zbiorowej obronie, jeżeli terytorium dowolnego członka zostanie zaatakowane. Nie ma mowy o zadziałaniu gwarancji w momencie, gdybyśmy to my byli agresorem. O tym jak nie dużo potrzeba do wojny, zwłaszcza, jeżeli spodziewa się jej druga strona, która się na nią godzi – podkładając się do konfrontacji pokazuje scenariusz gruziński z 2008 roku.
Dlatego już dzisiaj potrzebne jest polityczne porozumienie przedstawicieli wszystkich sił politycznych, wyznaczające nieprzekraczalne granice posługiwania się retoryką smoleńską w kampanii politycznej w kraju oraz zarys możliwych wytycznych brzegowych polityki względem Rosji. Dotyczy to przede wszystkim lidera opozycji, który powinien posypać głowę popiołem, albowiem stracił dzisiaj sporo na wiarygodności. Mąż stanu nigdy nie reaguje impulsywnie nie mając żelaznych dowodów to, co dzisiaj zrobił pan Kaczyński to nic innego jak przedłożenie osobistego interesu w rozumieniu udowodnienia, że „on ma rację” nad interes państwa. To dowód szkodliwości jakichkolwiek układów rodzinnych w polityce.
Warto sobie uświadomić, że fakty nie mają tu żadnego znaczenia. Liczy się czysty pragmatyzm i już w tej chwili, – kiedy wiemy, że ścigamy się z historią – zachowanie status quo. Nie ma, bowiem znaczenia skąd wziął się trotyl i gliceryna na wraku Tupolewa, czy tych substancji tam nie było, nie mówiąc już o tym czy miały znaczenie i związek z ewentualnym zamachem – liczy się tylko to, co anonsowana obecność tych lub innych substancji może spowodować. Prawdopodobnie stoimy teraz w podobnym, co do ważności momencie historii jak w momencie otwarcia obrad Okrągłego Stołu. Wówczas Polacy okazali się bardzo mądrzy, a konsensus i będący jego owocem spokój społeczny dały dobre owoce. Dzisiaj potrzebujemy czegoś dokładnie takiego samego, przy czym niestety główny winny dla oczyszczenia atmosfery powinien, co najmniej przeprosić! Albowiem dalsze obwinianie otoczenia o zamach po prostu ośmiesza nasz kraj, poza tym już nawet zwykłe poczucie przyzwoitości – u każdego odpowiedzialnego człowieka, który firmuje swoim nazwiskiem takie poddanie się emocjom powinno doprowadzić do czegoś więcej niż publiczne nadymanie się, mówienie o prowokacji, itp.
Wnioski – po pierwsze potrzebny jest konsensus głównych sił politycznych jak zjeść tą żabę, żeby nie dać się sprowokować czynnikom zewnętrznym, po drugie – natychmiast kupić względnie nowe, sprawdzone zachodnie samoloty i samemu je serwisować!